[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lata pracy z pacjentami stoją-cymi na granicy życia i śmierci nauczyły go dyplomacji, alerównież utwierdziły w przekonaniu, że nie należy ukry-wać prawdy.Alicja od kilku godzin próbowała się uporaćze świeżo zdobytą wiedzą.Wspominała swoje życie.Wydarzyło się w nim tyledobrych rzeczy! Była szczęśliwa.Miała wokół siebiekochających ludzi.Zawsze czuła, że los jej sprzyja.Ufałamu.Teraz zastanawiała się, czy słusznie.Może Dariama rację z tą swoją ostrożnością i podejrzliwością wobecświata? Choroba sprawiła, że piękny, poukładany światAlicji legł w gruzach.Dlaczego? Dlaczego właśnie ona?- nie mogła nie zadać sobie tego pytania.A dlaczegonie? - szeptał przekornie cichy chłodny głos na samymdnie duszy.Bardziej wyczuła, niż usłyszała za plecami cichy szmer.Oderwała wzrok od kojącej zieleni drzew i spojrzała przezramię.Serce drgnęło radośnie.W drzwiach stała Dariai patrzyła na matkę z uśmiechem.Podeszła i przytuliłają bez słów.Alicja poczuła ciepło obejmujących ją ramioni w tym samym momencie spłynął na nią spokój.Nie byłasama.Na wojnie, do której się szykowała, będzie miała potężnych sojuszników.Postanowiła zrobić wszystko, by ichnie zawieść.Daria przysiadła na skraju łóżka i zerknęła krytyczniena bladą twarz matki.- Przestraszyłaś mnie - powiedziała z wyrzutem.94-Nie tylko ciebie.Przepraszam.To się już nie po-wtórzy - odparła cicho Alicja Sulima i się uśmiechnęła.Pierwszy raz od kilku dni.- Tak się cieszę, że cię widzę.Powinni mi przepisać twoje wizyty w ramach terapii.-Wyciągnęła rękę i pogładziła córkę po policzku.Nagledo niej dotarło.- Jakim cudem przyjechałaś tak szybko? Dopiero dziś ra-no poprosiłam doktora Olewicza, żeby cię zawiadomił.- Wczoraj zadzwonił do mnie tata.- Daria postarałasię, żeby jej głos zabrzmiał obojętnie.Alicja uniosła brwi.Tego się nie spodziewała.Celowonie poruszała tego tematu w rozmowie z mężem.Terazpomyślała nagle, że choroba może mieć pozytywne skutki.Wcześniej jakoś nie przyszło jej to do głowy.Może uda sięrozwiązać zadawniony konflikt.Skoro Krzysztof pierwszyodezwał się do córki - co dotąd wydawało się całkowicienierealne - to znaczy, że widział powagę sytuacji.Zagrożeniebyło duże i nie mógł postąpić inaczej.Albo wykorzystałjej chorobę jako pretekst, by ściągnąć Darię do Krakowai nie stracić twarzy.Niezależnie od motywacji, dla Alicjiliczyło się w tej chwili tylko to, że obok siedzi jej córka.Tak bardzo pragnęła zjednoczenia na nowo rodziny! GdybyKrzysztof pogodził się z Darią, Alicja dostałaby dodatkowąbroń i potężny zastrzyk energii do czekającej ją walki.Niezamierzała jednak niczego przyspieszać.Najlepiej będzie,jeśli sprawy potoczą się własnym rytmem.- To dobrze - powiedziała tylko.- Obiecaj mi coś, ko-chanie.Bądz wobec niego cierpliwa.Daria skinęła głową.- Jak się czujesz ? - spytała.- W tej chwili - doskonale.- Mamo! Pytam poważnie.95- Nie wiem, jak to określić.Czuję się dość.dziwnie.Nie mam siły ani ochoty wstać z łóżka, ale nic mnie nieboli.Chorego człowieka powinno coś boleć, prawda? Pozatym.- nie dokończyła.- Poza tym?- Jestem przerażona.- Alicja spojrzała na córkę zalęk-nionymi oczami dziecka.Muszę być podwójnie silna, za siebie i za nią, pomyślałaDaria.Kiedyś matka była w jej świecie punktem odniesie-nia, oparciem, zródłem siły, z którego czerpała w trudnychchwilach bez ograniczeń.Teraz role się odwróciły.Miała obawy, czy sprosta zadaniu, ale przysięgała sobie w duchu,że wytrwa, cokolwiek się stanie.- Dzień dobry.Jak się czuje moja nowa pacjentka? - Dok-tor Olewicz wszedł cicho i stanął przy łóżku Alicji.Towarzy-szył mu Krzysztof Sulima.Lekarz zerknął pobieżnie na kartęinformacyjną, a potem spojrzał pytająco na Darię.- To moja córka Daria - odezwała się Alicja.- Naprawdę? To ta mała blondyneczka z warkoczami,która jeszcze tak niedawno zawzięcie grywała mazurkiChopina?Uśmiechnął się, widząc zaskoczenie na twarzy dziew-czyny.- Mój syn Kacper chodził do szkoły na Topolowej.Byłw klasie skrzypiec - wyjaśnił.Daria więcej nie potrzebowała.Oczywiście, KacperOlewicz! Jej pierwsza szkolna sympatia.Już wiedziała,dlaczego nazwisko lekarza wydało jej się znajome.Nieskojarzyła doktora z chłopcem, który wieki temu grał dlaniej najpiękniejsze czardasze, z którym toczyła zawziętedyskusje literackie i biegała na Sławkowską na najlepszelody w Krakowie.96Daria uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę.- Cieszę się, że mogę pana poznać.Co słychać u Kacpra?Nie widziałam go od lat.- Cóż, skończył Akademię Muzyczną i gra w FilharmoniiKrakowskiej.Od pewnego czasu przygotowuje się do wy-stępów indywidualnych z kwartetem smyczkowym.W głosie lekarza zabrzmiała duma, a Daria poczułalekkie ukłucie zazdrości.No proszę, widocznie nie każdylekarz narzuca potomstwu własną wizję świata!- Dobrze, że pani przyjechała.Wsparcie rodziny jestbardzo ważne podczas leczenia.- Rozumiem.Powie mi pan, jakie macie plany?- Oczywiście.Zapraszam do mnie.- Wskazał jej drzwi,po czym zwrócił się do Krzysztofa Sulimy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl