[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chyba.- Chyba? - Natalia chwyta się tego słowa jak topielec koła ratunkowe-go.Ma jeszcze nadzieję.- Chyba że mnie najpierw zabijesz.- Boże! Co ty wygadujesz?- %7ływy cię do nich nie puszczę.- Dlaczego jesteś taki okrutny? Nie masz serca?- Widzisz, a zaprzeczałaś! Kawał wcielonego łotra ze mnie, taki pociebie przyjechałem.Jako łajdak posuwałem cię w małżeńskim łóżku, apotem największą przyjemność sprawiło mi odebranie cię  temu263 pierwszemu.On cię już więcej nie zobaczy.Nigdy!- Przecież wiedziałeś, że mam męża i dzieci.- A kto do mnie napisał, że jest studentką i ma dwadzieścia trzy lata?- Przeprosiłam cię za to.Wiem, ile mnie kosztowało powiedzenie ciprawdy.O dzieciach i o mężu.- Nienawidzę go z całego serca! A dzieci mogą do ciebie przyjechać.- Rafał nie zechce.- Porzuci zapiekłość i przyjedzie, tylko minie trochę czasu, nim do te-go dorośnie.Zmieni się.- Ty się nie zmienisz, a on jest identyczny!Ostatnie słowa, ciśnięte z mocą, o jaką jej nie podejrzewał, skłaniają godo zastanowienia.Wiele kosztowało go wysunięcie propozycji zaproszeniado Londynu jej dzieci.Nie jest idiotą, nie podejrzewa, że mogliby się wza-jemnie polubić.Wie, co mogą myśleć na jego temat.Jak oceniają postępo-wanie matki.Takiej matki.Skoro ich zostawiła.- Nie chciałbyś zobaczyć swojej mamy? Nawet jeśli okazała się wiaro-łomna? Nie przestałam ich kochać, kiedy poznałam ciebie.- Moja matka nie miewała kochanków.Przypuszczam, że mój ojciecjej wystarczył.Może trudno ci to sobie wyobrazić, ale jako chłopiec po-dziwiałem go.Chciałem mu dorównać.Widziałem, jak inni go słuchali.Szanowałem go za ten posłuch, a także za to, że był niedostępny i zamknię-ty w sobie.Dopiero gdy dorosłem, zauważyłem, że ucina sobie poobiedniedrzemki, nosi ulubioną, przetartą na rękawach bonżurkę, nie umie posłużyćsię sekatorem, a nawet dłubie w nosie.- I co? Stracił twój szacunek?- Zrzuciłem go z piedestału, bo był tylko człowiekiem.Jednak mogę cipowiedzieć na pociechę, że nikt inny tam nie trafił po nim.Moja matkawyidealizowała sobie mój wizerunek.Kiedy skończyłem pięć lat, nie264 zadowalała jej już moja żywotność oraz loczki do czystej koszuli.Zapra-gnęła wirtuoza.Zanim urodził się mój brat, wydała na mnie wyrok.Niepytała mnie o zdanie.- Nikt nie pyta pięciolatka o takie rzeczy.Powinieneś być jej wdzięcz-ny!- Tak.Ani dziesięciolatka.Ani piętnastolatka.Ani nawet dwudziesto-latka! Zresztą, o czym my gadamy? Chcesz powspominać moje dzieciń-stwo?- Gdy ty miałeś mleko pod nosem, ja rodziłam dzieci Mateuszowi.Niezmienisz tego, że przede wszystkim jestem ich matką!- Nawet nie próbuję! Ty też ze mną nie pogrywaj, bo się niemile roz-czarujesz.- Skąd wiesz, czy już tak nie jest?- No jasne! Ja ci nie wystarczę.Chcesz mieć Mateusza na zapas.- Nie mam mu nic do zarzucenia.To ja okazałam się podła.A on mnietłumaczył przed dziećmi i wciąż wierzy, że.- Natalia urywa, bo czuje, żeto, co powie, nie polepszy jej sytuacji.Najwyżej rozzłości Wiliama.-.że do niego wrócisz?Barlow znów bierze jej twarz w dłonie, wodzi palcami po owalu, dotykapoliczków, nosa, ust, przesuwa delikatnie kciukiem po linii brwi, a potemoznajmia, z westchnieniem wyrozumiałego współczucia, ale bardziej dlasiebie niż dla niej:- Nelly, moja śliczna Nelly.wiem, że za nimi tęsknisz.Nie jestempozbawionym uczuć potworem.Właśnie dlatego nie puszczę cię do twojejrodziny, bo już nie wrócisz.Nie umiałbym bez ciebie żyć.Jesteś mi po-trzebna jak powietrze, jak tlen.Chcesz mnie tego pozbawić? Skazać naśmierć? Wiesz, jakie to męczarnie?- Co ty wygadujesz? Pomyśl raczej o Sebastianie!- Przecież nie jest sierotą.Ma wspaniałego ojca! Za to jedno cenię265 twojego Mateusza.Dzięki jego doskonałości możesz być ze mną, wiedząc,że twoim dzieciom nic złego się nie stanie, bo mają ojca, który ich nie za-wiedzie.- Sebastianowi dokuczają inne dzieci.Z powodu matki, która odeszła.- A nie odeszłaś?- Chciałam tam być, rozumiesz?- Po co? %7łeby znowu wyjechać? Co bardziej boli? Odcięcie ręki chi-rurgicznym tasakiem czy dzierganie tępym nożem do masła?- Nie roztrząsam podobnych kwestii.Nie mam pojęcia, jak boli ranazadana tasakiem.- Ciesz się zatem.Ludwik XVI w samą porę ulepszył projekt gilotyny.Miał grubą szyję z mnóstwem podbródków, a skośne ostrze cięło sprawniejniż proponowany półksiężyc.- Co to ma do rzeczy? O czym rozmawiamy?- O tym i owym.Z przewagą twoich zupełnie zbędnych, bezsensow-nych łez.Nie ufam ci.Jesteś zmienna jak tafla wody.Słońce, wiatr, inge-rencja osób trzecich - wszystko wpływa na twoją chwiejność, czyniąc jąjeszcze bardziej dynamiczną.To ma swój urok, ale akurat nie w tym przy-padku.***Natalia przegląda zdjęcia.Robi porządek w szafie i natrafia na pudełkopełne fotografii, głównie z czasów, gdy dzieci były małe.Julka w wiankuna głowie, uplecionym z mleczy.Niebieska bluzka i białe legginsy w róże.Niegdyś jej ulubione.Uczesana we francuski warkocz, który i mama wte-dy nosiła.Data na spodzie, Błażejewko, maj.Zgadza się.Ma na nosie oku-lary.Ona jedna, spośród dzieci, powinna je nosić.Już w przedszkolustwierdzono u niej wadę wzroku.Jest w takim wieku, że trądzik doprowa-dza ją do rozpaczy.Chciałaby mieć ładną cerę i byle pryszcz prowokujemyśli samobójcze.- A ty, mamo? Cieszy cię byle co? Chyba jednak nie.Wiele zrobiłaś,266 by nas o tym przekonać.Te teksty, w których Barlow śpiewa o tobie  mybaby ,  my woman ,  my lover , a nawet. my pussy.- Widzę, że ty też oglądałaś American pie.- Nie, słuchałam jego płyty.Pamiętam, co mówili o niej w radio.Nig-dy wcześniej teksty Hexagonu nie były tak przeładowane erotyką.To sięwyczuwa, nawet w jego głosie, sposobie śpiewania, który czasem jest tylkokrzykiem albo gardłową melorecytacją.W sposobie akcentowania sekcjirytmicznej, tych przydługich, nawiedzonych solówek.- O co ci chodzi, Julka?- Nie uciekniesz od tego.Zpiewał, że się do ciebie modli, pada na ko-lana, czołga.On w jednej z piosenek imituje.- Jula!- Co musiało was łączyć, skoro stworzył coś takiego.? Używa tylkosłów, ale one mają niezwykłą siłę rażenia.Nie cierpnie ci od nich skórana [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl