[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Na Boginię! Wyglądasz okropnie.Połóż się.Obiecuję, że nikomunie powiem.- Soterius uśmiechnął się ze znużeniem.- Po tym, jakludzie widzieli, jak zawróciłeś tego żywiołaka, połowa z nich uważa, żejesteś bogiem.A druga połowa nie chce ci się narazić.- Ile czasu minie, zanim armia będzie mogła wyruszyć do domu?Soterius przystawił krzesło do pryczy Trisa.- Senne uważa, że minie kilka dni, zanim będziemy mogli dostać siędo ruin.Większość grodu i zamku wciąż płonie.Mamy wielu rannych,głównie wśród tych, którzy nie zdołali uciec przed żywiołakiem.Właśnie widziałem się z Esme.Mówi, że około trzystu ludzi nie będziew stanie podróżować przynajmniej przez tydzień, a może nawet dłużej,mimo uzdrawiania.A jakichś pięciuset powaliła gorączka, nie bralinawet udziału w ostatniej bitwie.Ich w ogóle nie powinno się ruszać,jeśli nie chcemy przywlec ze sobą tej cholernej zarazy.- Potrząsnąłgłową.- Esme mówi, że mniej więcej połowa tych, którzy zachorowali,umrze.A nie jest to lekka śmierć.Krwawią z uszu i nosa, cierpią nadyzenterię i trawi ich gorączka mimo panującego zimna.Nie wiemjeszcze, ile jest ofiar śmiertelnych.- Tysiąc sześćset osiemdziesiąt dziewięć - wyszeptał Tris.- Skąd to wiesz?- Powiedziano mi.- Esme i Eallon ci powiedziały?- Nie.Zmarli.- Cholera.Tris spojrzał w oczy Soteriusowi. - Jak tylko będę w stanie jechać konno, wracam do Shekerishet.Cośstało się z Kiarą.Muszę też zapanować nad tymi plotkami, zanimzupełnie wymkną się spod kontroli.- W takim stanie nie możesz podróżować, Tris - Soterius byłzaniepokojony.- Jazda zajęłaby ci pięć dni.Musiałbyś jechać ostro, aśnieg jest głęboki.Poza tym nie wiemy, ilu pozostało zwolennikówCuranea.Były ataki na wozy z zaopatrzeniem, strzelcy w lesie.- Wyślij zatem ze mną dwudziestu ludzi.Muszę jechać.- Pojadę z tobą.- Tris podniósł wzrok i zobaczył Coalana stojącego wwejściu do namiotu, z rękoma wspartymi na biodrach.- Będę cipotrzebny.Soterius wziął głęboki oddech i w końcu skinął głową.- Jak sobie życzysz.Przygotowanie zaopatrzenia zajmie ze dwa dni, atobie będzie potrzebny ten czas, żeby uzgodnić plany porządków zSenne i Rallanem.- Zamilkł na chwilę.- A jeśli w Lochlanimar ktośocalał.- Nie ocalał.Duchy z nekropoli powiedziały, że nikt nie przeżył.Sampomogłem w przejściu żołnierzom i mieszkańcom grodu.Soterius sposępniał.- Nikt? Curane naprawdę nie miał pojęcia, jak bardzo igra z losemprzywołując tego żywiołaka, prawda?Tris dostrzegł cienie wspomnień w oczach Soteriusa.Przyjacielpamiętał z własnego doświadczenia furię żywiołaka, który zaatakowałmieszkańców schwytanych w pułapkę za murami cytadeli.- Wygląda na to, że nie - Tris westchnął.- Musimy też powstrzymaćwojsko od rozwleczenia zarazy.Esme i Fallón będą musiały podjąćdecyzję co do każdego człowieka, zanim ktokolwiek będzie mógłopuścić szeregi armii.Aącznie ze mną i tymi, którzy ze mną pojadą.Wiesz, jak wielu ochotników Scirranish mieliśmy z różnych wiosek.Niemożemy pozwolić, żeby rozproszyli się na cztery wiatry, roznosząc zesobą chorobę.Ojciec musiał kiedyś zatrzymać w polu dwie dywizjeprzez czterdzieści dni, aż gorączka się wypaliła.Soterius oparł się o krzesło i potrząsnął głową.- To będzie trudne.I tak ledwo udaje się nam ich wykarmić.Przetrzymanie ich jeszcze jeden miesiąc nie będzie łatwe, nawet jeślibędzie to tylko kilkuset ludzi.Już mamy problemy z ochotnikami.Niesą zawodowymi żołnierzami.Zatrzymywał ich tu lęk przed tym, żeCurane przejmie tron, nie mamy jednak dość żołnierzy, żeby ichpilnować, jeśli postanowią się wymknąć.A jeśli pomyślą, żezostawiasz ich tu na śmierć, to dojdzie do zamieszek.- Wiesz, że nie to mam na myśli - burknął Tris.Ból głowy i straszliweznużenie sprawiały, że był rozdrażniony.- Nie mam jednak ochotypanować w kraju zmarłych, a tym będzie Margolan, jeśli ta choroba sięrozprzestrzeni.Jeśli poddadzą się panice i uciekną, to zawloką ją doDhasson i Isencroftu.Nie uda nam się zapanować nad zarazą, jeśli jąstąd wypuścimy.Soterius skinął głową.- Rozumiem.Jednak większość tych żołnierzy to rolnicy i robotnicy.Niektórzy z nich już się zastanawiają, czy to nie jest kara za to lub tamtozesłana na nas przez Staruchę.Na pewno będzie słychać takie głosy.Abędzie jeszcze gorzej, jeśli zaraza się rozprzestrzeni.Ludzie krótkoupatrują przyczyn epidemii w złych humorach ciała i szybko zaczynająszukać winnego.- Tym bardziej nie możemy dopuścić do rozprzestrzeniania się zarazy- powiedział Tris.- W Margolanie dość już było rozlewu krwi.Dośćśmierci.- Wiedział, że Soterius zrozumie to, co czuł.- Trzeba położyćtemu kres. Soterius milczał przez chwilę.- Co się stanie, kiedy wrócisz do Shekerishet? Tris odwrócił wzrok.- Zajmę się sytuacją.- Wiesz, uświadomiłem sobie, że od wyjazdu dostałem zaledwie kilkalistów od Alle.A jeden z nich był tak bardzo zniszczony, że nie mogłemwiększości z niego przeczytać.Jeden z nich zamoczył się i atrament sięrozmazał.Te dwa, które dotarły bez zniszczenia, miały poluzowanepieczęcie.Po ich przeczytaniu zastanawiałem się, czy w ogóle czytałamoje listy.- Spojrzał w oczy Trisowi.-A co, jeśli ktoś się postarał,żebyśmy nie mieli żadnych wieści od Kiary i Alle, i żeby one niedostawały od nas listów? Ktoś, komu zależało na tym, by podkopaćpozycję Kiary.- Masz kogoś konkretnego na myśli? Soterius wzruszył ramionami.- Nie.Jednak nie podobają mi się zbiegi okoliczności, a jest ich tu zbytdużo.Nie wierzę też ani przez chwilę, że Kiara lub Carroway cięzdradzili.Tris przymknął oczy.- Kiedy wrócę do Shekerishet, stanę przed wyborem.Będę mógłuwierzyć im na słowo, albo zajrzeć im do duszy.Moja moc możeusunąć wszelkie wątpliwości, albo pogrążyć ich bez litości.Czy mamzaufać i potem ciągle się zastanawiać? Czy też mieć pewność,ryzykując zniszczeniem wszystkiego?- Moja matka powiedziałaby, że masz iść za głosem serca.Tris otworzył oczy i spojrzał na przyjaciela.- Kocham ją, Ban.Nawet jeśli te plotki są prawdziwe.Jednak dwór.Soterius położył mu dłoń na ramieniu. - Jedna katastrofa na raz, dobrze? Uporządkuj sprawy tutaj.A jaznajdę dwudziestu ludzi, którym powierzyłbym własne życie, żebypojechali z tobą.Wszystko może się jeszcze zdarzyć, zanim dotrzesz dopałacu.Odpowiedzi mogą stać się oczywiste. Tego się boję, Banie - powiedział cicho Tris.- Tego właśnie sięobawiam. Rozdział dwudziesty dziewiątyCarroway przechadzał się po swoim nowym więzieniu tam i zpowrotem.Po tym, z jaką łatwością wymknął się strażnikom wGospodzie pod Wściekłym Smokiem, nie był zaskoczony, kiedyHarrtuck czuł się zmuszony przenieść go do lepiej zabezpieczonej celiw wieży wartowniczej przy wewnętrznym murze Shekerishet [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •