[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale mo\e tak było lepiej.Lepszy był lęk i pokora ni\zamykanie oczu i entuzjastyczne płynięcie z falą, która tyle ju\ razy obiecywała rajskie pla\e,a i tak wynosiła mnie na kolejne bezludne wyspy.Zwięta i sylwester minęły mi jak we śnie.Mogę powiedzieć tylko tyle, \e odbyły się wtym samym terminie co zawsze.Marcin do ostatniej chwili nalegał, \ebym wsiadła w samoloti przyleciała do Redwood Shores, ale nie chciałam nawet słyszeć o prawiedwudziestogodzinnym locie.Było mi smutno, \e powitamy nowy rok na ró\nych półkulach,ale poranne nudności weszły właśnie w fazę apogeum.Popołudniami zasypiałam tam, gdziestałam.Nie chciało mi się nawet jechać do Białegostoku.Mama przyjechała do nas, na ostatnie święta w starym składzie, jak sama to określiła.Wigilię przegadałam z Marcinem.Sylwestra przespałam przed telewizorem.Polabawiła się na trzyosobowym pi\amowym balu sylwestrowym z kole\ankami ze szkołymuzycznej.Wróciła i od progu oświadczyła:Nigdzie nie wyje\d\am.To głupota.Być mo\e - powiedziałam - ale klamka ju\ zapadła.Totalna głupota - oznajmiło moje dziecko i powędrowało do swojego pokoju.Tydzień po sylwestrze, po milionie maili i tysiącu telefonów, pojechałam z Elką doWarszawy oglądać mieszkania do wynajęcia.Miałam duszę na ramieniu, pamiętając klitki, wjakich gniezdziły się niegdyś moje kole\anki z polonistyki, które nie dostały akademika (te\niezłej nory, przynajmniej wtedy).Szwagier Elki w pięć minut rozprawił się z moimi obawami.- Nie te czasy, Dasza - uciął, zdmuchując pyłek z biurka wielkości lotniskowca.-Mieszkania na wynajem to teraz biznes dla zupełnie innych ludzi.Pewnie, \e mo\na trafićjakieś przybytki rodem z lat osiemdziesiątych, ale my w agencji takich w ogóle nieprzyjmujemy do obrotu.Ludzie nakupowali nowiutkich mieszkań, jak była, pamiętacie, taulga podatkowa na lokale do wynajęcia.Tyle ich naraz weszło na rynek, \e standard musiałpodskoczyć.No i klientela się zmieniła.Tak jak ten twój, no, partner.Facet, co przyje\d\a tuze Stanów do pracy w międzynarodowej firmie, nie będzie zaczynał od malowania iszorowania sracza.To prawda, nie będzie.Marcin, który chodził ju\ na rzęsach, odliczając dni swojegotrzymiesięcznego wymówienia, spełniał się w tym, co najbardziej lubił, czyli w planowaniu.Określił ze szczegółami, czego, jego zdaniem, powinnam szukać.Bardzo mnie to bawiło i\artowałam z niego niezbyt delikatnie, ale tylko do chwili, kiedy dzięki tym do śmieszności ścisłym danym, nie ruszając się z Olsztyna, odrzuciłam trzy czwarte ofert.Przyjechałamwłaściwie na pewniaka.Obejrzałam cztery mieszkania.Wszystkie były przestronne, jasne, miały w pełniurządzone i wyposa\one kuchnie i łazienki, przy których moja własna wyglądała jak strup.Nie mogłam się zdecydować a\ do chwili, kiedy wdrapałam się na trzecie piętro doostatniego, piątego mieszkania.Właściwie prosiło się o malowanie.Kuchnia nie była nawet w połowie taknowoczesna jak w tych poprzednich.Ale miało dwa poziomy, solidne, choć podniszczone,sosnowe schody, okna z widokiem na brzozowy zagajnik i dziesięciometrowy balkon, aprzede wszystkim obszerną garderobę na górze i zamykany schowek pod schodami na dole.Koniec z ła\eniem do piwnicy! Koniec z upychaniem rzeczy po szafach!Byłoby idealne dla nas - szepnęła Elka, wchodząc do sypialni z oknami w ukośnymdachu.Ty ju\ masz idealne mieszkanie - przypomniałam.- Ja biorę to.Nie lepsze byłoby tamto z windą? - oprzytomniała Elka.Ale przy samej ulicy.No wiesz, najpierw cią\a, potem wózek i maluch.Elka, tu jest ciszej ni\ u mnie na Orłowicza.Dwa kroki do metra.Przez łączkę.Figaoszaleje tu ze szczęścia.A ten balkon.Masz rację.Ja te\ bym brała.Właściciel zgodził się na malowanie.Zlecił je na mój koszt swojej ekipie remontowej,a to, co zrobili, stanowiło dowód, \e zaufane ekipy naprawdę - jeszcze lub ju\ - istnieją.Podpisałam umowę od lutego.Na pół roku.Zgodnie z instrukcjami z Kalifornii.Dwa dni pózniej stanęłam w drzwiach gabinetu dyrektora mojego teatru.Nie był to tensam szef, który swego czasu wypróbowywał na mnie nowatorskie koncepcje pedagogiczne isocjotechniczne.Ten był młodym technokratą, który tylko złośliwym zrządzeniem losu trafiłdo teatru lalek.Międzynarodowa sława - mo\e bardziej w byłych demoludach, ale zawsze.Jego przeznaczeniem był prawdziwy show - biznes, kukiełki go denerwowały, jak nam to odczasu do czasu powtarzał.Lalki w jego teatrze pojawiały się coraz rzadziej.Taka awangarda zkompleksami.Rozmawiałam z nim rzadko i krótko, bo te\ i nie za bardzo było o czym.Tarozmowa te\ była krótka.Panie dyrektorze, chciałabym wziąć bezpłatny urlop.Od lutego.Roczny.A co się niby stało? - łypnął na mnie mało \yczliwie.Z powodów osobistych. To niemo\liwe.Ale.Bez ale, niemo\liwe, powiedziałem.Jeśli tak.w takim razie - zająknęłam się nieco.Tak?W takim razie muszę zrezygnować z pracy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •