[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miała w sobie coś, czemu nie można się było oprzeć.Rozbrajający urok.Była jego&słońcem.Skrzywił się na myśl, jak banalnie to brzmi.Zachowywał się jak egzaltowanynastolatek.Na szczęście nikt nie znał jego myśli.Bo w przeciwnym razie nie mógłby podnieśćgłowy na spotkaniach służbowych.Tacy mężczyzni jak on powinni budzić respekt, a nawet strach.Zachowywać chłódi dystans.Gdyby ktokolwiek wiedział, że ta drobna brunetka z pięknym uśmiechem jest jegotajemnym kryptonitem, śmiałoby się z niego całe miasto.Usłyszał, że przyszedł esemes, więc wyjął z kieszeni telefon i spojrzał na wyświetlacz.Portier informował, że zaraz dostarczy zamówienie.Gabe wstał z kanapy, żeby wyjść munaprzeciw.Gdy podchodził do windy, właśnie się otwierała.Podziękował portierowi, a potemzaniósł odebraną od niego torbę do kuchni.Zupa była jeszcze gorąca, więc nie musiał jej podgrzewać w kuchence mikrofalowej.Przelał ją do miseczki i opiekł w tosterze dwie kromki chleba.Potem wyjął z lodówki ulubionynapój Mii, colę cherry.Zawsze miał ją w domu, bo była od niej wręcz uzależniona.Trzymał u siebie wiele rzeczy, które lubiła.Nie chciał dawać jej najmniejszego powodu,dla którego mogłaby nie chcieć u niego przebywać.Umieścił zupę, tosty i napój na tacy, a potem zaniósł do salonu i postawił na stoliku dokawy.Z przykrością myślał o obudzeniu Mii, ale przecież musiała coś zjeść.Poza tym chciał siędowiedzieć, co jej jest.Zamierzał wezwać swojego osobistego lekarza, gdyby było trzeba. Mio powiedział cicho. Mio, obudz się, kochanie.Przyniosłem ci coś do jedzenia.Poruszyła się, zaprotestowała sennie, a potem odwróciła głowę, na chwilę otworzyła oczyi zamknęła je ponownie.Parsknął śmiechem.Nie lubiła, gdy ją budzono.Przytknął dłoń do jej policzka, czując pod palcami jedwabistą miękkość. Mio, no obudz się, kotku.Otwórz swoje śliczne oczy i spójrz na mnie.Uniosła powieki i popatrzyła na niego mętnym wzrokiem.Dostrzegł w jej oczach lęki coś jeszcze, czego nie potrafił określić.Smutek? Rozpacz?O co tu, do cholery, chodziło?Ziewnęła i przetarła oczy.Potem usiadła, unikając jego spojrzenia.Podciągnęła kołdręjakby obronnym gestem.Musiał się ugryzć w język, żeby od razu nie zapytać, co się dzieje.Nagle wydała mu sięnieskończenie krucha i bezbronna.Nie była taka od czasu tamtej nocy w Paryżu.Na samą myślo tym ścisnęło mu się serce. Hej, śpiąca królewno powiedział łagodnie. Masz tu zupę.Widziałem, że nie zjadłaślunchu.Skrzywiła usta. Było mi strasznie zimno i chciałam się rozgrzać.Nie miałam ochoty na jedzenie. Dobrze się czujesz? Jesteś chora? Mogę wezwać lekarza.Zwilżyła językiem wargi i pokręciła głową. Nic mi nie jest.Naprawdę.Gdy się rozgrzałam, tak zachciało mi się spać, że usnęłam.Ale czuję się dobrze.Nie wierzył jej, choć nie bardzo wiedział dlaczego.Nawet jeśli nie była chora, coś jejdolegało.I wyglądało na to, że płakała.Ale może przesadzał.Niewykluczone, że zatarła sobieoczy przed zaśnięciem. Zgłodniałaś trochę? zapytał.Spojrzała na stolik do kawy, zobaczyła tacę i pokiwała głową. Umieram z głodu.Gdy zrobiła ruch, żeby się podnieść, podał jej rękę.Skorzystała z jego pomocy i usiadłana brzegu kanapy. Dzięki odparła ochrypłym głosem. Jesteś dla mnie taki dobry, Gabe.Za każdym razem, kiedy to mówiła, ogarniało go poczucie winy.Gdyby był dla niejdobry, nie pozwoliłby jej tknąć żadnemu innemu mężczyznie.Przyglądał się Mii, gdy jadła, i z każdą minutą czuł coraz większe pragnienie, żeby wziąćją w ramiona i ochronić przed tym, czego się obawiała.Była to silna potrzeba, której nie mógłopanować.Jego przywiązanie do Mii wydawało się niezrozumiałe.Ale gdy chodziło o nią, traciłrozum.Zdrowy rozsądek.Nie potrafił zachować dystansu.Po zjedzeniu kolacji odrzuciła koc, którym wciąż była do połowy przykryta, i kuzaskoczeniu Gabe a a także jego zachwytowi przesiadła się do niego na kanapę i przytuliła.Otoczył ją ramieniem, a potem sięgnął po koc, który zostawiła.Okrył nim siebie i ją.Wtulił twarz w jej włosy, zadowolony, że ma ją przy sobie.Czuł ciepło jej ciała. Dziękuję ci za kolację powiedziała. A teraz chcę, żebyś mnie objął.Tylko tegopotrzebuję, żeby poczuć się lepiej.Jej słowa ujęły go za serce.Wypowiedziała je z całkowitą szczerością.Jak prostozabrzmiały.Nigdy o nic go nie prosiła.Była bardzo niewymagająca.Nie dbała o jego pieniądzeani o to, co mógł jej za nie kupić.Jeśli czegoś od niego oczekiwała, to tego, żeby ją objął,przytulił, pocieszył.Zwiadomość, że tyle dla niej znaczy, powinna go zadowalać.Czy nie tego chciał?Całkowitej kontroli nad nią? Podporządkowania z jej strony? Owszem, ale jednocześnie aż nadtodobrze zdawał sobie sprawę, że przez to może ją zniszczyć. Chcesz zostać tu, przed kominkiem, czy pójść do łóżka? zapytał, gładząc ją powłosach. Hm mruknęła sennie, z zadowoleniem. Chyba wolę zostać tutaj.Miło poleżeć przedkominkiem.Ciekawe, czy już pada śnieg.Zaśmiał się cicho. Tylko prószy.O tej porze roku nie ma co liczyć na więcej. Boli mnie głowa wymamrotała, przytulając się do niego mocniej.Zmarszczył czoło. Dlaczego nie powiedziałaś wcześniej? Bardzo cię boli?Mia wzruszyła ramionami. Uhm.Po przyjściu łyknęłam ibuprofen.Miałam nadzieję, że przejdzie, gdy się prześpię.Odsunął się od niej delikatnie, odrzucił koc i wstał z kanapy.Poszedł do kuchni, wziąłtabletkę przeciwbólową ze słoiczka i wrócił do salonu.Zciągnęła brwi. Te leki działają trochę otępiająco zauważyła. To lepsze niż ból odpowiedział cierpliwie. Połknij to, a ja się tobą zajmę.Posiedzimy jeszcze trochę na kanapie, a kiedy zechce ci się spać, pójdziemy do łóżka.Jeśli ranonie poczujesz się lepiej, zostaniesz w domu. Tak, proszę pana odparła.Gdy się uśmiechnęła, w jej policzku pojawił się dołeczek.Gabe podał jej pigułkę i na wpół opróżnioną butelkę coli cherry, a potem patrzył, jakpołyka lekarstwo.Usiadł przy niej i ponownie otoczył ją ramieniem.Narzucił na Mię koci mocno ją objął.Westchnęła z zadowoleniem i przytknęła czoło do jego szyi. Dobrze mi z tobą, Gabe.Nie żałuję swojej decyzji.Powiedziała to tak cicho, że ledwie usłyszał.A gdy dotarło do niego znaczenie jej słów,doznał tak wielkiej satysfakcji, że nie mógł wydobyć z siebie głosu.Jednak w jej wyznaniu byłocoś dziwnego.Zabrzmiało ono jak preludium do rozstania.Ale nawet nie brał takiej możliwościpod uwagę.Zrobiłby wszystko, żeby od niego nie odeszła. Ja też się cieszę, że jesteś ze mną, Mio odparł wreszcie. Rozdział 35Mia włożyła żakiet, przygotowując się do wyjścia z mieszkania Gabe a.Wiedziała, że niebędzie zadowolony, gdy zobaczy ją w pracy.Kiedy rano wychodził, zapowiedział jej surowo, żema zostać w domu i wypoczywać.Obawiał się, że jest chora, że jej złe samopoczucie poprzedniego wieczoru stanowizapowiedz przeziębienia albo grypy żołądkowej.Przez cały miniony wieczór była otępiała na skutek szoku i strachu.Wpadła w takąpanikę, że nie potrafiła jasno myśleć, a w związku z tym zdecydować, jak powinna postąpić.A czas płynął.Był piątek i Charles oczekiwał, że do końca tygodnia otrzyma od niej żądaneinformacje.Miała ściśnięty żołądek.Była roztrzęsiona, gdy zjeżdżała windą, aby wsiąść dosamochodu i pojechać do pracy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
IndexWarren Adler Wojna państwa Rose 01 Wojna państwa Rose
§ Menzel Iwona W poszukiwaniu zapachu snów 01 W poszukiwaniu zapachu snów
Lachlan M D Synowie boga 01 Synowie boga (2)
Robbins Harold Handlarze snów 01 Handlarze snow
§ Rudnicka Olga (01) Zacisze 13 Zacisze 13
Reynard Sylvain Piekło Gabriela 01 Piekło Gabriela
Kalifornijska noc 01 Kalifornijska noc Adler Elizabeth
Alexandra Bracken Mroczne umysły 01 Mroczne umysły
Anne Rice 3 Wyzwolenie Spiacej Krolewny (2)
28 Koontz Dean Mroczne Âścieżki serca