[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może myśli, że to na nas działa.- Od razu przychodzi mi na myśl pies, który liże sobie penisa.Fe.- Wydawało mi się, że to ty masz obsesję na punkcie męskiegoorganu.- Tylko we właściwej scenerii - powiedziałam.Obejrzałam się, alebiegacz już dawno zniknął.- Myślisz, że wróci?- Chciałabyś.Przez chwilę szłyśmy w milczeniu.Szlak prowadził na porośniętelasem zbocze.Z prawej mogłyśmy spojrzeć w dół, przez konary drzewwidać było Ogród Japoński w Washington Park.- Ta randka odebrała mi wszelką ochotę na spotykanie się zkimkolwiek - powiedziała Louise.- Jedna randka i już masz dość? Wzruszyła ramionami.- Naprawdę nie zależy ci na małżeństwie? - zapytałam.- Ani nawetna trwałym związku?Już kiedyś o tym rozmawiałyśmy, ale miałam poczucie, że muszęsprawdzać, czy nic się w tej kwestii nie zmieniło.- Nieszczególnie.Mówiąc to, czuję się jak dziwoląg, ale jestemszczęśliwa, będąc sama.Lubię mieć swoje mieszkanie dla siebie.Lubięrobić, co chcę.A ponieważ nie chcę mieć dzieci, nie ma powodu,żebym koniecznie musiała z kimś być.- A nie brakuje ci seksu?Wzruszyła ramionami, jakby było jej wstyd przyznać, że nie jestkipiącą burzą hormonów. - Wiesz, kiedy śpię w jednym łóżku z facetem, mam zawsze kłopotyz zaśnięciem.Chyba wolę spędzić zimę z puchową kołdrą niż zmężczyzną.- Ale byłaś całkiem szczęśliwa ze Scottem, prawda?- To było bardzo dawno temu.Pierwiastek nowości sprawiał, że tobyło do zniesienia.- Czy był kiepski w łóżku? - zapytałam i poczułam, jak zalewa mnierumieniec.Nie potrafiłam uwierzyć, że zadałam to pytanie.Znałyśmy się natyle długo, że swobodne rozmowy o umiejętnościach mężczyzn, zktórymi się spotykałyśmy, były na porządku dziennym, ale nigdy niepytałam o Scotta i ich wspólną przeszłość.Nie byłam nawet do końcapewna, czy chcę to wiedzieć.- Był uważny.Spostrzegawczy - powiedziała Louise.- Szybko sięuczył.Wyobrażam sobie, że od tamtego czasu sporo się nauczył -dodała lubieżnie.- A czemu chcesz to wiedzieć?- Z czystej ciekawości - wymamrotałam.- Należy do facetów, którzy we śnie otaczają cię ramieniem ichrapią prosto w ucho.Nie mogłam spać w takich warunkach.Ty byśmogła?- Chyba tak.Lubię się do kogoś przytulić.- Hej, a o co chodzi z tym ostatnim weekendem?- zapytała nagle.- Scott chciał jechać z tobą do Roseburga.- Postanowiłam jechać w sobotę i zostać tam na noc.To za daleko,żeby wracał sam, więc powiedziałam mu, żeby nie jechał.Tak naprawdę to Cassie, zgodnie ze swoimi przewidywaniami,uprzedziła mnie do całej sprawy i nie mogłam znieść myśli o spędzeniuze Scottem tak długiego czasu sam na sam w samochodzie.Niechciałam też, by pracował w ogrodzie rodziców, jakby był potencjalnym zięciem, który stara się zrobić dobre wrażenie.Nie miałam pewności, co czuję do Scotta.Był miły; lubiliśmyprzebywać w swoim towarzystwie; gdy w końcu użyłam nowegowibratora, mężczyznie, którego sobie wyobraziłam, dałam jego twarz;ale wciąż nie wiedziałam, co z tego wynika.Nie byłam pewna, czy todość, żeby zburzyć przyjacielską beztroskę, która nas wszystkichłączyła; co bez wątpienia by się stało, gdybyśmy ze Scottemprzekroczyli granicę przyjazni.- Wydaje mi się, że był rozczarowany - powiedziała Louise.Czaiłam się z pytaniem, czy jej zdaniem Scott coś do mnie czuje, ajeśli tak, czy jej to przeszkadza.Ale nie mogłam się zmusić, by wypowiedzieć je na głos.To byłozbyt krępujące.Nie miałam pewności, czy potrafiłaby zdobyć się naszczerą odpowiedz.No, bo co niby miałaby powiedzieć? Na pewnostwierdziłaby, że jest jej to obojętne, bez względu na to, jak duży byczuła dyskomfort.W przeciwnym razie wyszłaby na szalenie zaborczą.- Przejdzie mu - powiedziałam.Zrównał się z nami kolejnyprzystojny biegacz, kiwnął głową i pobiegł dalej.Gdy oddalał siętruchtem, patrzyłyśmy na jego napinające się pośladki.- Myślisz, żemogłybyśmy któremuś podstawić nogę, żeby go zatrzymać?- Ty jesteś tą napaloną, więc to zrób.- A pomożesz mi zawlec go w paprocie, żebym mogła się do niegodobrać?- Nie ma sprawy.- Jesteś prawdziwą przyjaciółką.- Jakbym o tym nie wiedziała. 27DODATKI W KOLORZE STAREGO ZAOTA- Powiedz, że nie spotkasz się z tym facetem - jęknęła Cassie.Siedziała na moim łóżku, podczas gdy ja przymierzałam różnesandały, żeby sprawdzić, które najlepiej pasują do bladoróżowejsukienki w kwiaty, jaką sobie uszyłam.- Spotkam się.Zrzuciłam brązowe sandały i włożyłam te z wąskimi paskami wkolorze starego złota.Miały płaskie podeszwy, więc moje nogiwyglądały na krótsze, niżbym chciała, ale brązowe były zbyt ciężkie imasywne.Uniosła brwi, sugerując, że sama siebie oszukuję i że ona wie, cosię tak naprawdę święci.- Co jest? - zapytałam.- Nic, nic.Jeśli naprawdę chcesz się z nim umówić, to zrób to.Było to stwierdzenie, które wywołało we mnie pragnienie, bywytrząsnąć z niej to, co chodziło jej po głowie.Nie wiem, dlaczegozawsze pytam ją o radę, skoro praktycznie nigdy się do niej nie stosuję.- No, powiedz.Czy twoim zdaniem to jest skazane naniepowodzenie? - zapytałam. Spojrzała na mnie.Nie odpowiedziała.- Bo ja uważam, że to ma pewne szanse.On jest chyba w porządku -ciągnęłam bez przekonania.- Więc rób, co uważasz za słuszne.- Nie jesteś nawet w połowie tak nieszkodliwa, jak ci się wydaje -powiedziałam jej.Uśmiechnęła się.W ciągu ostatniego tygodnia uświadomiłam sobie, że mojeurodziny zbliżają się szybkimi krokami.Jeszcze trzy tygodnie iprzekroczę trzydziestkę.Jeśli szybko czegoś nie zrobię, nadal będęsama.Cztery miesiące temu mój plan znalezienia partnera wydawał sięprosty i oczywisty, ale jakimś sposobem czas przeleciał mi przez palcei nie posunęłam się ani o krok do przodu.Chyba że wziąć pod uwagę Scotta.Ale skoro nie ciągnęło mnie do niego od samego początku, może tooznacza, że nie ma między nami chemii.Być może nasze wzajemneprzyciąganie zbudowane jest jedynie na bazie znajomości idostępności.Tylko co bym pomyślała, gdybym poznała go na neutralnymgruncie, a nie jako byłego chłopaka Louise?Och, skarbie, chodz do mamy.Tak bym pomyślała.Zanim podejmę jakieś kroki w tym kierunku, chciałam się upewnić,że mój Jedyny nie czeka na mnie gdzieś za rogiem.Nie chciałamprzegapić szansy na znalezienie idealnego partnera tylko dlatego, żepoddałam się za szybko i zaczęłam kręcić z własnym przyjacielem.Niechodziło mi o jak najszybsze załatwienie sprawy.Tak więc znowu rzuciłam się na ogłoszenia, zarówno w gazetach,jak i w Internecie. Oregonian",  Willamette Week",  Yahoo!", AOL", Feil! Hyperkoblingsreferansen er ugyldig.", Feil! Hyperkoblingsreferansen er ugyldig.".Przejrzałamwszelkiego rodzaju ogłoszenia osobiste, napisałam do każdegomężczyzny w pożądanym zakresie wiekowym, który miał wyższewykształcenie, nie palił i nie robił wrażenia kompletnego szaleńca.Znalazłam ich mniej, niż można się było spodziewać.I byli takzdesperowani, że często natykałam się na tego samego mężczyznę nadwóch czy trzech stronach.Jeśli chodzi o mnie, to przeszukiwanie wszystkich witryn i gazetbynajmniej nie świadczyło o desperacji.Raczej o zorganizowaniu.Sprawnym działaniu.Podejściu praktycznym.Taka byłam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •