[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przesłonili to, co powinno być oczywiste.Dałem im słowo, że przyjmuję ich wizjęsprawiedliwości, a jednak nie wierzą, że dotrzymam warunków umowy.Nie sądzę, żeby moglikontrolować pocztę Stanów Zjednoczonych.Ale kto to może wiedzieć.Proszę Cię jednak,uważaj.Jestem zdania, że powinnaś przedłużyć swój pobyt w Europie, dopóki nie dam Ciznać, że jest już bezpiecznie.Julia ponownie przeczytała kluczowe zdania. Wszystkich zmylili, kierując ich w złąstronę.Sfabrykowali dowody? Sfabrykowali alibi?  Jestem obserwowany.Zadrżała. Czujęw pobliżu ich oddech.- Wiem dokładnie, jak się czujesz - powiedziała.Trzeci list był datowany prawie pięć miesięcy pózniej.W swojej pracy Vanessanapisała, że po śmierci Giny Anna Joule wyjechała w długą podróż po Europie.Najwyrazniejskorzystała z rady męża.7 marca 1974Najdroższa Anno,zniszcz ten list zaraz po przeczytaniu.Obawiam się, że wszystko się wali.Czeka naslos Nixona.Nie da się tego zatuszować.Zawsze znajdzie się jakiś donosiciel.Zawsze.I znowuTwoja mądrość się sprawdziła.Lepiej jest dążyć do prawdy.Szkoda, że Cię nie posłuchałem.Ale jeszcze nie wszystko stracone.W przeciwieństwie do Nixona, my mamy jakiś wybór.Przyjaciele nas nie opuścili.I uważam, że nasza długotrwała walka o sprawiedliwość bardzo nam się tu przydaje.Jesteśmy dobrymi ludzmi, i ty, i ja.Nie jesteśmy jakimiś potworami.Popełnialiśmy błędy, ale błędy to nie to samo co zło, prawda? Droga do piekła nie musi byćwybrukowana błędnymi ocenami, zwłaszcza że zrobiliśmy co w naszej mocy w tej sytuacji.Zadbaliśmy, aby nasza ukochana córka nie umarła nadaremnie.Jeśli się mylimy, to najwyżejprzesadziliśmy z miłością blizniego.Chcąc umieścić listy we właściwym kontekście, Julia otworzyła drugą kopertę, wktórej, jak się okazało, znajdowały się kolejne strony z dziennika posterunkowego:Nie potwierdziło się alibi żadnego ze studentów, ale mamy się tym nie zajmować.Aponadto, zważywszy na te wszystkie krążące pieniądze, nikomu nie mogę ufać.Nawet swoimludziom.Nawet samemu sobie.Wciąż za mało.Z pewnością nie były to jeszcze wszystkie dowody zebrane przezKellena.Z niepokojem sięgnęła po ostatnią kopertę.Kolejna kserokopia.Julia nagle poderwała głowę.Usłyszała trzask otwieranych drzwi prowadzących zkorytarza do sekretariatu, chociaż była przekonana, że je zamknęła.Przypomniała sobiedzwięk windy jadącej w górę, kiedy ona sama była w podziemiach biblioteki, i jak wówczaspomyślała, że winda została zaprogramowana na powracanie na główne piętro, ale dopieroteraz przyszło jej na myśl, że Rod Rutherford zawsze korzystał ze schodów, a tejzdezelowanej, starej windy najprawdopodobniej nie można było programować w ogóle.Julia nie miała gdzie się schować.Siedziała nieruchomo, czekając aż wpadnie tuEglomiś.Drzwi otworzyły się szeroko i Julia zamarła.- Naprawdę niezła jesteś - powiedziała Mary Mallard z uśmiechem.- Dobra jesteś w te klocki.IIIJulia już zerwała się z miejsca, pospiesznie wciskając wszystko z powrotem do kopert.- A ty skąd tu się wzięłaś? - zapytała ostrym tonem.- Jak tu się dostałaś?Uśmiech Mary nieco zbladł.- Rozumiem, że nadal mi nie ufasz. - Nie życzę sobie, żebyś pojawiała się w moim pobliżu.- Co się stało? Sądziłam, że mam być twoją cheerleaderką.- Machnęła niewidzialnymipomponami.- Nie pamiętasz? Hurra, hurra?- Chyba wysłałam ci e-maila z informacją, że nie powinnyśmy się spotykać.Pisarka ponownie się uśmiechnęła.- Cóż, wbrew temu, co mogłaś usłyszeć, ja nie daję sobą tak łatwo dyrygować.- I co, Mary? Przyszłaś tu i.co? Zledziłaś mnie?- Trochę.Julia pokręciła głową.- Jak się tu dostałaś? - powtórzyła, przez cały czas uważając, żeby znajdowały się podwóch stronach biurka.- Z dostaniem się do budynku nie było żadnych kłopotów.Czekałam, aż wyjdzie stądparu studentów, a oni przytrzymali mi drzwi.Dziewczyny nikt nie podejrzewa o złe zamiary.- Uniosła trzymany w ręce klucz.- A jeśli chodzi o gabinet, cóż, przyznaję, że zwędziłam ci jew Bostonie, potem zrobiłam duplikat kluczy i wsunęłam ci je z powrotem do torebki podczasnaszego spaceru w parku Common.Niezle, co?Usta Julii poruszały się bezgłośnie.- To podłe.- Dobra, może i jestem podła, a nie jestem czarująca.Praca nad książkami, jakie piszę,co nieco mnie nauczyła.Julia patrzyła za jej plecy, zastanawiając się, co się stało z Jeremym Flew albo też, czymyliła się w swojej ocenie jego obowiązków.- Okłamałaś mnie - powiedziała.- W jakiej sprawie?- Mówiąc o Czarnej Damie.Sprytnie to wymyśliłaś.- Co wymyśliłam?- %7łeby tak udawać.- Wcisnęła już koperty do torebki.Jednocześnie wymacała gazłzawiący, który Lemaster kazał jej nosić.Nigdy go jeszcze nie użyła, ale ani myślałapozwolić, żeby ten materiał dostał się w niepowołane ręce.Nie wiedziała, dla kogo Marypracuje.Wiedziała tylko, że chce, by ta kobieta na zawsze zniknęła jej z oczu.- A teraz,Mary, proszę, nie chcę już nigdy z tobą rozmawiać ani też cię widzieć.Proszę, wyjdz stąd.Dziennikarka rozłożyła szeroko ręce, a na jej kaczej twarzy pojawiła się nadąsanamina.- Julio, ja nie wiem o czym ty mówisz. - Mówię o tych wszystkich bzdurach z Czarną Damą.Od początku mnie oszukiwałaś.- Nieprawda, Julio.Nigdy cię nie oszukiwałam.- Nie? A pamiętasz, jak mnie sprawdziłaś przed spotkaniem w Białym Domu? Ale jaw końcu też zmądrzałam.Też cię sprawdziłam.Dlaczego nie powiedziałaś mi, że jesteśspokrewniona z prezydentem?Twarz Mary pociemniała.- %7łartujesz sobie, tak? Znalazłaś to na tej idiotycznej stronie internetowej.Wcale niejesteśmy spokrewnieni.Nasze pokrewieństwo to jakaś dziesiąta woda po kisielu.A to znaczy,że być może mamy wspólnego przodka, który podpisywał Deklarację Niepodległości.Dajspokój, Julio.Rozumując w ten sposób, moja rodzina jest spokrewniona z prawie wszystkimiprezydentami.- Uśmiech rozpaczy.- A twoja pewnie też.- Po prostu sobie idz.- Julio, co jest w tych kopertach? Kogo ochraniasz?- Nikogo.Chcę, żebyś sobie poszła.Mary pokręciła głową.- Tego nie mogę zrobić.Za parę tygodni ruszą prawybory w Iowa.- Pokazała natorebkę Julii.- Musimy skorzystać z tego, co tam masz, Julio.Nie możemy pozwolić, żebyfacet, który chce zasiąść w Gabinecie Owalnym, uniknął kary za morderstwo.- Wychodzę.- Obeszła biurko dookoła.- I proszę, nie próbuj mnie śledzić.- Julio, zaczekaj.Stój.Powiedz mi, co się dzieje.- Mary, zejdz mi z drogi.Dziennikarka wyciągnęła rękę.- Powiedz mi, co jest w.Julia nacisnęła zawór gazu łzawiącego, tryskając jej prosto w twarz. Rozdział 59Luty 1973I- Masz szczęście, że ona nie chce cię pozwać - powiedział Lemaster.- Musiałam się bronić!Jej mąż pokręcił głową.Stał przed toaletką z lustrem i ćwiczył z hantlami.- Może zdołalibyśmy doprowadzić do jej aresztowania za włamanie się i bezprawnewkroczenie.Ale wiedziano, że się przyjaznicie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •