[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ruta chciała go powstrzymać, ale onśmiał się, że na osiemnastce powinien być jakiś alkohol.Rozlał do kieliszków brązowebrandy dla chłopaków i czerwoną sangrię dla dziewczyn.Atmosfera się rozluzniła, tylkoRuta.wciąż nerwowo zerkała na zegarek i nasłuchiwała, czy ta z dołu nie wali w sufit albokaloryfer.Zaraz dwudziesta druga, już powinna była stukać od dwóch godzin.A tu nic.Cisza.E, pewnie odpuściła.- Stara wariatka daje dziś żyć, co? - spytał wesoło Zbyszek, zerkając filuternie na Rutę i popijając brązowy płyn.Wszyscy znajomi Ruty wiedzieli o jej perypetiach z sąsiadką, aledziś nie przejmowali się tym zbytnio.Bawili się, hałasowali, trzaskali drzwiami i specjalniegłośno szurali krzesłami.Jedna z dziewczyn, Agnieszka, zatupała nawet nogami i krzyknęła:- Stara purchawko, zapraszamy na górę!Oto jak jedna nienawiść rodzi kolejną.Tworzy się pętla nienawiści, z której taktrudno umknąć.Ruta wyszła do swojego pokoju po album ze zdjęciami, bo towarzystwo naglezapragnęło obejrzeć zdjęcia z początku liceum.Przekładała albumy na półce, tu byłodzieciństwo, z Tuniem w roli głównej, tu podstawówka, pierwszy dzień w szkole, tu balósmych klas.Była właśnie przy pochodzie pierwszomajowym, kiedy do pokoju wszedłZbyszek.Obejrzała się, przestraszona czyjąś obecnością.- Co tu robisz, taka sama, zapomniana? - westchnął jej do ucha.- Zostaw już tealbumy, no chodz do mnie, chodz.- Wyciągnął do niej ręce wyraznie ośmielony alkoholem, zwesołym spojrzeniem, beztroski i pożądliwy.Ruta odłożyła album i pozwoliła się pocałować.Pierwszy raz całowała się zchłopakiem! Starała się zapamiętać smak jego ust.A on sam, Zbyszek.Starszy o rok, ale niezdał w pierwszej klasie i zimował, ucząc się już potem gorliwie.Był w klasie z Rutą.Wysokiblondyn, dość przystojny, ale nie na tyle, by Ruta zwracała na niego uwagę przez cztery lataliceum.Dopiero dziś.- Zawsze mi się podobałaś - wyznawał jej pomiędzy pocałunkami.- Pragnę cię,słyszysz? - mówił jej do ucha, a ona zaczynała odczuwać podniecenie w dole brzucha,pierwszy raz.I wtedy.bezceremonialnie zadzwonił dzwonek u drzwi.Ruta odskoczyła odZbyszka jak polana zimną wodą.Poprawiła włosy, obciągnęła bluzkę i spódnicę i wybiegłado przedpokoju.Na progu stali.dwaj policjanci i Serafina! Jeszcze widok policjantów Ruta mogłabyznieść, ale widoku tej wrednej baby - w żadnym razie!- Dobry wieczór.- Jeden z funkcjonariuszy zasalutował.- Dobry wieczór - wyjąkała, patrząc z nienawiścią w pomarszczoną grymasem gniewui satysfakcji twarz sąsiadki.- Mamy zgłoszenie, że tu się odbywa huczna impreza.Zakłócanie spokoju i ciszynocnej - mówił policjant beznamiętnie.- Ruja i porubstwo! - wrzasnęła za plecami Serafina.- Modlić się nie można! Ot co!Niespodziewana wizyta przedłużyła się - policjant musiał spisać raport i wysłuchaćobu stron.Nie było to miłe! Ruta trzęsła się z nerwów, goście ją uspokajali.Jak dobrze, że wszyscy byli już pełnoletni! Policjanci od razu zauważyli, że towarzystwo pije alkohol.Legitymowali każdego z gości, sprawdzali wiek.Na szczęście skończyło się na pouczeniu opotrzebie zachowania ciszy.Ruta próbowała wyjaśniać, ile ją kosztuje sąsiedztwo z tąkobietą, jednak policjanci nie dawali jej dojść do słowa, sypiąc paragrafami jak z rękawa.Ruta czuła się upokorzona i przede wszystkim załamana, że taki właśnie finał ma jejosiemnastka.Goście zaczęli pomału się zbierać.Zostali tylko Agnieszka i Zbyszek, a sąsiadkatriumfowała! Na koniec, gdy policjanci już wychodzili, syknęła Rucie do ucha:- A my to się jeszcze spotkamy w sądzie.Ty wiesz za co.Ruta zatrzasnęła za nimi drzwi, z wielką ulgą osuwając się na podłogę.- Uff, nareszcie sobie poszli.Zostawcie, nie sprzątajcie - powiedziała do krzątającychsię po domu przyjaciół.- Pomożemy ci, już pózno - zawołała Agnieszka.Sprzątali wspólnie, gorliwie, Ruta od czasu do czasu spoglądała na Zbyszka, on nanią, a potem już razem, we dwoje, zerkali na Agnieszkę, czy niczego nie zauważyła.Tajednak pochłonięta była zmywaniem, powolnym i dokładnym.Z wielkim namaszczeniemmyła talerze i szklanki, a potem spłukiwała je długo, a Ruta patrzyła na tę ceremonię zpodziwem, żartując, że koleżanka jest mistrzynią zmywania.A potem goście wyszli, schodzącjuż po cichu, wyraznie utemperowani przez sąsiadkę, z nastrojami zepsutymi przez jej wizytęw towarzystwie stróżów prawa.Ruta już się nie kąpała, bojąc się nalać wody do wanny, żeby tamtej nie było zagłośno.Spłukała się słuchawką, marząc, że może kiedyś będzie miała prawdziwy prysznic,taki, jaki widywała w kolorowych pismach.Wytarła się i wyszła do kuchni, bo naglezgłodniała.Goście zostawili jeszcze trochę jedzenia - sałatka warzywna smakowałaznakomicie.Mama wróciła rano zmęczona i blada.- yle spałam - wyjaśniła i położyła się w salonie.Nie spytała nawet, jak minąłpoprzedni wieczór, jak bawili się goście.Niedzielne, leniwe przedpołudnie kapało minutami,Ruta leżała w fotelu i czytała książkę, jej myśli wciąż jednak błądziły wokół tego, co się stałominionej nocy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl