[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dla Wieży.Przeklętej Wieży. Czas na tabletkę  przypomniał Eddie. Już ich nie chcę. Połknij i nie gadaj.Roland przełknął i popił zimną wodą ze strumienia, a potem czknął.Wcale sięnie zmieszał.To było smakowite czknięcie. Czy wiesz, dokąd zmierzamy?  spytał Eddie. Do Wieży. No, dobrze  powiedział Eddie  ale to tak jakbyś był jakimś ignorantemz Teksasu, który nie zna się na mapie i twierdzi, że zamierza dotrzeć do Alaski.Gdzie jest ta Wieża? w którym kierunku mamy iść? Przynieś moją torbę.Eddie zrobił to.Susannah poruszyła się i Eddie znieruchomiał, z twarzą usia-ną czerwonymi i czarnymi cieniami w dogasających płomieniach ogniska.Kiedyznów wyciągnęła się wygodnie, wrócił do Rolanda.Rewolwerowiec pogrzebał w torbie, teraz ciężkiej od nabojów z innego świa-ta.Znalezienie tego, czego szukał, wśród tych niewielu pamiątek jego dawnegożycia, nie zajęło mu wiele czasu.%7łuchwa.308 %7łuchwa mężczyzny w czerni. Zostaniemy tu jakiś czas  stwierdził  aż wyzdrowieję. Czy wtedy będziesz wiedział?Roland się uśmiechnął.Dreszcze ustępowały, pot wysychał na chłodnym wie-czornym wietrze.Mimo to oczami duszy widział te postacie, tych rycerzy, przy-jaciół, kochanki i wrogów z dawnych lat, powoli idących w górę, migających muw okienkach i znikających.Widział czarny i długi cień Wieży, w której zostalizamknięci, cień padający na równinę krwi, śmierci i bezlitosnej próby. Ja nie  odparł i wskazał na Susannah. Ale ona.tak. A wtedy?Roland podniósł żuchwę Waltera. Ona kiedyś przemówiła. Spojrzał na Eddiego. I znowu przemówi. To niebezpieczne  rzekł spokojnie Eddie. Tak. Nie tylko dla ciebie. Nie. Kocham ją, człowieku. Tak. Jeśli ją skrzywdzisz. Zrobię to, co będę musiał  stwierdził rewolwerowiec. A my się nie liczymy? Prawda? Kocham was oboje.Rewolwerowiec spojrzał na Eddiego i ten zobaczył, że policzki Rolanda lśniączerwono w blasku węgli dogasającego ogniska.Płakał. Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.Wciąż zamierzasz tam dojść, prawda? Tak. I będziesz szedł do końca. Tak.Do samego końca.Obojętnie, co się zdarzy.Eddie spojrzał na niego z miłością, nienawiścią i całą udręką człowieka, którystracił resztki nadziei na to, że zdoła wywrzeć jakiś wpływ na jego myśli, pragnie-nia i uczynki.Drzewa szumiały na wietrze. Mówisz jak Henry, człowieku. Eddie też zaczął płakać.Nie chciał te-go robić.Nienawidził płakać. On też miał wieżę, tyle że nie była mroczna.Pamiętasz, jak opowiadałem ci o wieży Henry ego? Byliśmy braćmi i chyba byli-śmy rewolwerowcami.Mieliśmy tę Białą Wieżę i on, w jedyny sposób, jaki znał,poprosił mnie, bym towarzyszył mu do niej, więc dosiadłem konia, gdyż był mo-im bratem, kapujesz? I dotarliśmy do niej.Znalezliśmy tę Białą Wieżę.Niestetyokazała się zabójcza.Zabiła go.I zabiłaby mnie.Widziałeś, w jakim byłem sta-nie.Uratowałeś nie tylko moje życie.Ocaliłeś moją pieprzoną duszę. Eddieuścisnął Rolanda i pocałował go w policzek.Na wargach poczuł smak jego łez.309  A więc? Znów na koń? Naprzód, znowu spotkać się z tym człowiekiem? Rewolwerowiec milczał. Chcę powiedzieć, że nie spotkaliśmy tu wielu ludzi,ale wiem, że gdzieś tam są, a tam, gdzie jest jakaś Wieża, są też i ludzie.Czekaszna człowieka, bo musisz się z nim spotkać, a w końcu forsa jedzie, a gówno idziealbo przemawiają kule zamiast dolców.A więc jak? Na koń? Na spotkanie z tymczłowiekiem? Jeśli ma to być jedynie powtórka tamtej parszywej historii, to obojepowinniście zostawić mnie na żer krabom. Eddie spojrzał na Rolanda podkrą-żonymi oczami. Ja już siedziałem w bagnie.Jeśli czegoś się dowiedziałem, totego, że nie chcę umrzeć brudny. To nie będzie to samo. Nie? Chcesz powiedzieć, że nie jesteś uzależniony?  Roland milczał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •