[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Reeve, wychodzisz z siebie, \eby mnie obrazić.Czemu?ByÅ‚o w niej coÅ› porywajÄ…cego, gdy staÅ‚a przed nim, tak wyniosÅ‚a, zÅ‚a i zimna.UjÄ…Å‚delikatnie jej twarz.OtworzyÅ‚a usta z zaskoczenia.- Bo tylko wtedy myÅ›lisz o mnie.Wszystko mi jedno, jak o mnie myÅ›lisz, Gabriello,dopóki w ogóle to robisz.- WiÄ™c masz, czego chciaÅ‚eÅ› - odparowaÅ‚a.- MyÅ›lÄ™ o tobie, ale nie myÅ›lÄ™ o tobiedobrze.Jego usta rozciÄ…gnęły siÄ™ powoli w uÅ›miechu.ZalaÅ‚a jÄ… fala gorÄ…ca i zaschÅ‚o jej wgardle.- Tylko myÅ›l o mnie - powiedziaÅ‚ z dziwnÄ… powagÄ….- Nie rozrzucÄ™ ró\ na podÅ‚odze,kiedy poprowadzÄ™ ciÄ™ do łó\ka.Nie bÄ™dzie skrzypiec i atÅ‚asowych przeÅ›cieradeÅ‚.BÄ™dziemytylko ty i ja.Nie odsunęła siÄ™.Nie wiedziaÅ‚a, czy z powodu szoku, czy podniecenia.A mo\e zpowodu dumy.TakÄ… miaÅ‚a nadziejÄ™.- Teraz chyba ty potrzebujesz psychoanalityka.Mo\e straciÅ‚am pamięć, Reeve, alejestem pewna, \e sama wybieram sobie kochanków.- Ja tak\e sam wybieram.- Zabierz rÄ™ce - za\Ä…daÅ‚a spokojnie, z odrobinÄ… arogancji, która pokrywaÅ‚a strach.Nie posÅ‚uchaÅ‚.PrzyciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… odrobinÄ™ bli\ej.- Czy to królewski rozkaz?MogÅ‚aby w tej chwili mieć na sobie szatÄ™ i koronÄ™.- Interpretuj to, jak chcesz.Jestem zmuszona znosić twój dotyk, Reeve.CzÅ‚owiek ztwoim pochodzeniem powinien znać zasady.- Amerykanie nie przywiÄ…zujÄ… takiej wagi do protokoÅ‚u jak Europejczycy, Brie.- Jegousta krÄ…\yÅ‚y wokół jej ust, lecz nawet ich nie muskaÅ‚y.- ChcÄ™ ciÄ™ dotknąć, dotykam.JeÅ›lichcÄ™ ciÄ™ wziąć, biorÄ™, w odpowiednim dla nas dwojga momencie.Jej wzrok straciÅ‚ nagle ostrość, a kolana ugięły siÄ™.Znów zrobiÅ‚o siÄ™ ciemno i tu\przed niÄ… zamajaczyÅ‚a niewyrazna twarz.CzuÅ‚a zapach wina - mocnego i zatÄ™chÅ‚ego.StrachpotroiÅ‚ siÄ™, pulsujÄ…c w niej niczym narkotyk.GwaÅ‚townie odepchnęła go i zatoczyÅ‚a siÄ™.- Nie dotykaj mnie! - wrzasnęła.- Ty draniu! Relachez-moi, salaud! - nagle znowuprzeszÅ‚a na francuski.W jej gÅ‚osie zabrzmiaÅ‚a tak desperacka nuta, \e Reeve, który w pierwszym odruchupuÅ›ciÅ‚ jÄ…, natychmiast zÅ‚apaÅ‚ ponownie, chroniÄ…c przed niechybnym upadkiem.Z przera\eniem zobaczyÅ‚, jak opada z powrotem na krzesÅ‚o i kuli siÄ™ z gÅ‚owÄ… miÄ™dzykolanami.KlnÄ…c w duchu samego siebie, przemówiÅ‚ spokojnym, miÄ™kkim gÅ‚osem:- Oddychaj gÅ‚Ä™boko i rozluznij siÄ™.Przepraszam.Nie zamierzaÅ‚em zabrać ci niczego,czego nie chciaÅ‚abyÅ› dać.Nie zrobiÅ‚by tego.Nie.Z zamkniÄ™tymi oczami usiÅ‚owaÅ‚a odzyskać jasność umysÅ‚u,usunąć ten szum.- Nie!UsiÅ‚owaÅ‚a wyrwać mu rÄ™kÄ™, wiÄ™c puÅ›ciÅ‚ jÄ….Twarz miaÅ‚a bladÄ… jak kreda.UniosÅ‚a kuniemu wzrok.- To nie byÅ‚eÅ› ty - wykrztusiÅ‚a z wysiÅ‚kiem.- PrzypomniaÅ‚am sobie.myÅ›lÄ™, \e.-Zamknęła oczy, by spowolnić oddech, odzyskać zimnÄ… krew.- To byÅ‚ ktoÅ› inny.Przez chwilÄ™byÅ‚am gdzie indziej.Ten mÄ™\czyzna trzymaÅ‚ mnie.ByÅ‚o ciemno albo pamięć nie pozwala mizobaczyć jego twarzy.Ale trzymaÅ‚ mnie i wiedziaÅ‚am, och, wiedziaÅ‚am, \e mnie zgwaÅ‚ci.ByÅ‚pijany.Kurczowo zÅ‚apaÅ‚a Reeve'a za rÄ™kÄ™, lecz mówiÅ‚a dalej:- CzuÅ‚am od niego zapach wina.Nawet teraz go czujÄ™.MiaÅ‚ twarde, szorstkie rÄ™ce.ByÅ‚bardzo silny i bardzo pijany.BoleÅ›nie przeÅ‚knęła Å›linÄ™.Reeve zauwa\yÅ‚, \e dygocze, nim puÅ›ciÅ‚a jego dÅ‚oÅ„ iwyprostowaÅ‚a siÄ™ na krzeÅ›le.- MiaÅ‚am nó\.Nie wiem skÄ…d.TrzymaÅ‚am ten nó\ w rÄ™ku.MyÅ›lÄ™, \e go zabiÅ‚am.-PopatrzyÅ‚a na swojÄ… rÄ™kÄ™.ObróciÅ‚a jÄ… i z uwagÄ… przyglÄ…daÅ‚a siÄ™ wnÄ™trzu dÅ‚oni.ByÅ‚o biaÅ‚e igÅ‚adkie.- MyÅ›lÄ™, \e zadzgaÅ‚am go no\em - ciÄ…gnęła cichym, bezbarwnym gÅ‚osem.- MiaÅ‚amjego krew na rÄ™kach.- Brie.- Reeve przybli\yÅ‚ siÄ™ do niej.- Powiedz, co jeszcze pamiÄ™tasz, proszÄ™.SpojrzaÅ‚a na niego, a twarz miaÅ‚a jak maskÄ™.- Nic.PamiÄ™tam tylko walkÄ™ i zapachy.Nie jestem pewna, czy go zabiÅ‚am.Nie ma nicprzed walkÄ… i nic po niej.- ZÅ‚o\yÅ‚a rÄ™ce na podoÅ‚ku i patrzyÅ‚a w dal.- JeÅ›li nawet mniezgwaÅ‚ciÅ‚, nie pamiÄ™tam tego.Znów chciaÅ‚ kląć i z trudem siÄ™ powstrzymaÅ‚.Wszystko, co mówiÅ‚a, czyniÅ‚o jegozabawÄ™ sprzed kilku minut okrutnÄ….- Nie byÅ‚aÅ› wykorzystana seksualnie - rzekÅ‚ stanowczym tonem, pozbawionym emocji.- Lekarze zbadali ciÄ™ bardzo sumiennie.NagÅ‚a, nieznoÅ›na ulga zagroziÅ‚a wybuchem Å‚ez.PowstrzymaÅ‚a je w ostatniej chwili.- Ale nie mogÄ… stwierdzić, czy zabiÅ‚am czÅ‚owieka.- Nie, to mo\esz wiedzieć tylko ty, kiedy bÄ™dziesz gotowa.Skinęła gÅ‚owÄ… i zmusiÅ‚a siÄ™, by unieść wzrok.- Ty ju\ zabijaÅ‚eÅ›.- ByÅ‚o to raczej stwierdzenie ni\ pytanie.ZapaliÅ‚ gwaÅ‚townie kolejnego papierosa.- Taa.- bÄ…knÄ…Å‚, patrzÄ…c w bok.- W pracy? MusiaÅ‚eÅ› dla obrony, ochrony?- Tak.- Kiedy to jest konieczne, nie zostawia blizn w psychice, prawda?MógÅ‚ skÅ‚amać, \eby jej uÅ‚atwić.To kusiÅ‚o.SpojrzaÅ‚ w topazowe, Å›miertelniezmÄ™czone oczy i mimowolnie zanurzyÅ‚ siÄ™ we wspomnienia.Ciemne, straszne wspomnienia.Czy byÅ‚ za to odpowiedzialny? Czy zdecydowaÅ‚ siÄ™ wreszcie przyjąć tÄ™ odpowiedzialność?MógÅ‚by skÅ‚amać, ale wtedy poznanie prawdy byÅ‚oby dla niej jeszcze gorsze.Tak,zdecydowaÅ‚ siÄ™.- Blizny pozostajÄ….- WstaÅ‚ i ujÄ…Å‚ jej dÅ‚oÅ„.- Mo\na jednak \yć z bliznami, Brie.WiedziaÅ‚a o tym, zanim usÅ‚yszaÅ‚a odpowiedz.- Wiele ich masz?- Wystarczy.UznaÅ‚em, \e nie zniósÅ‚bym wiÄ™cej.- WiÄ™c kupiÅ‚eÅ› farmÄ™.- Tak.- StrzepnÄ…Å‚ popiół.- KupiÅ‚em farmÄ™.Mo\e nawet w przyszÅ‚ym roku coÅ›posadzÄ™.- ChciaÅ‚abym jÄ… zobaczyć.- UchwyciÅ‚a skrywany bÅ‚ysk radoÅ›ci w jego spojrzeniu ipoczuÅ‚a siÄ™ gÅ‚upio.- KiedyÅ›, mo\e.On tak\e tego chciaÅ‚ i tak\e poczuÅ‚ siÄ™ gÅ‚upio.- OczywiÅ›cie, kiedyÅ›.PozwoliÅ‚a mu trzymać siÄ™ za rÄ™kÄ™, kiedy wracali przez ogrody ku biaÅ‚ym murompaÅ‚acu.ROZDZIAA SZÓSTYBosa, owiniÄ™ta tylko cienkim, jedwabnym szlafrokiem, siedziaÅ‚a posÅ‚usznie na łó\ku,gdy doktor Franco mierzyÅ‚ jej ciÅ›nienie.Jego dÅ‚onie byÅ‚y zrÄ™czne, zachowanie - grzeczne,prawie ojcowskie.Jednak ciÄ…gle nie mogÅ‚a zaakceptować w peÅ‚ni cotygodniowych badaÅ„rodzinnego lekarza.Ani odbywajÄ…cych siÄ™ co dwa tygodnie sesji z poleconym przez niegodoktorem Kijinskim, cenionym psychiatrÄ….Nie jest wszak inwalidkÄ… ani neurotyczkÄ….To prawda, mÄ™czyÅ‚a siÄ™ zbyt szybko, ale siÅ‚y powracaÅ‚y.A jej rozmowy z doktoremKijinskim nie byÅ‚y niczym wiÄ™cej jak tylko zwykÅ‚ymi rozmowami, które stanowiÅ‚y czystÄ…stratÄ™ czasu.A czasu coraz bardziej jej brakowaÅ‚o.Przygotowania zwiÄ…zane z balem dobroczynnym w pierwszym tygodniu czerwca byÅ‚ydla Brie wyczerpujÄ…ce.Jedzenie, wino, muzyka, dekoracje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
IndexWarren Adler Wojna państwa Rose 01 Wojna państwa Rose
§ Menzel Iwona W poszukiwaniu zapachu snów 01 W poszukiwaniu zapachu snów
Lachlan M D Synowie boga 01 Synowie boga (2)
Robbins Harold Handlarze snów 01 Handlarze snow
§ Rudnicka Olga (01) Zacisze 13 Zacisze 13
Reynard Sylvain Piekło Gabriela 01 Piekło Gabriela
Kalifornijska noc 01 Kalifornijska noc Adler Elizabeth
Alexandra Bracken Mroczne umysły 01 Mroczne umysły
Cornick Nicola Damy z Midwinter Cudowna przemiana
Lerum May Grethe Córy Życia 01 Znachorka