[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wcale nie chcemi się spać, a furgonetka czeka na zewnątrz.Chodz, Zpiąca Królewno.- 36 - Szkarłat północyROZDZIAA 6ROZDZIAA 6Dante wysiadł z windy.Wyglądał i śmierdział dokładnie tak, jaksię czuł.Znajdował się w kwaterze wojowników, jakieś sto metrówpod silnie strzeżoną posiadłością, która należała do rasy, a mieściła siępod jednym z najlepszych bostońskich adresów.Wściekał się, główniena siebie, przez całą drogę.Dotarł na miejsce zaledwie kilka minutprzed świtem, który zwęgliłby jego skórę nadwrażliwą na ultrafiolet.Byłoby to wspaniałe zakończenie nocy, którą określić można byłotylko w jeden sposób: PpWM.Ruszył pustym białym korytarzem, który prowadził przez labiryntmu podobnych.Marzył o gorącym prysznicu i drzemce, marzył o tym,żeby przespać cały dzień.Albo lepiej, żeby przespać najbliższychdwadzieścia lat i uniknąć tego cholernego bałaganu, którego narobiłdziś na górze.- Hej, D!Przeklął pod nosem, słysząc wezwanie z drugiego końcakorytarza.To był Gideon, komputerowy geniusz i prawa ręka Lucana,szlachetnego wodza Zakonu.W całej kwaterze pełno było kamer,zapewne, więc wszyscy wiedzieli o powrocie Dantego, gdy tylkowjechał na teren posiadłości.- Gdzieś ty był, człowieku? Miałeś się zgłosić wieki temu.Dante odwrócił się powoli.- Można powiedzieć, że wpadłem w gówno.- Bez jaj.- Gideon przyjrzał mu się znad kwadratowych okularówo jasnoniebieskich szkłach, po czym zachichotał, kręcąc jasną głową.-Rzeczywiście wyglądasz nieszczególnie.I nie najładniej pachniesz.Co ci się u diabła stało?- Długa historia.- Dante wskazał na swoje podarte, zakrwawionei mokre ubranie.Zmierdziało mułem po kąpieli w rzece Mystic i niewiadomo, czym jeszcze.- Złożę potem raport.W tej chwili muszęwziąć prysznic.- Obawiam się, że prysznic musi zaczekać - stwierdził Gideon.-Mamy towarzystwo.Dante się zirytował.- 37 - Szkarłat północy- Jakie?- Och, spodoba ci się.- Gideon kiwnął zachęcająco.- Chodz.Lucan chce, żebyś przy tym był.Dante westchnął ciężko i ruszył za towarzyszem.Szli kolejnymkorytarzem, który prowadził do laboratorium technicznego, centralinadzoru i serwerowni, gdzie wojownicy odbywali większość spotkań.Za szklanymi drzwiami zobaczył trzech pozostałych wojowników:Lucana, mrocznego wodza Zakonu, Nikolaia, narwanego speca odbroni, i Tegana, najstarszego po Lucanie i najbardziej zabójczegowampira, jakiego było mu dane dotąd spotkać.W oddziale brakowało obecnie dwóch członków, gdyż Rio zostałkilka miesięcy temu ciężko ranny w zasadzce urządzonej przezSzkarłatnych i przebywał w ambulatorium, a Conlan mniej więcej wtym samym czasie zginął z ręki zamachowca samobójcy, którywysadził się w powietrze w miejskiej kolejce.Wzrok Dantego spoczął na twarzy gościa.Najwyrazniej to było totowarzystwo, o którym wspominał Gideon.Wampir wyglądał jakksięgowy.Miał na sobie ciemny garnitur, białą koszulę, szary krawat ibłyszczące czarne półbuty.Jego złotobrązowe włosy były starannieostrzyżone i nienagannie uczesane, każdy włosek na swoim miejscu.Choć był dość potężny, przypominał raczej modela z reklamydesignerskich ciuchów albo drogiej wody kolońskiej.Dante zachmurzył się i pokręcił głową.- Powiedz mi, że to nie jest jeden z kandydatów na wojowników.- To - powiedział Gideon - jest agent Sterling Chase z bostońskichMrocznych Przystani.Ochrona porządku publicznego z Mrocznych Przystani.Cóż, towyjaśniało jego wymuskany biurowy wygląd.- Czego od nas chce?- Informacji.I współpracy.Przynajmniej tak zrozumiałem.Mroczne Przystanie przysłały go tutaj w nadziei, że uzyska pomocZakonu.- Naszą pomoc? - parsknął Dante.- Chyba żartujesz.Jeszczeniedawno wampiry z Mrocznych Przystani uważały nas zasamozwańczych stróżów prawa!Gideon rzucił na niego okiem i uśmiechnął się złośliwie.- 38 - Szkarłat północy- Dinozaury, które przeżyły swoje czasy i które powinno sięwytępić.Tak brzmiało, na ile się orientuję, jedno z milszych zarzutów.Co za ironia, zważywszy, że mieszkańcy tych sanktuariów wiedlispokojne życie tylko dzięki temu, że wojownicy nie ustawali w walceze Szkarłatnymi.W średniowieczu, na długo nim Dante przyszedł naświat we Włoszech, a nastąpiło to w XVIII wieku, Zakon był jedynymobrońcą rasy wampirów.Wówczas wojowników czczono jakbohaterów.Niestety, byli zbyt skuteczni, tłumiąc każdy buntSzkarłatnych w zarodku.To sprawiło, że wampiry z MrocznychPrzystani nabrały pewności siebie i przestały się obawiać wroga.Obecnie Szkarłatnych było niewielu, choć ostatnio ich liczba zaczęłaniepokojąco rosnąć.Opracowano nawet prawa i procedurypostępowania z nimi, traktując ich, jakby byli zwykłymi przestępcami,i wierząc, że więzienie i resocjalizacja mogą stanowić rozwiązanieproblemu.Ale wojownicy wiedzieli swoje.Brali udział w rzeziach, kiedyreszta wampirzej populacji ukrywała się w sanktuariach, udając, żewszystko jest w porządku.Tak naprawdę Dante i jemu podobni bylijedynymi obrońcami rasy.I woleli działać niezależnie od krępującychpraw Mrocznych Przystani.Niektórzy mogliby nawet powiedzieć, żewbrew nim.- A teraz proszą o pomoc? - Dante zacisnął dłonie w pięści.Niemiał nastroju na politykę rodem z Mrocznych Przystani czy narozmowy z tamtejszymi idiotami.- Mam nadzieję, że Lucan zwołał tospotkanie tylko po to, żeby wypatroszyć ich wysłannika.Gideon chichotał, kiedy otwierały się przed nimi szklane drzwilaboratorium [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •