[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Sam nie mam o tym pojęcia.Reading popatrzył na niego rozczarowany.- Wszystko popsułeś, Francis.To do ciebie niepodobne, zwykle jesteś bardziej fi-nezyjny.Podejrzewam więc, że musi być jakiś ukryty powód, zapewne z twojej strony.- Błagam cię, Charlesie, oszczędz mi swojego sentymentalizmu.Reading pokręcił głową.- Muszę ją znalezć, Francis, choćby dla dobra jej siostry.Sądziłem, że i ty poczu-wasz się do odpowiedzialności.- Nie - odparł krótko Rohan i pociągnął łyk z butelki.- Ona może sobie jechać,dokąd chce, i rżnąć się z każdym, kogo wybierze.Ja z nią skończyłem.Charles wstał, wyjął Francisowi butelkę z ręki i cisnął ją do kominka.Hrabia ze-rwał się z furią, ale wyłącznie po to, by zawisnąć w objęciach przyjaciela.Stracił kontaktz rzeczywistością.Charles ostrożnie ułożył go na zaśmieconej podłodze i podszedł dodrzwi.Willis już czekał z tacą, na której była kawa i coś do jedzenia.Miał też miskę zciepłą wodą i przewieszoną przez ramię świeżą zmianę ubrania.- Co się z nią stało, Willis?- Nie wiadomo na pewno, panie Reading, ale widziano ją, jak opuszcza dom w to-warzystwie dżentelmena.Reading poważnie się zaniepokoił.Wśród gości nie było ani jednego, który nada-wałby się na towarzysza Elinor Harriman.- Przypuszczam, że to był baron Tolliver - dodał służący.- Przyłączył się do nasniedawno i chyba ma jakieś koligacje z tą damą.- Czyli panna Harriman jest bezpieczna?RLT - Prawdę mówiąc, nie jestem pewien.Pozwoliłem sobie trochę zbadać tę sytuację.Baron Tolliver wynajął powóz, aby dojechać do Calais.Wnioskuję stąd, że zaplanowałpowrót do Anglii, i to razem z panną Harriman.Charles wiedział, że ta wiadomość powinna go uspokoić, bo Tolliver był tytularnągłową rodziny.Jednak to właśnie o nim Rohan potajemnie zbierał informacje.Cóż, czastajemnic dobiegł końca.- Przynieś dużo zimnej wody, Willis.Najwyższa pora, żeby hrabia posprzątał ba-łagan, którego narobił w swoim życiu.- To prawda, sir.Charles nie czekał na powrót Willisa.Otworzył drzwi na zaśnieżony taras i wróciłdo nieprzytomnego Francisa.Był ciężki, więc Charles po prostu przeciągnął jego ciałopo podłodze, wywlókł na taras i upuścił twarzą w śnieg.To rzeczywiście pomogło.Ro-han zerwał się i znów chciał zaatakować przyjaciela.- Dość tego - zagrzmiał Charles, chwytając go za ramię.- Wystarczy użalania sięnad sobą.Wytrzezwiej i zacznij coś robić.- Mógłbym zająć się twoją przyszłą - powiedział Rohan.- Ona jest moją żoną, ty zepsuty draniu.Zresztą, obaj wiemy, że wcale nie jej pra-gniesz.Elinor wyjechała ze swoim nowo odnalezionym kuzynem i niewykluczone, żejest w Anglii.Musimy zdobyć pewność, że.Rohan szpetnie zaklął i trochę oprzytomniał.- Przywołaj mojego służącego - polecił - i każ podstawić powóz.- Willis zaraz przyjdzie - odparł Charles.- Po co jednak powóz? Ona już jest wAnglii, a tam jechać nie możesz.- Może jej grozić niebezpieczeństwo.Tollivera kazałem usunąć z mojego domu nasamym początku igrzysk, ale widocznie znalazł sposób, żeby wkraść się z powrotem.- Myślisz, że z tobą jest bardziej bezpieczna? Wątpię - odparł pogardliwie Charles.- On wcale nie jest jej kuzynem ani nawet prawowitym dziedzicem majątku Har-rimanów.Aby uzyskać spadek, przedstawił fałszywy dokument dowodzący, że córkaHarrimana zmarła we Francji.- Jak się tego dowiedziałeś?RLT - Potrafię zdobyć każdą informację.Młody Marley, książę Mont Albe, ma dokład-ne informacje o tak zwanym Marcusie Harrimanie.To jest brat przyrodni Elinor z nie-prawego łoża, nie sądzę więc, by miał wobec niej szlachetne zamiary.- To by wiele wyjaśniało.Pożar u Harrimanów od początku budził nasze wątpli-wości, a sam mówiłeś, że niedługo przed zamachem jechała twoim powozem panna Har-riman.Marcus mógł bez trudu nająć jednego ze zdemobilizowanych żołnierzy, którzywłóczą się po ulicach.Rohan polewał się zimną wodą.- Jeśli zabrał ją do Anglii, to ją zabije.A ja tu siedzę i od kilku dni piję na umór.- Może martwimy się niepotrzebnie.Przecież majątek jest obciążony długiem hi-potecznym.Co Marcus chciałby zyskać?Rohan jęknął, przyciskając dłonie do skroni.- Majątek wcale nie jest zadłużony.Ona wszystko dziedziczy, a jeśli wyjdzie zamąż, to jej syn otrzymuje tytuł.Myślę, że tak zwany baron Tolliver nie chce do tego do-puścić.- W nagłym przypływie energii podszedł do drzwi.- Willis, do diabła, co tak sięguzdrzesz?!- Już idę, milordzie - rozległ się w pobliżu głos służącego.- Powiedz mi, co robić - zażądał Charles [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •  

     

    include("menu4/14.php") ?>