[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pobliska góra Tabor gorzała na kształt kryształowej lampy, w której wnętrzuuwięziono purpurę płomienia.Od Jeziora Tyberiadzkiego wionął chłodny wiatr.Wśród kolumn domku w zwojach białego muślinu, opływającego smukłąpostad stanęła młoda niewiasta.W piękności swej uderzająco podobna dodziecka na łące, w bieli swych szat była jakby nieprawdopodobnym zjawiskiem,które budziło niewiarę w realne istnienie młodej kobiety.Troska widniała w błękicie Jej oczu, gdy czujnym spojrzeniem szukała dziecka."Synu!" wybiegło w cichym szepcie, wraz z wyrazem nadludzkiej miłości wspojrzeniu.Ku dziecku wyciągnęła tęskne ramiona, lecz spostrzegła zadumęsyna i zrozumiała.Jeszcze ciszej powtórzyła: "Synu! Odkupicielu świata!".Tymczasem chłopczyk ocknął się z zadumy.Niedomówiony szept Matkiodezwał się echem w sercu syna. W oczętach świeciło całkiem ziemskierozradowanie, gdy pędem biegł ku otwartym ramionom Matki.Wątłe rączynychłopca zawisły na szyi cudnej niewiasty, a zdyszane szybkim biegiem usteczka,tuląc się do policzków Matki z miłością szeptały: "Matko najmilsza", "Matkonajśliczniejsza!".Wieczór zapadł zupełny.Oświetlenie zmieniło się po raz trzeci.Srebrne promienie księżyca rozniecały w każdej trawce i w każdym listkumigotliwe światełka, zdobiąc świat czarem baśni i poezji.Cudna niewiasta tulącwciąż w ramionach swego syna, usiadła na pobliskiej kamiennej ławce.Wieczórten do nich należał! Skooczona i rzetelnie wykonana praca dnia, dawałaświadomośd dobrze zasłużonego wypoczynku.I w srebrnej ciszy wieczoru, która w duszy poety budzi porywy geniuszu, i gładzizawiśd w sercach ludzi zaczęła się rozmowa Matki z Synem.Słów byłoniewiele!248Ale zrenice tonęły w zrenicach, serca biły zgodnym tętnem, a dusze promieniałyku sobie, łącząc się w nadziemskiej harmonii zupełnego zjednoczenia.Była to jakby boska symfonia Miłości, która Boga na świat przywiodła!.Chłopczyna patrząc w zachwyceniu w cudne oblicze swej Rodzicielki, szeptałmiłosne nazwy jakich żadne ziemskie dziecko nie dało swej Matce: "Matkoprzedziwna, Matko najczystsza, Matko niepokalana!".Oboje oświetleni łagodnym światłem księżyca, w bieli swych szat, owianimiłosnym ku sobie zachwytem, tworzyli poemat poczęty w Myśli Bożej.Była togrupa, która przez wieki całe miała byd natchnieniem poetów iniezrealizowanym nigdy pomysłem genialnego artysty.Nad głową dziewiczej Matki zwieszały się róże, których obfitośd kwitła wkołodomu.Kielichy ich na wpół rozwite tchnęły urokiem dziewiczej subtelności.Były, jak myśl czysta zaklęta w pragnienie ziszczonego cudu.%7ładen inny kwiatna świecie nie budzi tak silnie przypuszczenia, że i kwiat ma duszę.Chłopiec z objęd matki wyciągał ku różom rączęta, gdyż nagle przyszła Mu chędozdobid kwieciem skronie Rodzicielki.Na niewinną swawolę Syna Matkazezwoliła z uśmiechem.Uwieoczona różami przypominała różę mistyczną.I dziwne było podobieostwo między tą czystą jak Boża myśl Dziewicą, a tymkwiatem stworzonym chyba w chwili, gdy przed wiekami ideał Boskiej MatkiWcielonego Słowa, zarysował się w umyśle Boga Ojca.Piękno kwiatu i natchnionej twarzy Matki wywołały na usta chłopięce dziwnesłowa: "Różo duchowna".***Dziecko kołysane uściskiem Matki poczęło marzyd.W dziecięcej wyobrazni zdało Mu się, że jest znowu tam, skąd przyszedł.Wizjapromiennych aniołów budziła tęsknotę dziecka.Jakaś zaziemska atmosferabrała w posiadanie Jego duszę.Było Mu dziwnie dobrze! Uścisk najdroższychramion dopełniał miary szczęścia i rozanielenia.Porzucona niebieska Ojczyzna,gdzie zastępy cherubinów kołysały swym pieniem na poły już senną Jegogłówkę, owładnęła wyobraznią Dziecka.Tuląc się silniej do łona Matki, widziałoJą w otoczeniu aniołów, z koroną złocistą na skroniach, w świetle chwały i łaski, więc wargi dziecka bezwiednie mówiły: Królowa Aniołów!***I znowu była chwila ciszy, dziecko wciąż marzyło.Naraz przypomniało sobieporanną zabawkę.Nieudolne rączki chłopczyka, bawiącego się w pracowniswego Opiekuna, wyciosały z odpadków drzewa mały krzyżyk.249Jakże był dumny z tej pierwszej roboty, sporządzonej własnymi rękoma! Terazten krzyżyk wrósł w wyobrazni dziecka w twarde drzewo krzyża.Krzyż był ciężkii chłopczyk widział jak przez wieki całe dzwigały go ludzkie pokolenia.%7łal Mu sięzrobiło tych cierpiących w milczeniu i utrudzonych.Matki swej chciał błagad opomoc, ale spostrzegł w proroczym widzeniu, że i Ona, ta Najniewinniejsza i taNajświętsza też stoi pod krzyżem.Miast prośby o pomoc, skłonne już do łkania usteczka cicho wyszeptały:Królowo męczenników!***Matka uciszyła pocałunkiem drgające usteczka syna i zaczęła Mu nucid tęsknąaramejską piosenkę.Zpiewka mówiła o dziecku zabłąkanym w lesie, którespadające na ziemię gwiazdy wywiodły z obłędnej gęstwiny.Jezus lubił nad wszystko tęskne piosenki swej Matki, ale wiedział, że gwiazdynie spadają na ziemię, by ratowad zabłąkane dzieci.Znowu żal ścisnął pełnemiłości serduszko chłopczyny.Tyle dzieci zbłąkanych i błądzących.Któż impomoże?Ona! Matka Jego! Ta Jego Najmilsza, Jedyna, która tak słodko umie koidwszystkie Jego troski dziecinne i zawody, która i teraz tuli Go w ramionach, i wktórej objęciu jest Mu tak bezpiecznie! Jak każde dziecko, Jezus uspokoił sięszybko i usypiając powtarzał: Matko tyś promieniem błądzących, Tyś światłemw ciemności i "Gwiazdą zaranną!".***Cisza uczyniła się jeszcze większa.Nawet swawolny wietrzyk przestał igrad zlistkami róż, a szmer pobliskiego strumienia stał się jeszcze bardziej szklany.Nawet gwiazdy, zda się, przestały niespokojnie migotad.Przyroda uczyniła siędziwnie uroczysta i zasłuchana.W ramionach Matki owiany bielą Jej gazowej zasłony spał mały Zbawiciel.***Uroczy czar niezwykłego wieczoru wywabił przed dom także starego Józefa.Pracował On zwykle długo, dłużej niż inni.Codziennie dokładał godzinę pracy,mówiąc: "to dla Jezusa" i chciał dziecku zapewnid nie tylko byt, ale i wygody.Oparty o kolumnę domu spoglądał z niewymowną miłością na swoją dziewicząMałżonkę i Jej syna.Cudna grupa Matki i dziecka cieszyła smutne oczy staregocieśli, a prosta Jego dusza odczuwała piękno i czar tych Dwojga niezwykłychIstot.Czysty profil Maryi, dziewiczy wdzięk Jej smukłego ciała, anielskaniewinnośd spojrzenia kazały Mu uczcid w Małżonce swej najczystszą Dziewicę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
Index3.Longin Jan Okoń Longin Jan Okoń Trylogia Indiańska. Tom III ladami Tecumseha
Erikson Steven Malazańska Księga Poległych Tom 5.2 Przypływy Nocy. Siódme Zamknięcie
Clancy Tom Jack Ryan 04 Polowanie na Czerwony Padziernik
Encyklopedia spraw międzynarodowych i ONZ (tom III) Edmund Mańczyk
Cussler Clive, Du Brul Jack Oregon 05 Statek smierci
Kimie Hara Cold War Frontiers in the Asia Pacific, Divided Territories in the San Francisco System (2006)
Lee Maureen WrzeÂśniowe dziewczynki
Slaughter Karin Will Trent 02 Pęknięcie
John Sack ÂŚmierć anioła
Roberts John Maddox SPQR 3 ÂŚwietokradztwo na misteriach