[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wiesz, co? Ten twój facet był zupełnie do dupy!- Tomek!- Jeśli pozwolił ci marznąć.- Skąd pewność, że Jacek był, a nie jest? Może tylko wyjeżdża i wróciza kilka dni?- Gdyby miał do kogo wracać, nie byłoby cię tutaj ze mną.Całeszczęście, że w sali było ciemno.Przynajmniej niewidział oślego wyrazu mojej twarzy.Chociaż prawdopodobnie się godomyślał, bo znów wydał z siebie ten diaboliczny rechot. Siedziałyśmy w tym przeklętym internacie zupełnie odcięte od świata.%7ładnych przepustek, rozrywek, odwiedzin.Władze Akademii wymyśliłynowatorski sposób na podniesienie poziomu sesji dyplomowej.Zcisłyareszt w ośrodku, gdzie w czasie stanu wojennego przetrzymywanointernowanych.Na początku to nawet fajnie wyglądało.- Jak na obozie, co, dziewczyny? - W Gośce odezwała się staraharcerka.PO dwóch tygodniach odosobnienia zaczęłyśmy się buntować.- Co to jest do ciężkiej cholery? Dlaczego nie możemy się widywać zrodziną? - krzyczała Iwona w pokoju opiekuna.- Regulamin dopuszcza wizyty tylko w nagłych wypadkach - wyjaśniłspokojnie.- Nie widziałam dziecka od szesnastu dni.- jęczała Justyna, szalejącaz niepokoju o Jaśka.- To pani prywatna sprawa.Trzeba było dokonać wyboru wcześniej.Albo macierzyństwo, albo studia.Tych rzeczy nie da się pogodzić.- Do tej pory nie było problemu! Dopóki jakiś kretyn nie wymyśliłtego cyrku! - wrzasnęła Agniecha do żywego poruszona widokiempłaczącej już Justyny.- Pani obraża Senat Akademii.To może pociągnąć za sobą przykre dlapani konsekwencje.- Pan wie, gdzie ja mam pana konsekwencje?- Agnieszka, daj spokój.Widzisz przecież, że tego automatu nic niewzrusza - wyjątkowo przytomnie zauważyła Kama.- Szkoda zdrowia!- Ja tutaj zwariuję! %7ładnych imprez, nawet starego walkmana mizabrali.W czym, kurwa, przeszkadza muzyka? - %7łycie Agaty traciło sens,kiedy nie mogła wyskoczyć do klubu chociaż raz w tygodniu.Z brakujakiegokolwiek zródła ukochanych dzwięków musiało zamienić się w cośw rodzaju koszmaru. - Dobrze, proszę pana, ja wszystko rozumiem, ale czemu nie możemychociaż spotykać się ze sobą wieczorami? - Asi nic chyba nie mogłowytrącić z równowagi.To ona zawsze mitygowała, uspokajała, studziłatemperamenty.- Widują się panie przy posiłkach i konsultacjach.Także w czasiewolnym.Ale po dwudziestej drugiej obowiązuje cisza nocna.Maciepanie wypoczywać.Sesja bardzo wyczerpuje.- Przepisy to jedno, życie drugie.Przecież nikt nie musi wiedzieć, żeurządzamy sobie babskie pogaduszki?- Pewnie! - poparła Gośkę Iwona.- Nie zamierzamy robić imprezy.Chcemy tylko porozmawiać, jak normalni ludzie.Nie o nauce! Poza tymto śmieszne, żeby pakować nas do łóżek o dziesiątej.Jesteśmy dorosłe!- Proszę tego dowieść, przestrzegając regulaminu.Odpowiadam zapanie przed rektorem i nie będę tolerował żadnych wyskoków.- Nie, ja nie mogę! Jeśli zwykła rozmowa to wyskok.Ktoś tu siępieprzną! w głowę! Anka! - zwróciła się do mnie Agnie-cha.- Odezwijsię! Spróbuj wytłumaczyć temu.Tej osobie, że to nie jest ani obózkoncentracyjny, ani karna kompania! Przestępców traktuje się bardziejpobłażliwie niż nas!- Nie sądzę, aby tego pana mogło cokolwiek przekonać.Przeszedłchyba specjalne szkolenie albo pranie mózgu.W każdym razieporozumienie się z nim jest niemożliwe.A co do naszej sytuacji to mamwyjątkowo nieprzyjemne skojarzenia.Siedzimy tutaj odizolowane odświata, jak młode zakonnice w nowicjacie.A jedyne nasze zajęcieprzypomina mi los średniowiecznych benedyktynów przewalającychopasłe tomiska.Należy się cieszyć, że nie kazali nam ich przepisywać.Wdodatku trafiłyśmy pod opiekuńcze skrzydła kogoś, przy kim wysiadasurowa przeorysza irlandzkich magdalenek.- Ale dałaś czadu z tym kościołem - wyłkała, nie wiem z podziwem,czy rozpaczą Justyna.Rzecz jasna rozmowa nicze- go nie zmieniła.Przesiedziałyśmy w tym naukowym klasztorze bitychsześć tygodni.Na dwa dni przed końcem karceru do mojego pokojuwszedł nasz serdecznie znienawidzony opiekun.- Ma pani gościa.Pół godziny.- On chyba jednak był cyborgiem, nieprzejawiał absolutnie żadnych ludzkich uczuć.Pobiegłam do sali wizyt,przejęta niezwykłością wydarzenia i trochę wystraszona, bo cóż to zanagła sprawa rodzinna mogła skłonić automat do zastosowanianadzwyczajnego punktu regulaminu.Otworzyłam drzwi:- Jacek! Nie mogę uwierzyć, że to naprawdę ty! Jak się tutaj dostałeś?- Napisałem podanie do dziekana.Zezwolił na spotkanie z powodunadzwyczajnych okoliczności.- Jesteś wyjątkowym człowiekiem.Boże, nigdy w życiu nie cieszyłamsię tak na czyjś widok! - Serce biło mi radośnie.Więc jednak! Wrócił.Zależy mu na mnie.Bo czyż inaczej dokładałby tylu starań, aby się zemną zobaczyć? Może potrzeba nam było tego rozstania, odosobnienia,żeby przemyśleć to wszystko, poukładać.- To najpiękniejszy prezent,jaki mogłeś mi ofiarować! - W uniesieniu zarzuciłam mu ramiona naszyję [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl