[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tym razem doczekał się wnuczki.Po otrzymaniutak szczęśliwe] wiadomości były dyrektor natychmiast pojechałw odwiedziny do córki.Dziwnym trafem w pociągu poznałniezwykle miłego starszego pana, który również doczekał się, żejego synowa uczyniła go dziadkiem.Tylko że on miał wnuka.Kiedy obaj panowie zgadali się o szczęśliwych wydarzeniach wich rodzinach, postanowili, na wniosek nowo poznanego, opićten fakt w wagonie restauracyjnym.Mając już dobrze w czubie,nieznajomy zwierzył się Malinowskiemu, że wiezie swojejsynowej piękny prezent  szczerozłotą bransoletkę, zaśwnuczkowi postanowił podarować, naturalnie po dojściuchłopca do pełnoletności, sygnet, który już przeszło sto lat jestw rodzinie.Ponieważ pod wpływem jarzębiaku również i panRobert zrobił się bardzo rozmowny, wywiadowca MO musiał wzamian wysłuchać doskonale sobie znanej historii bransoletkiw kształcie węża, której zakochany naczelnik tak lekkomyślniesię pozbył.Robert Malinowski nawet nadmieniał, że gdybymógł, to chętnie by odkupił klejnot, nie bacząc na jego dalszą,tragiczną historię. To byłoby przecież przestępstwem  zauważył drugi zdziadków. Co najmniej paserstwo.Mógłby pan mieć z tegopowodu wielkie nieprzyjemności, gdyby sprawa się wydała.Naczelnik tylko machnął ręką: Już ja bym umiał tym razem tak schować to świecidełko,żeby go nikt nie odnalazł.A za dwadzieścia parę lat, kiedy całasprawa albo się wyjaśni, albo ulegnie przedawnieniu,podarowałbym ten klejnocik wnuczce w dniu jej ślubu.Tak jakmiałem zamiar podarować córce.Pan Bogdan Wietrzyk nawet się nie domyślał, że posiada ażtrzech  aniołów stróżów pilnie śledzących każdy krok tegoobrotnego handlowca.Wprawdzie wywiadowcy rozszyfrowali całą prawie działalność byłego kierownika komisu, wykryli wszystkie jegokontakty, a nawet rozszyfrowali najbardziej tajne transakcje, tojednak musieli w końcu stwierdzić, że śledzony przez nichczłowiek na pewno nie jest posiadaczem złotej bransoletki zbłękitnym szafirem.Dzielny badylarz, pan Stefan Lanota, nadal wprost ojcowskąopieką otacza pewne zgrabne i przystojne dziewczę, któreprzedtem nieraz samotnie spędzało czas w kawiarniEuropejskiej.Ogrodnik wynajął tej miłej dziewczynie ładnypokoik u pewnej samotnej wdowy.Podobno jego podopiecznawolałaby własną spółdzielczą kawalerkę, ale badylarz odmówił,tłumacząc się dużymi stratami, jakie ostatnio poniósł.O tychwszystkich kłopotach ogrodnika doskonale wiedział majorKaczanowski, który  opiekował się badylarzem równietroskliwie, jak innymi podejrzanymi.Ale i w tym wypadku MOmusiała dojść do przekonania, że błękitny szafir nie stał sięwłasnością Lanoty.Obywatel angielski, John Bobesson, zawarł z  Centro-zapem ogromną transakcję, bardzo korzystną dla obydwustron.Wielkie dostawy maszyn do budującego się w Polscezakładu przemysłu kluczowego.Kiedy dyrektor po złożeniupodpisu pod tym kontraktem wyjeżdżał do Anglii, abyzorganizować produkcję i wystarać się o kredyty, spotkała goniemiła przygoda.Celnicy, jak stado sępów, rzucili się napasażerów odlatujących do Anglii i przetrząsnęli dokładnie ichbagaże.Wszystkich też, nie wyłączając nawet misterBobessona, poproszono do rewizji osobistej.Plony tegowielkiego  nalotu były wręcz znikome.Podczas całego lotupasażerowie komentowali to zdarzenie.Opinie były na ogółzgodne: najprawdopodobniej chodziło o narkotyki.Niktjednak, nie wyłączając bogatego przemysłowca, nieprzypuszczał, że szukano pewnego złotego drobiazgu zniebieskim oczkiem.Znowu upłynęło parę tygodni.Pozornie nic się nie działo.Pewnego dnia jednak na biurku majora Kaczanowskiegozadzwonił telefon.Kiedy oficer milicji podniósł słuchawkę, w aparacie odezwał się głos przyjaciela, kapitana MO: Zawiadamiam pająka, że mucha wpadła w sieć. Kto? Gdzie?! W Kołobrzegu.%7łona kelnera w miejscowej restauracji.Zaraz: przyślę ci telefonogram z tamtejszej powiatówki.Doręczona majorowi kartka papieru zawierała kilka zdań:PKMO.Kołobrzeg.Stop.Zawiadamia się St.KMO, że wdniu 8 sierpnia o godzinie szesnastej w sklepie Jubileraprzy ulicy Pierwszej Armii zatrzymana została obywatelkaMarianna Kaleta.Stop.Kaleta usiłowała oddać do wycenybransoletkę złotą w kształcie węża z niebieskim kamieniem.Stop.Bransoletkę zatrzymano.Stop.Marianna Kaleta poprzesłuchaniu zwolniona pod nadzór.Stop.Natychmiastpodać dyspozycje.Stop.Tego samego dnia wieczorem major Kaczanowski siedział wpociągu ruszającym z Dworca Wschodniego do Kołobrzegu.ROZDZIAA XIKelner z  FregatyChociaż dansing dopiero się zaczynał, sala restauracyjna byłanabita, a stoliki zajęte.Nic dziwnego.Druga połowa lipca.Pełnia sezonu nad morzem. Fregata", gdyby była trzy razywiększa, i tak by nie pomieściła wszystkich amatorów tańca.Wiadomo.Do Kołobrzegu ludzie przyjeżdżają nie tylko nawypoczynek, ale także po rozrywkę.Jak osiwiały w bojach stary wódz ogląda pole przyszłej walki,tak doświadczony kelner, pan Edzio, uważnie badał swój rewir.Ogromny rewir, bo aż dwanaście stolików, ale w sezoniewszędzie brakuje ludzi, a jednocześnie goście się denerwują, żemuszą długo czekać na obsługę.Stoliki były wprawdzie zajęte,ale pana Kalety to nie cieszyło.Oto dwa złączone razem.Przy nich tłoczy się aż trzynaścioromłodych ludzi.Wzięli krzesełka od sąsiadów.Studenciaki z pobliskiego obozu w Grzybowie.Na pewno ta gromadka zabawisię wesoło, wyskacze na parkiecie, nie opuszczając ani jednejkolejki.Ale jakie zamówienia? Kawy, kilka kawałków tortu, półbutelki oraz dużo, dużo wody sodowej.Ile na tym możnazarobić?Przy trzech innych stolikach dyżurują miejscowe  mewki.Podwie przy każdym.Przed nimi także filiżanki z kawą.PanEdward Kaleta nie może złego słowa powiedzieć na tedziewczyny.Jeśli podłapią odpowiedni  towar , kelnerowidadzą dobrze zarobić.Ale czy podłapią? W porcie stoi tylkojeden  duńczyk.A i to skończy! ładować kamionkę i równo ześwitem odpływa.Załoga, co miała na wydanie, już zdążyłaupłynnić, a teraz pracuje nad przygotowaniem statku do drogi.Na rodakach  mewki nie bardzo się obłowią.To przeważnienaród wczasowy, a wiadomo, że w domach FWP zatrzęsieniebabek.Można liczyć na ten stolik po lewej stronie od przejścia.PanEdzio od razu zauważył, że ci dwaj starsi panowie i te dwie nienajmłodsze panie są w strojach odpowiednich na wieczór dolokalu.Po sposobie studiowania karty przez to towarzystwowidać, że potrafią docenić, jaką rozkoszą życia jest sztukakulinarna i jeśli będą zadowoleni, to wiedzą, że uczuciewdzięczności najłatwiej, od kiedy Fenicjanie wynalezlipieniądze, objawiać w brzęczącej monecie.Przy dwóch stolikach siedzą Szwedzi.Jak na zimnokrwistychmieszkańców Skandynawii są zbyt ożywieni.Na pewno od ranatrąbili  sowieckoje szampanskoje na plaży.Teraz wypiją podwa kieliszki i będą mieli dosyć.Przyjętym przez Szwedówzwyczajem, powszechnie stosowanym przez nich na Wybrzeżu,podeprą głowy blatem stolika i nieruchomo będą tkwili aż dozamknięcia lokalu.Tacy goście nie zdążą zrobić większegorachunku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl