[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wtedy nagle przebiega mnie prąd,więc szybko cofam dłoń.  To skrót od Magdaleny  wyjaśniam. Magdalena. Alex odchyla głowę, obserwując mniespod wpół przymrużonych powiek. Aadnie.To niesamowite, jak wymawia moje imię.W jego ustachbrzmi ono melodyjnie, a nie kanciasto i chropowato jak u moichnauczycieli.Jego oczy mają ciepły bursztynowy kolor i gdy takna niego patrzę, przypomina mi się nagle mama polewającasyropem stos naleśników.Odwracam głowę, zawstydzona, jakgdyby Alex był w jakiś sposób odpowiedzialny za przywołaniegdyby Alex był w jakiś sposób odpowiedzialny za przywołanietego wspomnienia, jak gdyby sięgnął po nie ręką i wyszarpnął zmego wnętrza.Własne skrępowanie budzi mój gniew, więcpowtarzam uparcie: Naprawdę cię znam.Widziałam cię wczoraj wlaboratorium.Siedziałeś na platformie i obserwowałeś.wszystko. I znów odwaga mnie zawodzi, w ostatniej sekundziepowstrzymuję się od powiedzenia:  obserwowałeś mnie.Czuję na sobie spojrzenie Hany  musi być wściekła, że jejo tym nie powiedziałam.Twarz Aleksa ani drgnie.Nawet nie mrugnie, a do tego anina chwilę nie przestaje się uśmiechać. Musiał to być ktoś do mnie podobny.Strażnikom niewolno wchodzić do laboratoriów podczas ewaluacji.A już tymbardziej zatrudnionym na pół etatu.Jeszcze przez chwilę mierzymy się wzrokiem.Teraz mamjuż pewność, że kłamie, a ten bezczelny, szeroki uśmiech budziwe mnie ochotę, by dać mu w twarz.Zaciskam pięści i bioręgłęboki oddech, próbując się uspokoić.Nie jestem agresywnąosobą.Nie mam pojęcia, co we mnie wstąpiło.Wreszcie wtrąca się Hana, przerywając napięcie. A więc to wszystko? Strażnik na pół etatu i kilka znakówzakazu?Alex jeszcze przez pół sekundy nie spuszcza ze mniewzroku.Potem odwraca się do Hany, jak gdyby dopiero terazzauważył jej istnienie. To znaczy? Po prostu mogłoby się wydawać, że laboratorium Po prostu mogłoby się wydawać, że laboratoriumpowinno być lepiej chronione.Nie wygląda na to, że trudno siętu włamać.Alex unosi brwi. A miałaś taki zamiar?Hana zamiera, a mnie staje serce.Obie wiemy, że posunęła się za daleko.Jeśli Alex zgłosi nas jako potencjalne sympatyczkilub wichrzycielki, czekają nas miesiące śledztwa i ciągłegonadzoru  i możemy się pożegnać z szansą na porządny wynikewaluacji.Staje mi przed oczami moje przyszłe życie, w którymbędę musiała wiecznie oglądać Andrew Marcusa dłubiącego wnosie, i robi mi się niedobrze.Alex musiał wyczuć nasz strach, ponieważ podnosi ręce dogóry. Spokojnie.Tylko żartowałem.Raczej nie wyglądacie naterrorystki.Nagle dociera do mnie, jak idiotycznie musimy wyglądać wspodniach do biegania, przepoconych koszulkach i neonowychtrampkach.A przynajmniej ja.Hana, rzecz jasna, wygląda jakżywcem wyjęta z reklamy ubrań sportowych.Czuję, jak znowuoblewam się rumieńcem, a zaraz po tym ogarnia mnie irytacja.Jak dobrze, że wprowadzono segregację płci.Nie wyobrażamsobie, jaki to byłby koszmar: ciągle czuć tę złość, zawstydzenie,zmieszanie i rozdrażnienie. To jest tylko teren magazynów. Alex wskazuje nametalowe kontenery. Prawdziwa ochrona zaczyna się bliżejsamego laboratorium.Pełnoetatowi strażnicy, kamery,ogrodzenie pod napięciem i takie tam.Hana nie patrzy na mnie, ale gdy się odzywa, słyszę w jejgłosie ekscytację: Teren magazynów? A więc to tędy przychodzą przesyłkido laboratorium?Zaczynam się w myślach modlić: Nie palnij niczegogłupiego.Nie palnij niczego głupiego.Nie wspominaj oOdmieńcach. Owszem.Hana kołysze się na piętach.Próbuję przywołać jąspojrzeniem, ale unika mojego wzroku. A więc tędy wjeżdżają ciężarówki? Ze sprzętemmedycznym, na przykład? Tak jest. I znowu dostrzegam błysk w oczach Aleksa,chociaż reszta jego twarzy pozostaje całkowicie spokojna.Wogóle mu nie wierzę.Znów zaczynam się zastanawiać, dlaczegokłamał na temat wczorajszego spotkania w laboratorium.Możetylko dlatego, że to niedozwolone, jak sam przyznał.A możedlatego, że śmiał się, zamiast nam pomóc.A może rzeczywiście mnie nie poznaje.Nasze oczyspotkały się tylko na kilka sekund i z pewnością dla niego byłamtylko niewyrazną, zwyczajną twarzą, którą trudno zapamiętać. Niespecjalnie ładną.Chociaż też niebrzydką.Po prostuprzeciętną jak tysiące innych twarzy widywanych na ulicy.Jemu natomiast, muszę przyznać, daleko do przeciętności [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •