[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mogłam poczuć ciepło jego oddechu na mojej szyi.Jego zapach -czysty, mydlany, prawie niekomfortowo znajomy.Jak bardzo jak sama chęćrozproszyła mnie, chciałam zatopić się w nim, oprzeć się o niego, pozwolić muotulić mnie.Wiedziałam, że część tego było wampirzą genetyką, fakt że mnie zmienił,jakieś ewolucyjne połączenie pomiędzy Mistrzem i wampirem.Ale część tegobyła dużo, dużo prostsza.- Merit.Część tego, to była sytuacja między dziewczyną i chłopakiem.Potrząsnęłam głową.- Nie, dziękuję.- Nie wypieraj się tego.Ja tego chcę.Ty tego chcesz.Wypowiedział te słowa, ale ich obłuda była zła.Irytująca.Nie słowa opragnieniu, ale oskarżenie.Tak, jakbyśmy walczyli z wzajemnymprzyciąganiem i nie byli na tyle silni, by mu się oprzeć i byliśmy przez to wgorszej sytuacji.Ale jeżeli Ethan walczył z tym, nie opierał się.Pochylił się, położył rękę namojej tali, jego ciało za moim, otarł zębami moją delikatną skórę na szyi.Drżący oddech wydobył się ze mnie, moje oczy wywróciły się, wampir we mniebył przestraszony faktem wrodzonej dominacji.Próbowałam walczyć owydostanie się na powierzchnię wschodzącego pożądania i popełniłam błądodwracając się, stając z nim twarzą w twarz.Miałam zamiar dać mu odprawę,albo odesłać go, ale on całkowicie wykorzystał moja zmianę pozycji.Przysunąłsię bliżej, położył dłonie na półkach po obu stronach mojej głowy, oprawiającmoje ciało w jego, patrzył na mnie tymi swoimi zielonymi jak emeraldy oczami.Podniósł dłoń do mojej twarzy, pogładził moje usta kciukiem.Jego oczy stałysię srebrne, pewny znak jego głodu.Jego pobudzenia.- Ethan - powiedziałam z niepewnością, ale on potrząsnął głową, jegowzrok spadł na moje usta, potem dryfowanie się skończyło.Pochylił się bliżej,jego usta tylko dotknęły moich.Drażniąc, kusząc, ale nie całkiem całując.Mojemury obronne runęły.Jego ręce zawędrowały na moje policzki, palce naszczęce, jego oddech galopował i przyśpieszał w miarę jak jego usta znaczyłyszlak na moich, wyciskał pocałunki na moich zamkniętych oczach, policzkach,wszędzie oprócz ust.- Jesteś znacznie kimś więcej.To były słowa, które mnie wciągnęły, przesądziły mój los.Mojewnętrzności roztopiły się, ciało mruczało, moje kończyny stały się powolnekiedy on pracował nad tym, żeby mnie rozbudzić, zmusić do działania.TRANSLATE_TEAMKĄSANIE PIĄTKOWEJ NOCYOtworzyłam oczy i spojrzałam na niego kiedy się odsuwał, oczy miał szerokootwarte i intensywne, szalenie zielone.Był taki piękny, jego oczy cały czasskierowane na mnie z wyrazem czystego pragnienia, złote włosy wokół jegotwarzy, niedorzeczne kości policzkowe, twarz, która skusiłaby świętego.- Merit - powiedział szorstko, potem oparł swoje czoło na moim, pytająctym samym o moje przyzwolenie, moją zgodę.Nie byłam świętą.Otworzyłam oczy szeroko, podjęłam decyzję, a następstwa niech będąprzeklęte, przytaknęłam.TRANSLATE_TEAMCHLOE NEILLROZDZIAŁ XIXTłumaczenie: DayaBeta: widmo14PODNOSZĄC FAŁSZYWY ALARMJego pierwszy ruch był zabójczym uśmiechem chłopięcej przyjemności,który przekształcił się w najbardziej erotyczny i pełen zadowolenia uśmiech,jaki kiedykolwiek widziałam.Wyraz czystej, drapieżnej satysfakcji, spojrzeniemyśliwego, który zaplanował, zaprojektował i wygrał nagrodę, który miał ofiaręw garści.Tak a propos, pomyślałam.- Nie ruszaj się - wyszeptał, po czym znów się pochylił, przymykającpowieki, kiedy przekrzywił głowę.Myślałam, że mnie pocałuje, ale zrobił to, żeby się podroczyć.To byłopreludium do jakiejkolwiek czynności, którą miał na myśli.Odcisnął pocałunekna linii mojej szczęki, potem na moim policzku, następnie uszczypnął mojągórną wargę, skubiąc ją zębami.Kiedy mnie uwolnił, wpatrywał się we mnie, potarł kciukiem moją kośćpoliczkową.Badał mnie, patrzył na mnie.Tym razem, kiedy jego rzęsy opadły,pocałował mnie w pełni, zanurzając język w jaskini moich ust.Zacisnął pięść na włosach ponad moją szyją, drażniąc się swoim językiemz moim, zachęcając mnie, żebym się zaangażowała, zaczęła walczyć, zrobiła cośpoza prostym przyzwoleniem.Chwyciłam klapy jego marynarki, przyciągając go do siebie, przyciągającjego ciepło, jego zapach, jego smak, bliżej.Przez chwilę zastanawiałam się, zanim stwierdziłam, że moje zachowanienie przeraża mnie na tyle, żebym pozwoliła mu odejść.Ethan.To nawet nie był szept, tylko mentalne wołanie jego imienia, ale jęknąłtryumfalnie, wessał w swoje usta mój język i drażnił go tarciem i żarem swoichust.Pocałowałam go, pozwoliłam mu pocałować mnie, pozwoliłam muzacisnąć dłonie na moich biodrach, zaplątać palce w materiał mojej bluzki,wsunąć ręce na moją talię i przesunąć je na plecy, przyciągając mnienieskończenie bliżej.Wydał z siebie dźwięk, warknięcie albo mruczenie, jakiśodgłos drapieżnika, który dudnił w jego gardle.Potem powiedział moje imię.Itym razem to nie było pytanie, a dźwięk zwycięstwa, żądanie nagrody nagrody [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl


  • hp include("s/6.php") ?>