[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bagaże pojechały wcześniej.Okazało się, że pogoda jest nielotna, musiałem więc całą dobę czekać w hotelu.Poprosiłem,żeby ściągnięto z powrotem mój bagaż z lotniska, ale gospodarze znikli, bo wizytę uznali zazakończoną, a w hotelu powiedziano mi, że bagażu cofnąć się nie da.Przesiedziałem więc whotelu całą dobę nawet bez szczotki do zębów, a co gorsza bez żadnego kawałka papieruzadrukowanego po polsku.Sam na sam z bułgarskim telewizorem.Podróże te okaleczyły mnie w tym rozumieniu, że po odejściu z rządu nie umiałempodróżować.Byłem przyzwyczajony, że odwożą mnie na lotnisko, odbierają, przeprowadzająwejściem dla VIP-ów, sadzają gdzie mam siedzieć, wiozą.Innymi słowy byłem jak gdybyprzewożoną pocztą.Ja nawet swojego paszportu nie oglądałem na oczy.Gdy to się urwało,zachowywałem się na lotnisku jak chłop ze wsi, który nie umie podróżować.- Wyjeżdżał pan jako rzecznik także do krajów zachodnich.Były to wizyty prywatne?- Wyjąwszy Austrię, odbywałem podróże nie na zaproszenie rządów krajów odwiedzanych, aszczerze mówiąc nawet nie pytając ich o zgodę.162 - Miał pan paszport dyplomatyczny?- Oczywiście.Formalnie jezdziłem na zaproszenie polskich ambasadorów.Celem tychpodróży było robienie propagandy, tzn.odbywanie konferencji prasowych za granicą imówienie o sprawach polskich do innych dziennikarzy niż ci w Warszawie.Chodziło o to,żeby inni dziennikarze wprowadzali polskie problemy na światowe forum prasowe.- Udawało się?- Raczej tak.W ten sposób jezdziłem do Paryża, Londynu, Madrytu, Genewy, Nowego Jorku.Pierwszą taką podróż odbyłem do Francji.Wyjechałem w momencie, gdy w Polsce zostałaresztowany jakiś Francuz.Cała prasa francuska opisywała to wydarzenie, oburzając się nanieludzkie postępowanie reżimu w Polsce.Wyjeż dżając z Warszawy wiedziałem już, żeFrancuz będzie wypuszczony, ale poprosiłem o nieujawnianie tego do czasu, aż znajdę się wParyżu.- Sprytne.- Na dziedzińcu ambasady, pod Pałacem Talleyranda udzielałem wywiadu telewizjifrancuskiej.W trakcie, gdy byłem na planie, podano mi kartkę.Przeczytałem ją na oczachtelewidzów i oznajmiłem, że obywatel francuski właśnie wyszedł na wolność.W ten sposóbskoncentrowałem uwagę całej prasy francuskiej.- Czyli to wszystko było wyreżyserowane?- Tak, w przeciwnym razie pies z kulawą nogą nie zainteresowałby się sprawami polskimi istanowiskiem naszych władz.Dopiero po raz pierwszy z okazji mojego pobytu dziennikarzefrancuscy przyszli do polskiej ambasady.Było ich chyba ze stu, wielka heca propagandowa,podejmowałem ich lunchem.Wcześniej prasa bojkotowała takie imprezy w ambasadzie podpretekstem stanu wojennego w Polsce.- Sam pan wpadł na pomysł tych półprywatnych podróży?- Sam.I nie pomyliłem się co do ich celowości.Np.w Sztokholmie jako pierwszyprzedstawiciel polskiego rządu spotkałem się ze szwedzką Polonią.Jej reprezentanci tłumnieprzyszli do naszego konsulatu i była to swoista rewelacja polityczna.Rozpadły się na tym tleniektóre ugrupowania emigracyjne, tych co przyszli na spotkanie ze mną, wyrzucono zjakiegoś związku Polaków.Odpowiadałem na wszystkie pytania, godziłem się nawet, żeby kamera tych emigrantówtowarzyszyła mi podczas spaceru po Sztokholmie.- Przyjmowały pana miejscowe władze?- Zwykle tak.Chociaż nie były to oficjalne wizyty, zawsze ktoś z rządu mnie przyjmował.- Kurtuazja?163 - Nie tylko kurtuazja ale zwyczaj albo zainteresowanie polskimi sprawami.Ale np.wWaszyngtonie przyjmowano mnie na stosunkowo niskim szczeblu.Rozmawiał ze mną szefUSIA (Agencji Informacyjnej Stanów Zjednoczonych) i asystent podsekretarza stanu, którymbył wówczas Simons, obecny ambasador USA w Warszawie.- Kontaktowano się z panem w tej sprawie jeszcze w Polsce czy też już na miejscu?- Raczej na miejscu.W Madrycie przyjął mnie rzecznik rządu.We Francji, ponieważ było tojeszcze przed zawieszeniem stanu wojennego nie przyjął mnie nikt z rządu.Spotkałem sięjedynie z sekretarzem socjalistów Kościuszko i z byłym ministrem Michelem Poniatowskim.W Wielkiej Brytanii przyjął mnie wiceminister spraw zagranicznych.Doszło tam dociekawego wydarzenia.- Wywiad dla Sekcji Polskiej BBC?- Tak.Rząd brytyjski zabiegał wówczas o likwidację zagłuszania BBC w Polsce.Sprawa tabyła omawiana w parlamencie.Wiceminister spraw zagranicznych rozmawiał zatem ze mnągłównie na ten temat.Wyjeżdżając z Warszawy, byłem upoważniony do oświadczenia, żepolski rząd jest gotów podjąć negocjacje.- Od kogo dostał pan takie upoważnienie, od Jaruzelskiego?- Tak. Co do zasady - miałem powiedzieć w Londynie - to jesteśmy gotowi się zgodzić.Ale w zamian za zaprzestanie zagłuszania strona brytyjska miała się zobowiązać doobiektywizmu w relacjonowaniu polskich spraw.No i mieliśmy to jeszcze negocjować.W Londynie odwiedziłem kierownictwo BBC, na obiedzie był też dyrektor Sekcji PolskiejAleksander Smolar.Zapytał mnie, czy zgodzę się udzielić wywiadu.Zawahałem się, aleodpowiedziałem twierdząco.- Na własną odpowiedzialność? Był to nie lada precedens.- Uhm.Treść wywiadu nie była istotna, ważny był właśnie ten precedens [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl