[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aaron natarÅ‚ na Werchiela, w jego dÅ‚oni pojawiÅ‚ siÄ™ znowu ognisty miecz, gotowy do ataku.- ZabiÅ‚eÅ› ich! - wrzasnÄ…Å‚, przypominajÄ…c sobie twarze tych wszystkich, których anioÅ‚kiedykolwiek pozbawiÅ‚ życia, w tym także jego najbliższych.145  Werchiel blokowaÅ‚ ataki przeciwnika z godnÄ… podziwu szybkoÅ›ciÄ….Na jego bladÄ… twarzpowracaÅ‚ powoli drapieżny uÅ›miech, a cztery krwawe szramy, które przecina Å‚y jÄ… jeszcze przedchwilÄ…, stopniowo siÄ™ zablizniaÅ‚y.- To prawda, zabiÅ‚em.ale dopiero teraz zaczynam siÄ™ rozkrÄ™cać! - Werchiel przemówiÅ‚ zpozbawionym emocji uÅ›miechem, walczÄ…c caÅ‚y czas z tÄ… samÄ… brutalnÄ… siÅ‚Ä….- JesteÅ› zarazÄ…,Aaronie Corbet.- AnioÅ‚ wypluÅ‚ z siebie imiÄ™ i nazwisko chÅ‚opca, jakby byÅ‚o truciznÄ….- A jamam zamiar wyciąć tÄ™ zarazÄ™ ze zdrowej tkanki Å›wiata, razem ze wszystkimi, którychzainfekowaÅ‚eÅ›.Aaron zanurkowaÅ‚ pod nim i wynurzyÅ‚ siÄ™ za plecami Werchiela.- Te wszystkie morderstwa.- zaczÄ…Å‚.Werchiel odwróciÅ‚ siÄ™ w mgnieniu oka.Aaron w ostatniej chwili schyliÅ‚ siÄ™, unikajÄ…c uderzeniamiecza, które rozpÅ‚ataÅ‚oby mu czaszkÄ™.PoczuÅ‚ bijÄ…ce od ostrza ciepÅ‚o na swoich mokrych odpotu wÅ‚osach.-.dokonujesz ich za przyzwoleniem i w imiÄ™ Boga? - Aaron dokoÅ„czyÅ‚ pytanie.- Wszystko, co robiÄ™, robiÄ™ dla Niego - syknÄ…Å‚ Werchiel z furiÄ… wyrytÄ… na okaleczonej twarzy.-Jakiemu Bogu sÅ‚użysz? - Aaron staraÅ‚ siÄ™ uniknąć ciosów anioÅ‚a, w nadziei, że gniew osÅ‚abijego zmysÅ‚y i wytrÄ…ci go z równowagi.- Który Bóg pozwoliÅ‚by na to, żeby mordować w jegoimieniu niewinnych ludzi?UdaÅ‚o mu siÄ™ wyprowadzić potężny cios pięściÄ….TrafiÅ‚ Werchiela w twarz z takÄ… siÅ‚Ä…, że gÅ‚owaodskoczyÅ‚a mu do tyÅ‚u i na bok jak piÅ‚ka.PrzeszyÅ‚ go niezwykÅ‚y dreszcz, gdy zobaczyÅ‚, jak anioÅ‚siÄ™ zachwiaÅ‚.Przed przemianÄ… Aaron nie przeżyÅ‚by nawet kilku sekund w walce z takimrozszalaÅ‚ym monstrum, ale teraz wierzyÅ‚, że może przynajmniej sprawić, aby Werchiel dÅ‚ugopamiÄ™taÅ‚ ten pojedynek.Werchiel wypluÅ‚ krew ze zranionych ust i skoczyÅ‚, tnÄ…c mieczem z jeszcze wiÄ™kszÄ… siÅ‚Ä….Jegoataki byÅ‚y nie do powstrzymania, Aaron cofaÅ‚ siÄ™ już tylko, parujÄ…c kolejne straszliwe ciosy.WkoÅ„cu jego miecz zaczÄ…Å‚ pÄ™kać, aż wreszcie rozpadÅ‚ siÄ™ na drobne kawaÅ‚ki i rozpÅ‚ynÄ…Å‚ wpowietrzu.- Poddaj siÄ™, bestio - zażądaÅ‚ Werchiel, gÅ‚osem miÄ™kkim jak aksamit.- Taka jest wola Boga.- TomówiÄ…c, anioÅ‚ wzniósÅ‚ miecz, by rozpÅ‚atać przeciwnika na pól.146  Aaron zdążyÅ‚ jednak rozÅ‚ożyć skrzydÅ‚a.Doskoczyl do dowódcy gwardzistów, wbijajÄ…c mu barkw żoÅ‚Ä…dek, silnym chwytem unieruchomiÅ‚ nadgarstek, nie pozwalajÄ…c opuÅ›cić miecza.- Czy aby na pewno wykonujesz Jego rozkazy, Werchielu? - zapytaÅ‚, kiedy starli siÄ™ znówpoÅ›ród szalejÄ…cej wokół burzy.- A może swoje wÅ‚asne?Werchiel uniósÅ‚ kolano.Silny cios w bok sprawiÅ‚, że Aaron poczuÅ‚, jak jego pÅ‚uca eksplodujÄ….Odruchowo rozluzniÅ‚ uchwyt.-Jestem dowódcÄ… PotÄ™g - usÅ‚yszaÅ‚ gÅ‚os przeciwnika przekrzykujÄ…cy Å›wist wiatru.- PierwszymspoÅ›ród tych, których stworzyÅ‚ Ojciec.Aaron chciaÅ‚ wymyÅ›lić kolejnÄ… broÅ„, ale przeszywajÄ…cy ból w boku i pÅ‚ucach sprawiaÅ‚, że ledwoutrzymywaÅ‚ siÄ™ w powietrzu.Nie chciaÅ‚ umierać, nie chciaÅ‚ być kolejnÄ… biednÄ… duszyczkÄ…, którapolegÅ‚a z rÄ™ki Werchiela.AnioÅ‚ ruszyÅ‚ z mieczem w dÅ‚oni, wznoszÄ…c potężne ostrze nad gÅ‚owÄ….- Jego życzenie jest dla mnie rozkazem! - syknÄ…Å‚, bÅ‚yskajÄ…c oczami, w których malowaÅ‚a siÄ™jedynie żądza mordu.W ostatniej chwili, gdy Werchiel miaÅ‚ już ugodzić Aarona mieczem, ten machnÄ…Å‚ znówskrzydÅ‚ami, odrzucajÄ…c przeciwnika daleko w tyÅ‚.-Ja i mój Bóg stanowimy jedność! - krzyknÄ…Å‚ Werchiel, walczÄ…c z siÅ‚ami natury, które jednakokazaÅ‚y siÄ™ silniejsze.Ledwie przebrzmiaÅ‚y te sÅ‚owa, niebieskie sklepienie rozdarÅ‚a gigantyczna bÅ‚yskawica.WerchielzasÅ‚oniÅ‚ oczy dÅ‚oniÄ…, oÅ›lepiony blaskiem.Jak za dotkniÄ™ciem niewidzialnego palca jakiejÅ›boskiej istoty zÅ‚ożonej wyÅ‚Ä…cznie z energii, bÅ‚yskawica ugodziÅ‚a wprost w gÅ‚owÄ™ anioÅ‚a, karzÄ…cgo za jego pychÄ™.Werchiel wrzasnÄ…Å‚ z bólu, gdy Å‚adunek elektryczny przepÅ‚ynÄ…Å‚ przez jego ciaÅ‚o i wydostaÅ‚ siÄ™ nawolność czubkami palców stóp.AnioÅ‚ sprawiaÅ‚ wrażenie, jakby caÅ‚y Å›wieciÅ‚ siÄ™ od wewnÄ…trz.Usta otworzyÅ‚ szeroko w niemym krzyku, który zagÅ‚uszyÅ‚a szalejÄ…ca wokół burza.ChwilÄ™pózniej Werchiel eksplodowaÅ‚ pÅ‚omieniami.Jego ciaÅ‚o nie byÅ‚o już w stanie utrzymać energiikrążącej w żyÅ‚ach.A potem, niczym mityczny Ikar, który podleciaÅ‚ za blisko sÅ‚oÅ„ca, runÄ…Å‚ w dół.- Stanowicie jedność? JesteÅ› tego pewien? - spytaÅ‚ Aaron, patrzÄ…c, jak jego przeciwnik spada,wirujÄ…c, w stronÄ™ ziemi.A potem podniósÅ‚ wzrok i spojrzaÅ‚ w niebo.-NaprawdÄ™ jesteÅ› tegopewien? - powtórzyÅ‚.147  Werchiel leżaÅ‚ na boku na zimnej, wilgotnej ziemi, pogrążony w potwornym bólu, bólu, jakiegonie zaznaÅ‚ nigdy wczeÅ›niej.Jego ciaÅ‚o, poczerniaÅ‚e od uderzenia bÅ‚yskawicy, tliÅ‚o siÄ™ nadal,stygnÄ…c powoli w chÅ‚odnym, nocnym powietrzu.PrzewróciÅ‚ siÄ™ na plecy i spojrzaÅ‚ w niebo - tam, gdzÅ‚i mieszkaÅ‚ jego Pan.Burzowe chmury rozstÄ™powaÅ‚y siÄ™.Anielskie czary, które przyniosÅ‚y nagÅ‚e zaÅ‚amanie pogody,rozpÅ‚ywaÅ‚y siÄ™ niczym obÅ‚oki dymu rozwiewane przez wiatr.- Dlaczego? - wychrypiaÅ‚ Werchiel, powoli podnoszÄ…c spalone ramiÄ™ i celujÄ…c rÄ™kÄ… wrozgwieżdżone niebo.Ale Stwórca milczaÅ‚.Wtedy zjawili siÄ™ oni - najwierniejsi z jego żoÅ‚nierzy.Ci, którzy przeżyli i spoglÄ…dali na swegodowódcÄ™ z wysokoÅ›ci oczami pozbawionymi wyrazu, sfrunÄ™li na dól, podnieÅ›li go i na wÅ‚asnychramionach unieÅ›li w górÄ™, z dala od miejsca bitwy, które okazaÅ‚o siÄ™ scenÄ… jego najwiÄ™kszejporażki.- Dlaczego? - spytaÅ‚ ponownie Werchiel, kiedy zbliżali siÄ™ już do miejsca, w którym mieszkaÅ‚jego niebieski Ojciec, ale i tym razem nie uzyskaÅ‚ odpowiedzi.- Dlaczego mnie opuÅ›ciÅ‚eÅ›?Ziemia zbliżaÅ‚a siÄ™ coraz szybciej i Aaron naprężyÅ‚ mięśnie, a potem zamachaÅ‚ kilka razyskrzydÅ‚ami, żeby spowolnić opadanie.WylÄ…dowaÅ‚ na niewielkim trawniku przed swoim domem i natychmiast pobiegÅ‚ w kierunkuspalonego budynku, w którym jeszcze niedawno mieszkaÅ‚a caÅ‚a jego rodzina.- Stevie? - zawoÅ‚aÅ‚, biegnÄ…c po Å›cieżce zasypanej odÅ‚amkami dachówek i pÅ‚onÄ…cymi kawaÅ‚kamidrewna.Może zostawili go.Być może zdecydowali, że nie bÄ™dzie im potrzebny.- Stevie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •