[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sam przekaz piosenki był niejasny.Przekaz był niejasny pewnie po to, by ten Miller, ku któremu tę pio-senkę wokalista Kazik prawdopodobnie kierował, mógł sobie pomy-śleć: - E, to nie o mnie.I \eby nie musiał się obra\ać.I wilk syty, i owca cała.I \adnych procesów, wszystko bezpieczne.A \e narrator piosenki powtarzał w refrenie słowa brzydkie, całośćsprawiała wra\enie piosenki niezale\nej i odwa\nej.Elegancko.Piosenkę powtórzono razy wiele.A\ nagle włączono co innego.Pi-janiusieńki mistrz wstał więc i poprosił, by znów zaśpiewał wokalistao imieniu Kazik.Chciał się upodlić ostatecznie.I naturalnie - Kazik zaśpiewał.Ale kiedy mistrz ponownie wstał ipoprosił o piosenkę Kazika, zauwa\ono, \e sobie \artuje.I Kazika,owszem, pani barmanka puściła, ale mistrza ju\ nie chciała obsłu\yć.I bardzo dobrze.Mistrz wyruszył do Zwisu, ale nie dotarł, poniewa\zatoczyło nim w stronę domu, gdzie odnalazł wolne łó\ko.Jedyne łó\ko.Od dawna wolne.Od dawna.I śniło się mistrzowi, \e stoi w pełnym świetle.I ma dwanaście lat.A potę\ny dorosły krzyczy histerycznie, \ąda od niego rzeczy niemo\li-wych.A mistrz odmawia.- Podobno jest ju\ środa - pomyślał mistrz, obudziwszy się w środę.I rzeczywiście - była to środa.Mistrz spojrzał przez okno.KierownikMałego Rynku stał jak co dzień.Więc świat nie uległ zagładzie.98Nadal nastoletni zmutowani deskorolkarze tłukli swoimi deskami.Nadal akordeonista z Mikołajskiej grał na akordeonie jedną z czterechpiosenek.Nadal przy stolikach pod parasolami siedzieli turyści.- A godzina która jest? - wrzasnął mistrz.Wiadomo, dziewczyna nieprzyjdzie, ale przecie\ on musi być.Włączył nerwowo radio, to był jegojedyny, prócz bicia zegara i hejnału z Wie\y, wyznacznik czasu.Skrót wiadomości.Jedenasta trzydzieści.Pobiegł się ogolić.Starałsię nie za wiele przyglądać swojej twarzy, co było straszliwie trudnymzadaniem.Trochę pozacinany wybiegł z domu.I był w Dymie dokładnie w po-łudnie.A ona była.A ona była.A ona czekała.Piła wodę mineralną bezlodu, bez gazu, bez cytryny.I była.Najnormalniej.Zdyszany podszedł do niej i powiedział - Dzień dobry.O mało co niezaspałem.To by, proszę pani, było! Kupić coś pani? Pokazała swojąwodę i odmówiła.Poszedł więc do baru i odruchowo zamówił wódkę.Potem się zreflektował, lecz z wódki nie zrezygnował, ale dodatko-wo domówił sobie kawę, \eby to bardziej eleganckie zamówienie było.A potem wrócił do niej, zapalił papierosa i zauwa\ył, \e się skrzywiła.Więc zgasił papierosa, lecz w chwilę potem zapalił następnego, aleodsunął się z krzesłem dalej od niej i starał się usilnie dmuchać w innąstronę, ale i tak chmury dymu płynęły w jej stronę.I patrzył na nią.I była piękna.Taką jakąś spokojną pięknością.W tymjego ohydnym dymie.I poruszała się niezwykle.I jaśniała.I nie wiado-mo było, co z nią zrobić, znienacka ogarnął go zwykły strach.I starał się mówić, raczej on mówił, ona odpowiadana na jego pytaniakrótko, cicho i wieloznacznie.Nie umiał rozmawiać.Chyba zapomniał,jak się rozmawia z dziewczętami.Ale się starał.99Udało mu się dowiedzieć, \e ona ma dziewiętnaście lat, dzie-więt-naś-cie! Dwa-dzieś-cia pięć lat młodsza, wiadomo co ludzie powiedzą.Banał.Ju\ jeden prawie znajomy patrzył z sąsiedniego stolika.Siedział dość blisko, mógł podsłuchać, więc mistrz prawie w ogólezrezygnował ze swojego nieporadnego rozmawiania, siedział i patrzyłna nią.Jej to milczenie mistrzowe wcale chyba nie przeszkadzało.A potem przeszło przez Dym jeszcze kilku prawie znajomych i wszy-scy mieli jeden, specyficzny wyraz twarzy.Poczuł, \e tak być nie mo\e.Zaproponował, \eby wyszli.Wstała.I wstała przepięknie.I wszyscy obecni patrzyli, jak ona pięknie wstaje i mistrz się zdener-wował, ale nie dał po sobie poznać, zgasił w popielniczce kolejnegopapierosa i te\ wstał.Powiedziała, \eby ją odprowadził na przystanek tramwajowy.- Zpie-szy się pani? - Tak - odpowiedziała.- Ale\ jeszcze niczego się o paninie dowiedziałem.- Nie warto niczego się o mnie dowiadywać.Szedł jako ten stary pajac z nią przez Rynek i nie wiedział, co będziedalej, szedł i zerkał na jej profil, była mo\e centymetr wy\sza od niego,szli, mistrz dygotał.- No to koniec - pomyślał, gdy odjechała tramwajem szóstką spodFilharmonii.No to koniec, wprawdzie dała mu swój numer telefonu, alew ostatniej chwili.I był to jego, a nie jej pomysł.- Nic z tego nie będzie - pomyślał.Ale z czego nic nie będzie i cowłaściwie miałoby być? I tak nie zostałaby \adną moją kochanką i na-rzeczoną, bo byłoby to groteskowe.Przeze mnie, ma się rozumieć.- No to czemu przyszła? Z ciekawości.Normalnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
IndexO. CZESŁAW KANIAK ZA PRZYCZYNĽ MARYI PRZYKŁADY OPIEKI KRÓLOWEJ RÓŻAŃCA WIĘTEGO (Przykłady na maj) Tom I
Włodzimierz Bednarski Pismo więte a nauka wiadków Jehowy
Roberts John Maddox SPQR 3 wietokradztwo na misteriach
Ryan William Aleksiej Korolew 01 więtokradcy
Heydecker Joe III Rzesza w wietle Norymbergi
Christine Warren [The Others Born to be Wild (epub)
Chrome Circle Mercedes Lackey
150 opracowaśÂid 16351
Anioł zniszczenia Crais Robert
Christie Agata Piec malych swinek(1)