[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Musimy się zaprzyjaznić - powiedziała, głaszcząc go po głowie.Odczepiła lonżę, cofnęła się i leciutkouderzyła konia po tylnych nogach jej końcem.- No, chodz.Prychając ze zdziwienia, Gwiazdor odsunął się na bok.Amy cmoknęła i machnęła lonżą w jego kierunku.Końpuścił się kłusem dookoła wybiegu i przyspieszył, kiedy Amy strzeliła liną.I tak na przemian - to zachęcając go dobiegu, to strasząc lonżą, kiedy tylko chciał się zatrzymać, Amy prowadziła konia dookoła areny.Wiedziała, że Gwiazdor musi jej zaufać, dlatego starała się mu pokazać, że go słucha, rozumie i pragnienawiązać z nim kontakt.Obserwowała nieraz, jak robiła to Marion, ale dla niej samej było to nowe doświadczenie.Wzięła głęboki oddech i skoncentrowała się na koniu.Patrząc mu na oczy i biegnąc przy jego łbie, poprowadziłago dookoła wybiegu.Po sześciu rundach pozwoliła mu zwolnić i zmusiła go do zmiany kierunku.Obserwowałaprawe ucho konia: Gwiazdor przestał nim poruszać i skierował je w stronę Amy.Widząc to, Amy odetchnęła zulgą.Zdobyła jego szacunek.Koń nachylił lekko łeb i za- czął się oblizywać, wykonując takie ruchy, jakby coś przeżuwał.Strzelając lonżą, dziewczyna nakazała mu biecjeszcze przez chwilę, po czym zauważyła coś, na co czekała.Wyciągając szyję, Gwiazdor zgiął łeb prawie dosamej ziemi.Po plecach Amy przebiegł dreszcz: w ten sposób koń dawał jej sygnał, że chce współpracować.Amy odwróciła wzrok, zwinęła lonżę i stanęła bokiem do konia.Gwiazdor zwolnił, a po chwili zatrzymał się.Kątem oka Amy widziała, że ją obserwuje.Wstrzymała oddech, gdy koń ruszył w jej kierunku.Podszedł do niej itrącił ją pyskiem w ramię, prychając łagodnie.Amy odwróciła się powoli i pogłaskała go między oczami.Czuła,jak elektryzuje ją myśl:  Udało się! Gwiazdor mi zaufał!"Odeszła jeszcze kilka kroków, aby się upewnić, a koń poszedł w jej ślady.Zrobiła kółko w prawą stronę,potem w lewą - Gwiazdor cały czas szedł za nią.Puściła się biegiem, koń pobiegł za nią; gdy zatrzymała się,zatrzymał się i on.W końcu odwróciła się, pogłaskała Gwiazdora i znów przywiązała linę.Jeszcze parę razy, ispróbuje wyprowadzić przyczepę.Idąc do domu na kolację, Amy zabrała z sobą kilka książek.Stan Kacperka pogarszał się.Chociaż jadłlekarstwo z jej ręki, w gruncie rzeczy nie wykazywał oznak poprawy.Amy zdawała sobie sprawę, że musi minąćtrochę czasu, zanim zioła zaczną działać, ale dręczyło ją uporczywe pytanie: ile jeszcze tego czasu zostało Kacperkowi?Usiadła w pustej kuchni i otworzyła jedną z książek.Może istniało jakieś lekarstwo, o wiele skuteczniejsze,którego jeszcze nie wypróbowała? Zaczęła wertować kartki.Po chwili do kuchni weszła Lou, ale zatrzymała sięniepewnie przy drzwiach, widząc Amy.Ta ją zignorowała.- Ciągle.ciągle szukasz czegoś, co pomogłoby Kacperkowi? - zapytała Lou, spoglądając na książki.Amy zamknęła z hukiem trzymaną w dłoniach książkę i wstała.- Jak on się czuje? - zapytała Lou, patrząc badawczo na Amy.- Nie udawaj, że cię to obchodzi! - odpowiedziała Amy z goryczą w głosie, kierując się do drzwi.- Dałaś midoskonale do zrozumienia, co sądzisz o koniach i o mnie!- Amy! - zawołała Lou.Przejechała dłonią po włosach.- Przecież to niepoważne.Ja tylko staram się podchodzićdo wszystkiego z rozsądkiem - podniosła głos.- Ktoś musi!- Z rozsądkiem! - krzyknęła Amy.- Gdybyśmy do wszystkiego podchodziły z rozsądkiem, to mama nigdy bynie założyła Heartlandu! - rzucając Lou wściekłe spojrzenie, Amy odwróciła się i wymasze-rowała z kuchni. Rozdział 8Nie wygląda to dobrze - pokręcił głową Treg i popatrzył na Amy z niepokojem.Oboje stali przy boksie Kacperka iprzyglądali się kucowi.Z każdym oddechem z płuc konika wydobywał się świst, a z nozdrzy ciekła gęsta maz.- On już nie ma siły walczyć.- powiedziała zmartwiona Amy.- Zadzwonię lepiej po Scotta [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl