[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co takiego powiedział Brin Issa, gdy wraz z synem schodził zdachu Archiwum? Zapytał, czy chłopak wie, co go czeka.A ten odparł, że tak.Finnen poczuł, jak robi mu się jeszcze zimniej.Ponieważ Niraj sprawiał wrażenie tak cholernie pewnego siebie,Finnenowi zwyczajnie nie przyszło do głowy, że brat Kairy możezapłacić za fałszywą śmierć dziewczyny.A przecież to było oczywiste.Brin Issa ukarał syna za to, że nie przypilnował siostry i pozwolił jejzginąć.Finnen odwrócił się i zjechał Schodami Miedzianymi na placSiepaczy.W kieszeni ciążyła mu kartka, którą otrzymał tradycyjnąmetodą, przez posłańca.Treść znał na pamięć, nie była zresztą jakośszczególnie skomplikowana: Artysta malarz, poeta, śpiewak i kompozytor Kes Finnen jestzaproszony do domu Brina Issy.W planie lekka kolacja oraz rozmowa zgospodarzem o tym, co obu panów interesuje.Gość może wybraćdowolny dzień, pod warunkiem że zjawi się wieczorną porą.Styl notki był strasznie staroświecki; wcześniej Finnen myślał, żetakim językiem posługują się wyłącznie bohaterowie sztuk. Rozmowa z gospodarzem o tym, co obu panów interesuje.Chłopak nie miał wątpliwości, że oznacza to wypytywanie go ookoliczności śmierci Kairy.Sądził, że jest na to przygotowany, ale taknaprawdę nie był.Wiadomość dostał przed dwoma tygodniami i od tegoczasu wciąż odwlekał termin wizyty.Przecież Issa nie podał konkretnejdaty.Spodziewał się kolejnej notki, tym razem bardziej naglącej, a możenawet kilku mechanicznych służących, którzy siłą zawloką go do ojcaKairy.Ku jego zdziwieniu nic takiego nie nastąpiło.Miał za to uczucie,że od jakiegoś czasu jest obserwowany.Mógł się mylić, owszem, alewrażenie pozostawało.Od placu Siepaczy ruszył biegiem, niezbyt szybkim, bo namokrych od rozpaćkanego śniegu schodach łatwo się było pośliznąć.Biegł, żeby się rozgrzać, a także dlatego, że potrzebował ruchu.Ostatniozbyt dużo czasu spędzał w swojej pracowni, gdzie malował i niszczyłkiepskie obrazy, pisał jeszcze gorsze wiersze, a przede wszystkimopychał się wysokokalorycznymi przysmakami i rozmyślał o tym, jakieżycie jest paskudne. Prawda wyglądała tak, że Finnen czuł się oszukany, na dobrąsprawę sam nie wiedząc przez kogo.Przez kulawego mężczyznę zinnego świata, którego mimo starań nie potrafił odnalezć? Przez Kairę?Cała ta sprawa z upozorowaniem śmierci dziewczyny była początkiemczegoś większego, jakiejś historii, w której on, Finnen, mógł odegraćjedną z głównych ról.Ale teraz niespodziewanie został zepchnięty do roli statysty, cobardzo mu się nie podobało.Na pocieszenie zostawał kulawymężczyzna, którego co prawda jeszcze nie odnalazł, ale wciążpozostawał on sekretem jego i tylko jego.Inna rzecz, że świadomośćposiadania tajemnicy dawała dość dziecinną satysfakcję.Zdyszany, zatrzymał się przy Halach i już normalnym krokiemzszedł do domu Issy.Na widok potężnej bryły budynku poczuł niepokój,ale też przypływ adrenaliny, której brakowało mu ostatnimi czasy.Namurach rury wyginały się w kształt wielkich jak sadzawki oczu, rolęzrenic pełniły dyski z wypolerowanego srebra i złota.Sprytnymechanizm sprawiał, że w kilkusekundowych odstępach czasu opadałymetalowe powieki, dzięki czemu wyglądało to tak, jakby cały dommrugał żartobliwie do przechodniów.Finnen wzdrygnął się i jednocześnie pożałował, że nie przyszedł tuwcześniej.Potrzebował takiego właśnie wstrząsu.Być może w jakimśsensie ta wizyta mogła sprawić, że znów znajdzie się na pierwszymplanie.Stał chwilę w śniegu, smakując własny strach i podniecenie.Rozpierała go chęć działania.Pchnął bramę i znalazł się na terenieposiadłości.Dom był naprawdę wielki, ciągnął się przez niemal ćwierćdługości schodów.Finnen obszedł go dookoła, podczas gdy powiekipodnosiły się i opadały, a po gigantycznych oczach biegały pająkowateautomaty czyszczące.Chłopak usiłował dopasować to, co pamiętał zwnętrza, do tego, co widział teraz na zewnątrz, ale nie bardzo muwychodziło.Mrugająca budowla, pełna przybudówek, kopuł, wież iwieżyczek, była skomplikowana nawet jak na standardy Lunapolis.W kilkunastu oknach na parterze płonęły świetlikowe lampki,pierwsze i drugie piętro pozostawało ciemne.Za to jeszcze wyżej, napoddaszu, jaśniało jedno okno.Finnen doszedł do wniosku, że to nie jest blask świetlika, lecz świecy albo lampy naftowej.Kolejny dowód na staroświeckie upodobania właściciela?Podszedł bliżej.Jego stopy zostawiały czarne, mokre ślady wbiałym puchu.Znieg już nie padał, ale za to zbliżała się noc, więcwidoczność tak czy inaczej była kiepska.Jeśli zamierzał coś zrobić,powinien się spieszyć.Ze zdziwieniem uświadomił sobie, że to jest właśnie to, czegochce.Sprawdzi, co znajduje się w pokoju na poddaszu, a potem dopieropójdzie na spotkanie z Issą.Oczywiście istniała spora szansa, że w tympokoju nic ciekawego nie ma i Finnen świetnie o tym wiedział.Tuż pod oknem rosło stare, bezlistne drzewo zimnorośli.Chłopakchwycił najniższą gałąz i podciągnął się.Znieg posypał mu się na oczy iza kołnierz, chłód wstrząsnął całym ciałem.Wzdłuż kręgosłupa spłynęłastrużka lodowatej wody [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl