[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale jednocześnie był zmuszony przyjąć do wiadomościfakty.Film istniał.Nie mógł być fotomontażem.Chyba że. Myślałem, że oni są.no wiesz  zaprezentował odstający najmniejszy palec, wykrzywił usta i udając miękkie ruchy bioder, zaczął się przemieszczać po pokoju. Nie wszyscy.Ci są babami, a ci normalni, to faceci.No wiesz, oni ładują.Chociażnie wiem, może się zamieniają. Bleee  Szerszeń wydał odgłos wyrażający bezgraniczny wstręt. To jeszcze nic.Ponoć widziano Stefana z tym twoim podejrzanym. Co? No, z tym mężem lekarki od śmieciowego króla. Gdzie?Wacek wskazał na monitor. W  Alienie.Tam chodzą wszystkie pedały. Kto ci to powiedział?Wacek wzruszył ramionami: Nie wiem, takie słyszałem gadanie.Szerszeniowi zaczęło się wszystko układać, choć wciąż nie był w stanie dać temuwiary.Przypomniał sobie teraz to dziwne porozumienie Stefana i Douglasa podczasprzesłuchania.Musieli wtedy się rozpoznać, spodobać sobie.Był zniesmaczony.Bardziejjednak zabolała go nie informacja, że jego ulubiony dochodzeniowiec jest biseksualny, leczfakt, że dla zaspokojenia swoich popędów złamał prawo.Z tego powodu nie zasługiwał już najego szacunek.Nie zastanawiając się dłużej, chwycił swoje rzeczy, jeszcze ciepły pojemnik z obiademi wyszedł.Ruszył do domu, by przeprosić żonę.Miał poczucie, że Zofia i jego własny dom sąjedyną ostoją normalności w tym świecie.Jeśli mu wybaczy, gotów był jej nawet kupićnowego psa.Choćby miał być tak samo hałaśliwy i włochaty jak ten poprzedni.***Weronika dojechała do Sopotu dopiero pod wieczór.Była niezadowolona, że niemogła wyrwać się wcześniej, bo nie zdążyła na wykład Meyera o karcie wizytowej sprawcy73,na którym bardzo jej zależało.Potem, jak na złość, długo kluczyła maleńkimi uliczkami, niemogąc znalezć willi przy ulicy Chopina, w której zakwaterowano Meyera i gdzie dzisiejszegowieczoru miało się odbyć nieformalne przyjęcie, które zarządził Hubert.Sami policjanci,sędziowie i prokuratorzy.Zagraniczni goście, zajmujący pokoje na górze, wyjechali naczwartkowe wykłady w Toruniu.Willa była praktycznie do ich dyspozycji.Meyer przywitałją jak koleżankę z pracy.Cmoknął w policzek, przedstawił znajomym.Czuła się zagubiona w73Swoisty rodzaj stałego zachowania przestępczego sprawcy. tym tłumie ludzi.Tylko na początku rozmawiali o sprawie śmieciowego barona.Hubertopowiedział jej o tym, jak dostał paranoi, że Elwira Poniatowska-Douglas dybie na jego życiei jak z kluczem do kół rzucił się do drzwi, myśląc, że kąpie się w jego łazience. Wciąż jej nie odnalezli  powiedziała mu.Meyer zbył tę uwagę milczeniem.Weronika także nie zamierzała dłużej rozmawiać o sprawie.Zwłaszcza że na przyjęciubyło mnóstwo ludzi.Każdy z nich miał do Meyera pytania odnośnie do prowadzonej przezsiebie sprawy i dopiero wtedy prokuratorka zrozumiała, że dla Huberta sprawa zabójstwaSchmidta była po prostu jednym z wielu śledztw, nad którymi jednocześnie pracował.Gdybyona miała zajęcie wymagające takiej podzielności uwagi, chybaby nie podołała.Postanowiłaodciąć się od tego, co zostawiła na Zląsku.Nie myśleć o pracy, swoim życiu, o niczym, codotyczyło jej samej.Nowe miejsce i nowe okoliczności, w których się dziś znalazła, sprzyjałytej decyzji.Piła więc jak wszyscy różne rodzaje alkoholu, wypaliła nawet wędrującego jointa.Impreza, która zapowiadała się dość drętwo, wraz z upływem nocy rozwinęła się wpotańcówkę.Weronika czuła się jak za czasów studenckich, kiedy jej jedynym problemembył brak pieniędzy i zjadająca ją ambicja.%7ładnych dylematów moralnych, bagaży w postacibyłych mężów, synka, z którym nie mogła spędzać czasu, ani wypełniania kwitów, do czegow gruncie rzeczy sprowadzała się jej praca oskarżyciela.Alkohol skutecznie likwidowałbariery i wkrótce poczuła się wyzwolona z czasu i przestrzeni.Spuszczona ze smyczy, którabyła tylko w jej umyśle.Kolejno wykruszali się mniej zabawowi uczestnicy imprezy, ażwreszcie została grupka najbardziej wytrwałych.Tańczyli aż do świtu.Wspólnie odprowadzili do drzwi ostatnich gości.Meyer zasunął zamek i zostali sami.Stali tuż obok siebie.Hubert odwrócił twarz w kierunku Werki i lekko się do niej uśmiechnął.W korytarzu panował półmrok.Weronika nie wytrzymała jego spojrzenia, rozpalało ją dożywego.Odwróciła się i wolno ruszyła do salonu.Byli w ogromnym pomieszczeniu, wktórym jeszcze niedawno bawił się tłum ludzi.Cała przestrzeń zalana była słońcem.Wdzierało się przez wielkie okna odważnie, oślepiając.Noc dawno odeszła w niebyt, a wraz znią wszystko to, co wiąże się z jej księżycowymi, tajemniczymi wpływami.Minął jużnieśmiały świt, struchlały poranek.Majestatycznie wkraczał dzień.Był bezwzględny.Nieocieplał postaci magnetycznym blaskiem świec, których wymagała noc, nie przydawałtwarzom rozmarzenia, jak to czynił świt.Weronika czuła się zagubiona.Podeszła do okien.Marzyła, by pospieszył za nią, objął wpół i pocałował delikatnie w kark, ale on tego niezrobił.W świetle dnia wszystko było autentyczne, prawdziwe i, niestety, pozbawione ozdobników.Weronika obawiała się, że Meyer dostrzeże jej podkrążone oczy i zmęczoną zniewyspania twarz.Hubert jednak zdawał się nie zwracać uwagi na takie drobiazgi.W ogólenie wykazywał nią zainteresowania.Był całkowicie pochłonięty zajęciem tak prozaicznymjak zasłanianie okien.Kolejno wchodził na szerokie parapety i spinaczami biurowymi łączyłlniane zasłony, które miały ochronić ich przed wścibskim nosem słońca.Patrzyła na niegolekko zagubiona.Nie wiedziała, co teraz nastąpi.Jak się zachować? Co robić? Gdzie jest jejmiejsce? A może powinna uciec i nie konfrontować rzeczywistości z własnymi pragnieniami?Stała więc jak słup soli, obserwując go.Nie był teraz dla niej wybitnym ekspertempsychologii śledczej ani kolegą z pracy, tylko mężczyzną, dla którego przejechała tylekilometrów, z którym przetańczyła całą noc i którego obłędnie pragnęła od dnia, kiedy goujrzała.Patrzyła na niego i na to, co robił, jak obserwuje się scenę w teatrze.Byłapublicznością, a on był głównym aktorem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •