[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zabrzmiało to tak, jakby już zaczynał się ze mną żegnaćprzed podróżą ku wieczności.Wzruszony uścisnąłem jego słabą dłoń.Nie ma powodów doniepokoju, powiedziałem łagodnie.Kto wie, że wyjeżdżasz do Kolitz, zapytał jeszcze.Kilkaosób na uniwersytecie.%7ładnej z nich nie nazwałbym niebezpieczną.Z kim jedziesz? Wyliczyłem kilka nazwisk, które znał z moich opowiadań.W większościbyli to bliscy znajomi, z którymi pracowałem od dawna.W naszej grupie miało być także kilkustudentów - zapaleńców, entuzjastów starych murów, i robotnicy, których miał nam zapewnićurzędnik ze Stettin, bo klasztor w Kolitz był pod jego opieką.Mimo wszystko, powtórzył swojeHermann, bądz ostrożny, twój ojciec nigdy by mi nie darował, gdybym cię nie ostrzegł.Jesteśtaki sam jak on, dodał, a ja zastanawiałem się, co może mieć na myśli: mój wyjazd,niefrasobliwość i przekonanie o własnym bezpieczeństwie czy to, jak traktuję jego słowa.W dwa tygodnie pózniej umarł.Odszedł w czasie snu, spokojnie i cicho, każdemużyczyłbym takiej śmierci.Kiedy zaniosłem mu rano śniadanie, zobaczyłem, że leży na boku,skulony jak dziecko i uśmiecha się pogodnie, jakby spał i śnił o czymś przyjemnym.Za życianigdy nie widziałem na jego twarzy podobnego uśmiechu.Pochowałem go obok matki i ojca,w tym samym grobowcu.Niektórym mogłoby się to wydać dziwne, może nawet niestosowne,że zapewniłem mojej matce towarzystwo obu mężczyzn, między których podzieliła życie.Niemogłem jednak postąpić inaczej, bo i Ottonowi, i Hermannowi zawdzięczałem to, jakim byłemczłowiekiem.Wiedziałem też, że moja matka kochała ich obu równie mocno, choć każdegozupełnie inaczej.Od wyjazdu do Kolitz dzielił mnie zaledwie miesiąc, a ja wciąż nie wiedziałem, czegopowinienem szukać i czy plan, który mój ojciec zabrał z kościoła wiele lat temu, rzeczywiściekryje w sobie jakąś zagadkę.Zrobiłem więc kopię rysunku i poszedłem śladem Hermanna dobiblioteki uniwersyteckiej, szukać odpowiedzi na dręczące mnie pytania.Wkrótce odnalazłem obszerny opis opactwa cysterskiego w Kolitz w szczegółowej pracyjednego z duńskich badaczy.Została napisana w poprzednim roku, więc mogłem liczyć na to,że podaje najświeższe informacje.Autor opracowania skupił się wyłącznie na klasztorachzałożonych przez Esrom, opactwo cysterskie leżące w Danii.Kolitz było jedną z jego filii.59 Niestety plan umieszczony obok drobiazgowego opisu niezupełnie pokrywał się z tym, którymiałem w kieszeni.Prawdę mówiąc, istotnie się od niego różnił.Nie pozostało mi nic innego, jak znalezć choćby kilka słów o Lehnin.Szukałem długo iw końcu w jednym z tomów poświęconych architekturze romańskiej i gotyckiej trafiłem naniewielki rysunek.Jeden rzut oka wystarczył, by stwierdzić ponad wszelką wątpliwość, żeplan, który mój ojciec przywiózł do Berlina ponad trzydzieści lat temu, przedstawiał właśnieten kościół.Zaznaczono na nim szersze przęsła w nawie głównej i znacznie węższe w nawiepoprzecznej.Natomiast sam układ poszczególnych części budowli w Lehnin i Kolitz,rozplanowanie kaplic i zamknięcie prezbiterium były bardzo podobne.Zagłębiłem się wlekturze i tak dotarłem do ustępu, który wiele mi wyjaśnił.%7łałowałem, że nie udało się toHermannowi.Już nie mogłem mu o tym opowiedzieć.Rzecz była prostsza, niż mogłem przypuszczać.Cystersi z opactw położonych bliskosiebie mieli zwyczaj korzystać z tych samych koncepcji architektonicznych, a nawet gotowychplanów przy wznoszeniu swoich klasztorów.Zdarzyło się, że architekt opactwa w Kolitz, niemnich, lecz konwers, udał się do Lehnin i tam skopiował plan wcześniej wybudowanegokościoła, którym zamierzał się posłużyć przy wznoszeniu nowej świątyni.Przy okazji musiałtakże dobrze przyjrzeć się fasadzie, bo swoją ozdobił takim samym ceramicznym fryzemarkadkowym, a pod rozetą umieścił trzy monumentalne okna, które pózniej zamurowano.Ocelu jego wizyty wspominały księgi opactwa w Lehnin.Zakonnicy udostępnili mu dokumenty izrobili wszystko, by ułatwić mu pracę.Ta kwestia została zatem wyjaśniona.Tak oto plan sporządzony na przełomie XII i XIIIwieku, z nieznanych powodów ukryty w kościele, w cudowny sposób przetrwał kilkaset lat iprzypadkiem trafił w ręce mojego ojca, a pózniej w moje.Spokoju nie dawało mi jednakjeszcze jedno pytanie.Po co ktoś miałby chować plan jednego kościoła w drugim? Dlaczegopo zakończeniu budowy nie odłożył go tam, gdzie było jego miejsce, między inne dokumentykonwentu? Dlaczego w końcu nie zniknął ze skryptorium razem z innymi cysterskimistronicami, które pochłonął czas lub historia?Przyjrzałem się jeszcze raz przerysowi, który zrobiłem rano, i rysunkowi z opracowania.Byłyby identyczne, gdyby nie jeden drobny szczegół, który w pierwszej chwili przeoczyłem.Namoim szkicu południowa ściana kościoła była wyraznie grubsza niż w książce, co mogło, choćnie musiało wynikać z błędu rysownika.Innych różnic nie zauważyłem.W pierwszym odruchu pomyślałem, że pojadę do Lehnin i obejrzę klasztor, ale gdyprzerzuciłem jeszcze kilka stron książki, natknąłem się na fotografię wykonaną w 1850 roku.Najwyrazniej budowla straciła wiele ze swego uroku.Patrzyłem na ruiny murów i zaczynałem60 rozumieć, że wyjazd nic nie zmieni, a to, co pozostało z transeptu, na pewno nie wystarczy, bypoznać przeszłość kościoła i rozstrzygnąć, co może oznaczać zaznaczona grubszą kreskąpołudniowa ściana korpusu nawowego.Nie miałem wyjścia.Czas było się spakować i jechaćdo Kolitz z nadzieją, że tam dowiem się czegoś więcej.Wyjechałem 30 czerwca rano.Podróż w upale ciągnęła się nieznośnie.Przez całą drogępróbowałem zasnąć, ale pociąg kołysał i szarpał.Zdrzemnąłem się wreszcie, ale sen nie trwałdłużej niż kilka minut, zaraz poczułem, jak ktoś mną potrząsa i usłyszałem głos konduktora,Stettin, proszę pana.Było już pózne popołudnie.Nie do końca przytomny wyszedłem zprzedziału i zamierzałem wysiąść.Pański bagaż, usłyszałem i wróciłem posłusznie.Mójtowarzysz podróży podał mi torbę, którą zostawiłem na półce.Zmęczony rozglądałem się postacji za wolną bryczką, gdy odnalazł mnie Thomas, kolega z uniwersytetu, i wziął pod swojeskrzydła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •