[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ktoś objął mnie wpół od tyłu i dzwignął na nogi.Odwróciłam głowę, ujrzałam ciebie.Nie patrzyłeś na mnie,lecz na niego.Grymas okrutnej radości wykrzywił twoją pięk-ną twarz: Tego właśnie chciałem warknąłeś. Jest jakodrętwiały, krzyknąć ani powstać nie może, a słyszy i rozumiewszystko tu zwróciłeś się do Hamilkara. Zaprzysiągłemsobie, że zginiesz z mej ręki i dotrzymałem.Umrzesz nimsłońce wzejdzie, lecz wprzód dowiesz się dlaczego cię naśmierć skazałem.Nim zdołałam ochłonąć z przerażenia igrozy zrzuciłeś go na ziemię z łoża, wołając: To moje miej-sce od dzisiaj!.I tam, przy mężu konającym wśród straszli-wych męczarni duszy i ciała, wziąłeś mnie.Raes zatkał sobie uszy rękami. Każ mnie zabić, znęcaj się nade mną, katuj, ale słuchaćtego nie będę! krzyknął z przebłyskiem rozpaczliwej energii.Lecz kiedy ujęła go za przegub jednej dłoni i odciągnęła oducha, nie stawiał najmniejszego oporu. Teraz nawet słuchać nie chcesz, lękasz się słów, aprzedtem nie bałeś się czynów.Tyś mnie pchnął na drogęwystępku.Byłam tylko zalotną, ambitną kobietą, żądną wła-dzy, zaszczytów; samicą, spragnioną miłości, lecz nie zbrod-niarką.Tyś ze mnie zbrodniarkę uczynił.Z trwogą, ale i zniemym podziwem patrzałam, jak wykonywałeś morderczyzamach, obmyślony uprzednio w najdrobniejszych szczegó-łach.Twoja odwaga, wyrachowana mściwość olśniły mnie.Byłeś dla mnie uosobieniem zła, przewrotności, bogiem mro-ków, wśród których lęgną się zbrodnie.Dlatego właśnie poko-chałam cię jak nigdy nikogo, dlatego bez cienia bojazni sypia-łam czy z tobą, czy sama w tym łożu, w którym on zginął.Dlatego bez obawy patrzałam na martwe lica Hamilkara, naktórych bezmiar przedśmiertnych cierpień wyrył niezatartepiętno i bez lęku chodziłam sama, nocną porą do jego grobu.Lecz jedno zło, jeden czyn zbrodniczy rodzi dalsze.Trzebabyło wywalczyć dla ciebie drogę do najwyższej godności,trzeba było usunąć przeciwników.Dla jednego mojego uśmie-chu lub obiecującego spojrzenia dworacy mordowali się wza-jemnie; szło więc łatwo.Wtedy tyś stchórzył niespodzianie.Usunąłeś się w zacisze, zacząłeś pić na umór, mnie samą naplacu pozostawiając. To nieprawda, Othe.Nie stchórzyłem, ale nie mogłemścierpieć tego, że mnie zdradzałaś. Nie czyniłam tego po kryjomu.Przeciwnie, chciałam,byś się o tym dowiedział.Chciałam, byś walczył o mnie, jakwalczy lew o swoją samicę.Pragnęłam gorąco byś zabijałrywali i brał mnie siłą, jak wtedy.Zajście, jakie miało miejsceprzy zgonie Hamilkara wryło mi się w duszę, stanowiło uroknieodparty, niezapomniany.chciałam by się powtórzyło, bysię powtarzało choćby co wieczór.Było to coś godnego dzi-kich zwierząt, lub bogów.Miłość i śmierć, wyuzdanarozkosz, obok stygnący trup rywala.Ale tyś się na to zaled-wie raz zdobył.W istocie byłeś tylko człowiekiem.słabymczłowiekiem.ty tchórzu! Nie jestem tchórzem. Jesteś, po trzykroć!.Nie wierzysz? Przekonam cięszybko.Słuchaj: kapłanki Astoreth nauczyły mnie wywoływaćduchy.Wezwę teraz ducha Hamilkara, któregoś zamordowałwłasną ręką.Wyciągnęła ręce przed siebie i jęła wymawiać jakieś ta-jemnicze zaklęcia. Widzę go! zaczęła przejmującym głosem. Siedzi namoim łożu i woła: wody.Słyszysz?.O, znowu! Nie sły-szysz jeszcze? Tak.Twój słuch stępiło wino i zapomnienie.Nie rozpamiętywałeś zapewne nigdy swej zbrodni; upijałeśsię, by nie słyszeć tego, co ludzie zwą wyrzutami sumienia, aco jest tylko odbiciem popełnionych czynów.Słuchaj dobrze.On zsunął się z łoża.Szuka dzbana z wodą, którąś zatruł wła-snoręcznie.Idzie wolnym krokiem.Mija malachitowy basen.Tam wody, w bród, lecz on szuka dzbana.Wszedł do sąsied-niej komnaty.minął ją.idzie ku piątej wartowni.Tam niema nikogo o tej porze.Idzie tutaj!.Stąpa leciuteńko, leczsłyszeć można.Słyszysz?! krzyknęła nagle. Ręką szukaklamki w ciemnościach.Raes blady jak trup wpił oszalały z przerażenia wzrok wszerokie drzwi sali.Słyszał doskonale szelest, jakby dłonisuwanej po desce, tak jak przed chwilą słyszał wyrazny odgłosmęskich kroków.Klamka ugięła się nagle i w półmroku stanę-ła jakaś rosła sylwetka. Jestem. Znikaj.Och! Ha, ha, ha, ha, ha!Uniżony głos Boabasa, który stał w progu, mrożący kreww żyłach krzyk Raesa i histeryczny śmiech królowej, za-brzmiały zupełnie jednocześnie, a potem rozległ się głuchyłoskot upadającego na podłogę ciała.Boabas nie taił zdumienia: Co mu się stało? spytał. Może także nabawił się trą-du? Nie, nie zaprzeczyła szybko. Wystawiłam na próbęjego odwagę i jak widzisz.przegrał.Każ go zanieść do jegokomnat.Kiedy czterech służących wyniosło zemdlonego Raesa zsali, Othe zapytała o człowieka, który przyniósł nieoczekiwanąwiadomość. Czeka za drzwiami, najmiłościwsza królowo. Niech wejdzie.Boabas wprowadził do sali człowieka, odzianego w wy-świechtany płaszcz, poprzez dziury którego przeświecało cia-ło.Biedak nie miał żadnej szaty pod spodem, a strzępy sanda-łów dopełniły obrazu nędzy.Królowa nie omieszkała z tego powodu zrobić uszczypli-wej uwagi: Niezbyt dbasz o swoich ludzi, o najdostojniejszy.Skóra,kości i łachmany na tym biedaku.Suffeta, znany zresztą ze skąpstwa w całym Tyrze, zrobiłminę niewiniątka: Właśnie z litości go przygarnąłem przed trzema dniami,najmiłościwsza królowo.Nie zdołał się odżywić w tak krót-kim czasie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
IndexO. CZESŁAW KANIAK ZA PRZYCZYNĽ MARYI PRZYKŁADY OPIEKI KRÓLOWEJ RÓŻAŃCA WIĘTEGO (Przykłady na maj) Tom I
Bankowicz Bożena i Marek Dudek Antoni Leksykon historii XX wieku
Showalter Gena Kroniki Białego Królika 03 Alicja Królowa Zombi
Antonia Fraser Szeć żon Henryka VIII
Antoni Ferdynand Ossendowski Lenin (1930)
ANTONIO SOCCI TAJEMNICE JANA PAWŁA II
49. Stuart Anne Książę ciemnoÂści
Margaret Way The Cattleman (pdf)
55 King Karen L. Pojedynek małżeński
Cooper Dale Moje taÂśmy, moje życie (Autobiografia agenta specjalnego FBI)