[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bez względu napowód czuła się zdrowa i pełna energii.I nie tylko lepiej ni\ przed chorobą, ale te\ lepiej ni\kiedykolwiek w \yciu.Była dziwnie świadoma swojego ciała, a mięśnie i stawy wydawało się, \epracują w niemal magiczny sposób.Jedyny problem w tym, \e jest głodna.Musiała zaanga\owaćcałą siłę woli, \eby nie skoczyć na blondyna w dole, Phila.Wiedziała, \e jest jej bratem, ale.te\człowiekiem.Wyczuwała po\ywną, \yciodajną substancję płynącą w jego \yłach.Elektryzującypłyn, którego potrzebowała, \eby przetrwać.Skocz na niego, szeptała jej część umysłu.Poppyzmarszczyła czoło i usiłowała odpędzić tę myśl.Poczuła, \e coś w buzi dra\ni jej dolną wargę, iodruchowo dotknęła tego kciukiem.Ząb.Lekko zakrzywiony.Oba jej kły były długie, ostrozakończone i wra\liwe.Niesamowite.Delikatnie potarła nowe zęby, a potem ostro\nie badała jejęzykiem.Docisnęła je do wargi.Skurczyły się do normalnych rozmiarów.Je\eli pomyślałaby o człowieku pełnym krwi jakwiśnie soku, wyrosłyby znowu.Hej, patrzcie, co potrafię!Ale nie zawracała głowy dwóm ponurym chłopakom zakopującym dół.Spojrzała dookoła,starając się czymś zainteresować.Dziwne, ale miała wra\enie, \e nie jest to ani dzień, ani noc.Mo\e nastąpiło zaćmienie Słońca.Było za ponuro jak na dzień, ale o wiele za jasno jak na noc.Widziała liście na klonach i szary hiszpański mech zwisający z dębów.Wokół mchu latałymaleńkie ćmy, dostrzegła ich blade skrzydełka.Kiedy popatrzyła w górę, przeraziła się.Naniebie coś się unosiło - gigantyczna okrągła rzecz, pora\ająca srebrzystym blaskiem.Poppypomyślała o statku kosmicznym, obcych światach, a\ w końcu dotarta do niej prawda.Toksię\yc.Zwyczajny księ\yc w pełni.A wyglądał na tak wielki i powalający blaskiem dlatego, \eona ma zdolność ostrego widzenia w nocy.Dlatego te\ zauwa\yła ćmy.Wszystkie jej zmysłybyły wyostrzone.Wokół niej unosiły się smakowite zapachy: małych gryzoni i drobnych ptaków.Powiew wiatru przyniósł apetyczny aromat królika.Bardzo wyraznie te\ słyszała.Raz odwróciła głowę, gdy zaszczekał pies tu\ obok.Dopiero po chwili zorientowała się.\e odgłos dobiegał zdaleka, zza cmentarza.Tylko wydawał się bliski.Zakład, \e potrafię te\ szybko biegać, pomyślała.Czuła mrowienie w nogach.Chciała wybiecw cudowną, przesycenie rozkosznymi zapachami noc.Pragnęła się z nią zjednoczyć.Teraz byłajej częścią.- James - odezwała się, nie wypowiadając słowa na głos.Umiała to robić odruchowo.Uniósł wzrok znad dołu.- Poczekaj - odpowiedział w ten sam sposób.- Zaraz kończymy, mała.- A pózniej nauczysz mnie polować?Skinął lekko głową.Włosy opadały mu na czoło i wyglądał uroczo niechlujnie.Poppy miaławra\enie, jakby wcześniej Jamesa nie znała, bo teraz odbierała go nowymi zmysłami.Dostrzegała nie tylko jedwabiste brązowe włosy, zagadkowe szare oczy i zgrabne umięśnioneciało.Wyczuwała te\ zapach zimowego deszczu, bicie serca drapie\cy i srebrzystą poświatęmocy.Umysł prosty i bystry, ale jednocześnie łagodny i niemal melancholijny.Teraz jesteśmypartnerami w polowaniu, powiedziała mu ochoczo.Uśmiechnął się na potwierdzenie, choć.wgłębi duszy się martwił.Był albo smutny, albo zły o coś, co przed nią ukrywał.Odpędziła tęmyśl.Głód ustąpił.Czuła się dziwnie.Jakby miała trudności z oddychaniem.James i Phillipstrzepnęli brezent i rozwinęli pasy sztucznej trawy, \eby przykryć grób.Jej grób.Zabawne, niepomyślała o tym wcześniej.Le\ała w grobie - powinna czuć odrazę albo przera\enie.Nie czuła.W ogóle nic nie pamiętała od momentu, kiedy zasnęła w swojej sypialni, do chwili,kiedy się obudziła, słysząc wołanie Jamesa.Poza snem.- Dobra.- James zło\ył brezent.- Mo\emy iść.Jak się czujesz?- Hm.Trochę dziwnie.Nie mogę wziąć głębszego oddechu.- Ja te\ nie.- Phil dyszał cię\ko i ocierał czoło.- Nie wiedziałam, \e kopanie grobu to takacię\ka robota, James przyjrzał się Poppy.- Wytrzymasz drogę do mojego mieszkania?- Hm.Chyba tak.- Poppy nie wiedziała, o czym on mówi.Jak to czy wytrzyma? I cotakiego jest w jego mieszkaniu?- Mam tam kilku bezpiecznych dawców - powiedział James - Wolę, \ebyś nie chodziła poulicach.Tam ci będzie dobrze.Poppy nie drą\yła tematu.Z trudem myślała trzezwo.James kazał jej się schować na tylnymsiedzeniu integry.Sprzeciwiła się.Musiała siedzieć z przodu i czuć na twarzy nocne powietrze.- Dobrze - zgodził się w końcu.- Ale przynajmniej zasłoń twarz ręką.Pojadę bocznymidrogami.Nikt cię nie mo\e zobaczyć Poppy.A kto miałby ją zobaczyć? Ulice świeciły pustkami.Powietrze, które owiewało jej policzki,było chłodne i przyjemne, ale nie ułatwiało oddychania.Za nic nie mogła wziąć pełnegooddechu.Serce mocno waliło Poppy, wargi i język miała suche jak pergamin.I ciągle brakowało jejtlenu.Co się ze mną dzieje? Nagle pojawił się ból.Upiorne drętwienie mięśni, podobne do skurczy,która chwytały ją w czasie biegów w podstawówce.Jak przez mgłę pamiętała, co mówiłanauczycielka wuefu. Skurcze chwytają, kiedy mięśnie dostają za mało krwi.To wołanie mięśnizagłodzonych na śmierć".Au, boli.Boli.Nie dała rady nawet zawołać Jamesa na pomoc.Chwyciła się drzwi i starałaoddychać.Kaszlała, charczała, ale nic nie pomagało.Wszędzie łapały ją skurcze, a teraz dostałajeszcze takich zawrotów głowy, \e widziała świat za zasłoną migoczących światełek.Umiera.Jednak coś poszło nie tak.Czuła się, jakby tu tonęła.Rozpaczliwie usiłowała znalezć dostęp do tlenu.Na pró\no [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •