[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie słuchali jednak ostrzeżeń, jakich jeszcze przed wyruszeniem z ZiemiPodstawowej z pewnością udzielali im bardziej doświadczeni wędrowcy.Zagrożeniem, jakie na nich spadło, jednym z bardzo wielu możliwych, były elfy.Podszedł Mac. Wykonaliśmy pobieżną analizę w tej jamie.Atakowały elfy.Rany obronne znalezliśmytylko na trollach.Elfy najwyrazniej przekroczyły i rzuciły się na ludzi.Na odprawach Maggie widziała zapisy z takich zdumiewających napadów,wyprowadzanych znikąd przez okrutnych łowców i zabójców. Palisada by im nie pomogła przeciwko przekraczającym napastnikom. Nie, ale piwnice by pomogły, a też ich pewnie nie zbudowali.Trolle wpadły podostrzał.Do diabła, mogły zwyczajnie tędy przechodzić, może nawet próbowały pomóc.Miałypecha, skoro tak rzadko się je ostatnio spotyka.I zle się to dla nich skończyło, bo domyślam się,że ci tutaj nie widzą żadnej różnicy między trollami a elfami. Więc zaczęli strzelać w jedne i drugie. Na to wychodzi. Dzięki, Mac.Geoffrey ciągle stał obok niej. Moja matka& moja matka została porwana.I& Rozumiem.Ale to nie były trolle.Proszę spojrzeć. Wskazała małego Carla bawiącegosię zabawkami ku radości kilkorga dzieci w burych koszulach. Tak się zachowują trolle.Jeślichcecie tutaj przetrwać, musicie zrozumieć realia Długiej Ziemi.W waszym przypadku, jeśligdzieś w wykrocznej okolicy krążą elfy, musicie zaakceptować trolle.Pomogą wam zbierać zpól, stawiać spichrze, kopać studnie.A co najlepsze, będą odstraszać elfy.Zdawało się, że brat Geoffrey z trudem może się z tym pogodzić.Ale w końcuzareagował pozytywnie. Jak możemy sprowadzić do nas trolle?Trudne pytanie, a w każdym razie nieodpowiedni moment, skoro trolle wyrazniewycofywały się z ludzkich światów. Bądzcie dla nich mili.Na początek sugeruję, żeby z pomocą mojej załogi pochowaćciała tych trolli obok ciał waszych zabitych.Niedługo każdy troll na tym świecie i na wszystkichinnych dowie się, że okazaliście im szacunek.Aha, przed odlotem pomożemy wam też wykopaćjakieś piwnice.Jako środki obrony antykrokowej.Jasne? No i palisadę, na wszelki wypadek&Pracowali aż do wieczora. Kiedy zaszło słońce, miejscowi zebrali się, by posłuchać pieśni trolli z  Franklina.Wkrótce potem zabrzmiały odpowiedzi jak echa spoza zamglonego horyzontu, te dalekie dziwniesię łączące z bliskimi; wołania płynęły i wzlatywały nad ziemią, zlewały w jedną wielkąsymfonię.A jednak kryła się w tych dzwiękach jakaś pustka.Ten świat, podobnie jak wszystkiezamieszkane przez ludzi, z wolna tracił swoje trolle.Cisza zalegała wzdłuż Długiej Ziemi, jakbynastąpiło wielkie wymieranie, szalała straszna zaraza.Co za niezwykłe zjawisko, myślała Maggie.Nie mogła sobie przypomnieć żadnegoprecedensu, niczego podobnego w przeszłości  to mniej więcej tak jakby wszystkie słonieopuszczały Afrykę.Zwiat naturalny odrzucał ludzi.Nawet jej trolle czuły się dziwnieniespokojne, a ona postanowiła wypuścić je, gdy pojawią się sygnały, że chcą odejść.Już niedługo, myślała zrezygnowana, pojawią się żądania z licznych farm, by ściągnąć zpowrotem trollowych robotników, i że już najwyższy czas, by rząd coś z tym zrobił& Benjamin Franklin wisiał nad Nową Czystością jeszcze przez dwa dni, nim wzniósł sięwysoko, przekroczył i zniknął. ROZDZIAA 39Oczywiście Sally znała świat, do którego przybyły.I oczywiście ten świat był nowy dlaJansson.Wszystko, tak jak Szczelina, jak każda Ziemia poza Niskimi, było dla niej nowe.Wędrowały trzy tygodnie od Szczeliny, by się tu dostać, trzy tygodnie zwykłego przekraczania ispadania przez czułe punkty.Jansson podejrzewała, że Sally mogłaby tu dotrzeć szybciej, alestarała się, by nie tylko były wciąż w ruchu, ale także pozostawały ukryte.A z trollami nie możnapodróżować szybko  te ich potężne ciała potrzebują dużo jedzenia.Codziennie.Z ostatniego czułego punktu wynurzyły się w krajobrazie, który był prawie, ale niecałkiem pustynny.Stanęły w szerokim wąwozie z podziurawionymi przez jaskinie urwiskami poobu stronach.Na dnie wąwozu rosło kilka karłowatych drzew, leżały szczątki kamiennego mostui stał budynek, wielka sześcienna masa gładkiego czarnego kamienia.Powietrze było tak suche,że zdawało się wysysać wilgoć z ciała.Jansson odruchowo rozejrzała się za cieniem.Sally dobrze pamiętała ten świat.Nieoficjalnie nazwali go Prostokątami, kiedy dziesięćlat temu trafili tu razem z Joshuą i Lobsangiem.Zwiat przegranej inteligencji, jak się zdawało, iśmierci.Zwiat, gdzie Joshua znalazł piękny szafirowy pierścień.Zwiat, który przez ostatniedziesięciolecie wydawał się niezmieniony, jeśli nie liczyć pozostałości po pózniejszych gościach:odciski butów w pyle, blizny po ogniskach, chorągiewki wyznaczające archeologiczne wykopy, anawet trochę śmieci, plastikowych pudełek i porwanych toreb.Trollica z młodym odeszła szukać wody, jedzenia i cienia.Sally ułożyła Jansson wygodnie pod poskręcanym drzewem, na prymitywnym legowiskuz ich zrzuconego ekwipunku, przykrytą jednym kocem ratunkowym.Potem sprawnie rozpaliłaognisko  nie potrzebowały ciepła, ale mogło odpędzić zwierzęta. Rozumiem, że już tu byłaś  powiedziała Jansson. Razem z Joshuą, lata temu.Ajesteśmy tu, bo tutaj są trolle.Albo gdzieś niedaleko.Ukrywają się.Taką masz teorię, choć niewiem, na czym ją opierasz.Sally obojętnie wzruszyła ramionami.Jansson sądziła, że rozumie.W czasie podróży Sally znikała co jakiś czas  na kilkagodzin, na dzień, czasem na dłużej.Podłączała się do tej swego rodzaju sieci kontaktów iinformacji, jaką sobie zbudowała.Jansson podejrzewała, że samej Sally trudno byłobyprzeanalizować docierające do niej z różnych zródeł rozmaite pogłoski.Jeśli trafi tutaj, toznajdzie trolle albo trolle ją znajdą  tyle podpowiadał jej instynkt.Jansson mogła tylko miećnadzieję, że strzępy informacji i wewnętrzne przeczucia okażą się dla Sally dobrymprzewodnikiem.Przestała się zastanawiać.Pytanie pewnie też nic nie da.Sally zawsze była małomówna,owszem, ale takie wybiórcze milczenie było jednym z jej najbardziej irytujących zwyczajów.Kiedy Jansson odpłynęła w sen, Sally poszła na polowanie.Dno wąwozu jest podejrzaniepłaskie, pomyślała; takie samo wrażenie odniosła, kiedy tu się znalazła za pierwszym razem.Całkiem jakby to była pojedyncza wielka płyta  być może kolejny artefakt, jak sam budynek.Pod ścianami widziała zbocza osypisk, tu i tam walczyła o przetrwanie zielona ekstremofilnaroślinność lubiąca upał i suszę.Na pierwszy rzut oka nic się tu nie poruszało, żadne zwierzęta,ptaki czy owady.Sally to nie peszyło; gdziekolwiek pojawia się jakaś zieleń, żyją teżroślinożercy, którzy się nią żywią, oraz drapieżniki żywiące się roślinożercami.To kwestiacierpliwości.Musiała tylko zaczekać.Nigdy nie zabierała żywności  nie do tej nieskończonejspiżarni, jaką była Długa Ziemia.Wystarczy jej jakaś jaszczurka czy dwie, czasem ryjówka. Przykucnęła przy stromej ścianie wąwozu, w cieniu skalnego urwiska [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •  

     

    /15.php") ?>