[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie odejmował dłoni od jej szyi, udawał, że ją dusi. Dosyć! Zabijecie ją  powstrzymywał go wielebny Martin.Rowan znieruchomiał.Musiał upuścić Gwenyth na kamienną podłogę ibał się, żeby nie zrobiła sobie krzywdy, gdy będzie padała. Już nie żyje.Ciało Gwenyth osunęło się na zimne kamienie. Wyręczacie ogień?!  wrzasnął wielebny Martin.255RS Rowan ryknął na niego z furią: Głupcy! Nie macie pojęcia, co mogłaby powiedzieć, stojąc na stosie!Chcielibyście, żeby egzekucja obróciła się przeciwko wam?Schylił się, uniósł Gwenyth.Jej ciało zwisało bezwładnie.Walczył z sobą, żeby nie upewnić się, czy ona żyje, tak bardzoprzypominała martwą.Zdjął z ramion podbitą futrem pelerynę i owinął niąGwenyth.Należało jak najszybciej ją zabrać. Nikt nie musi dowiedzieć się, że wyręczyłem ogień  ogłosił.Wstał,unosząc swój ciężar. Wielebny, idzcie przodem.Wyszli z podziemia na światło słoneczne.Podjechali konno Gavin iludzie Rowana. Nie żyje?  zapytał Gavin, udając zadowolenie.Zostali otoczeni przezgapiów. Ludzie czekają  powiedział Martin, wyraznie zaniepokojony. Niech czekają.Nie zamierzam zmarnować dobrej peleryny w ogniu odparł z udawaną irytacją Rowan. Podaj koc, Gavinie.Nie wolno pokazać jejtwarzy, niech nikt się nie zorientuje, że ona już nie żyje.Uwijali się sprawnie.Rowan energicznym krokiem ruszył w stronę stosu.Tłum, widząc, że zaraz zacznie się egzekucja, podążył za nim.%7łołnierz,któremu przypadła rola kata, pomagał Rowanowi przywiązywać ciało do pala. Natychmiast podpalaj, zanim odezwą się protesty, że nie widać twarzy. Tak jest. %7łołnierz rozejrzał się niepewnie; wiedział, że zaniezadowolenie tłumu on zapłaci.Palące się wilgotne drewno wytwarzało czarny, gęsty, duszący dym. Czekajcie!  zawołał wielebny Martin. Nie ogłosiłem wyroku. Za pózno! Wiedzma już się pali.Ma, na co zasługuje każdy, ktosprzymierzył się z szatanem!  ogłosił Rowan.256RS W tej chwili dostrzegł grupę jezdzców, zbliżającą się do miejscaegzekucji.Na ich czele jechał Fergus MacIvey, u jego boku laird Michael. Rowanie z Lochraven!  krzyczał Fergus. Nie powstrzymasz tego! To ja zawiodłem ją na stos.Już po wszystkim.Wycofał się z tłumu.Gavin czekał w gotowości, przytrzymując Styksa zawodze.Wskoczyli na konie.Mdlący odór palącego się ciała wypełniałpowietrze.Rowan obejrzał się na siebie. Nie zabijesz go  powstrzymał go Gavin. Nie tutaj i nie teraz. Racja.Zcisnął Styksa kolanami.Zjechali ze wzgórza, przejechali w pośpiechuprzez miasteczko.Nie zwalniając koni, dotarli do wioski, gdzie czekali Finnani aptekarz. Zanieście ją do sypialni  polecił aptekarz, Samuel MacHeath.Chociaż natrafili na azyl, gdzie ludzie byli uczciwi i dobroduszni, Rowanstarał się nie odsłaniać Gwenyth do czasu, aż znalezli się w izbie na górze izamknęli za sobą drzwi. Czy ona żyje? Na Boga, powiedz, że żyje  prosił Rowan aptekarza.Samuel MacHeath zbadał puls Gwenyth, przyłożył ucho do jej piersi iuśmiechnął się.Uniósł głowę. Tak.Będzie spała jakiś czas, może nawet aż trzy dni, ale żyje. Biedna stara Amy McGee byłaby z siebie dumna, gdyby wiedziała, żejej martwe szczątki przyczynią się do uratowania życia Bogu ducha winnej,fałszywie oskarżonej kobiecie. Amy nigdy nie dowie się, jak bardzo jestem jej wdzięczny  powiedziałRowan. Pomódl się za jej duszę, lairdzie Rowanie. Zrobię to na pewno.257RS  Musimy opuścić te strony, i to jak najszybciej  przypomniał Gavin.Mniej więcej po godzinie orszak Rowana dogonili MacIveyowie. Graham!Rowan osadził konia.W jego kierunku szarżował Fergus MacIvey zuniesionym nad głową obnażonym mieczem. Oszukałeś nas, nie ujdzie ci to na sucho. Nie daj się sprowokować  rzucił ostrzeżenie Gavin.Rowan miał dość uników.Oddał nieprzytomną Gwenyth Gavinowi i zbitewnym okrzykiem natarł na atakującego.Starli się na środku szerokiej łąki.Ich miecze wydały metaliczny dzwięk, ale ani jeden, ani drugi nie spadł zkonia.Natarli na siebie ponownie.Pojedynkowali się jakiś czas w siodłach,gdy nagle po silnym ciosie Rowana Fergus stracił równowagę i znalazł się naziemi.Rowan zeskoczył ze Styksa, kopnął w stronę leżącego miecz, którypodczas upadku wypadł z ręki Fergusowi.Ten pochwycił broń, zerwał się nanogi i z dzikim okrzykiem ruszył na Rowana.Emocje wzięły w nim górę nadzdrowym rozsądkiem.Nie ocenił właściwie sytuacji.Wystarczyło, że Rowanwykonał krok w bok i opuścił ostrze miecza na kark nacierającego.Fergus padłna ziemię.W tym momencie rozległ się ostrzegawczy krzyk Gavina.Rowanodwrócił się.Nad nim wisiał miecz Michaela MacIveya.Nie było czasu donamysłu.Rowan wykonał zwrot i wbił ostrze w brzuch napastnika, który upadłna plecy.Nie żył.Na jego twarzy zastygł wyraz grozy.Rowan rozejrzał się, gotów odeprzeć atak kolejnego napastnika, ale nikt zMacIveyów nie chciał być następny. Już po wszystkim, lairdzie Rowanie  usłyszał głos Brendana.Zawiezmy twoją żonę do domu. Do domu  powtórzył jak echo Rowan.258RS Gwenyth powoli odzyskiwała przytomność.Miała wrażenie, jakbywychodziła z głębokiej ciemnej jaskini.Najpierw zaczęła być świadoma rzeczydrobnych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl