[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy wcześniej tego samego dnia odbierał Castora, skorzystał z okazji izlokalizował stertę fałszywych książek, które Rachel usunęła z biblioteki.Zbiór stał staranniepoukładany w kącie ostatniego boksu.Wtedy stał.Teraz drewniane bloczki walały się po ziemi, częściowo porozłupywane, zpozdzieranymi okładkami.Cory pochylił się niespiesznie i podniósł kawałek drewna.Było tak,jak powiedziała Rachel.Wszystkie bloczki miały jednakowe rozmiary i każdy z nich ukryto podelegancką skórzaną okładką.Kiedy stały na półkach, z pewnością do złudzenia przypominałyksiążki.Teraz nadawały się wyłącznie na podpałkę.Cory westchnął ciężko i wyprostował się.Najwyrazniej nie tylko on słyszał o kolekcjifałszywych książek JeffreyaMaskelynea.Znając Rachel, należało założyć, że podzieliła się nowiną z członkiniami kółkaczytelniczego lady Sally, aby wszystkie mogły zgodnie wyrazić pogardę dla nieokrzesania iprymitywizmu mężczyzny, który zapełnił bibliotekę imitacjami woluminów.Nagle poczuł powiew wiatru na skórze.Nie słyszał, by' ktoś otwierał drzwi do stajni.Na ułameksekundy zapomniał o ostrożności.Właśnie wtedy ostrze sztyletu dotknęło jego gardła i przesunęło się po nim lekko jak piórko.Rozdział siódmyRachel nie mogła zasnąć.Przewracała się z boku na bok i wierciła, usiłując przybrać wygodnąpozycję w wielkim rzezbionym łożu.Przez rozchylone zasłony wpadał wąski strumieńksiężycowego blasku, który oświetlał kominek oraz fragment podłogi.Ogarniała ją coraz większairytacja.Wiedziała, że prędzej czy pózniej będzie musiała wstać i poprawić zasłony.Gdywreszcie dała za wygraną i podeszła do okna, odruchowo wyjrzała na dwór.Księżyc jaśniałwysoko na niebie.Panowała cisza przerywana jedynie szumem rzeki i odległym pohukiwaniemsowy.Rachel z westchnieniem wyciągnęła rękę, aby zaciągnąć zasłony, kiedy nagle zwróciłauwagę na poruszającą się sylwetkę.Ktoś się skradał wzdłuż muru stajniPozostawiła w zasłonach wąską szczelinę i znieruchomiała.Pomyślała, ile ciężkiej pracy włożylijej rodzice w wykopaliska.Nie natrafili jeszcze na skarb z Midwinter ani też na przedmioty oznaczącej wartości, ale skatalogowali i zabezpieczyli mnóstwo zabytków.Takie drobiazgi byłyniesłychanie cenne dla naukowców z British Museum.Intruz mógł zniszczyć lub uszkodzić wieleeksponatów.Nie bała się obcych.W pojedynkę stawiła czoło rozjuszonemu tłumowi w Egipcie, kiedy miejscowi usiłowali roznieśćstanowisko archeologiczne; unieszkodliwiła też cmentarnego: rabusia w Derbyshire, tłukąc go pogłowie garnkiem z siódmego wieku.Ze złością zaciągnęła zasłony i podeszła do szafy.Pospiesznie przejrzała jej zawartość i wydobyła grubą pelerynę oraz parę solidnych butów.Złapała świecę i otworzyła drzwi do sypialni.Klatka schodowa była skąpana w blasku księżyca.Rachel zeszła po schodach, w jednej dłoniściskając świecę, a w drugiej rąbek peleryny.Na dole znieruchomiała.Przyszło jej do głowy, żemogłaby wezwać ojca na pomoc, lecz po chwili porzuciła tę myśl.Sir Arthur Odell natychmiastzażądałbyś przyniesienia rusznicy i narobiłby mnóstwo niepotrzebnego hałasu.Rachel uznała, że w takich okolicznościach najlepiej będzie samodzielnie rozeznać się wsytuacji, a w razie potrzeby wrócić po posiłki.Na wszelki wypadek zdjęła ze ścianyśredniowieczny sztylet, który pożyczała już wcześniej.Wiedziała, że na widok takiej broniwiększość łotrów natychmiast nabiera do niej szacunku.Poza tym uzbrojona czuła się znaczniebezpieczniej.Szczęknięcie odsuwanej zasuwy w drzwiach wejściowych zabrzmiało w ciszy niczym wystrzał zkarabinu, a chrzęst żwiru pod ciężkimi podeszwami przypominał Rachel istną kanonadę.Wkażdej chwili spodziewała się usłyszeć wściekły wrzask ojca, żądającego wyjaśnień imimowolnie dającego wszystkim rzezimieszkom sygnał do ucieczki.Panowała jednak cisza.Rachel zostawiła świecę w holu.Skradała się wzdłuż domu, aż dotarła do bramy na podwórzeprzed stajnią.Za dnia dystans wydawał się krótki, lecz teraz miała wrażenie, że musi wędrowaćprzez mniej więcej półtora kilometra.Brama otworzyła się bezszelestnie i Rachel pogratulowałasobie w duchu, że poprzedniego dnia starannie nasmarowała zawiasy.Stanęła przy ogrodzeniu i uważnie obejrzała teren.Przyszło jej do głowy, że chyba jednak wzrokją mylił.Nikogo tu nie było.Rozejrzała się jeszcze raz.Pusto.Głucha cisza.Postanowiła jednakzajrzeć do stajni.W środku panował mrok, lecz w kącie, na kamiennej podłodze, ktoś postawił latarnię.Obok niejklęczał jakiś mężczyzna i przeglądał książki, które Rachel pozostawiła tam kilka dni wcześniej.Rzecz w tym, że nie były już starannie ułożone.Leżały porozrzucane bez ładu i składu po ziemi,co doprowadziło ją do białej gorączki.Okładki były pooddzierane od drewna; drzazgi leżały wszczelinach między kamieniami brukowymi.Panował nieopisany bałagan.Zwiatło padało na płowe włosy mężczyzny, lecz Rachel nie potrzebowała nawet tej wskazówki.W każdych okolicznościach rozpoznałaby lorda Newlyna.Zamierzała od progu się ujawnić, leczkiedy Cory nie podniósł wzroku znad książek, w jej głowie zaświtała inna myśl.Podkradła się pocichu, zaciskając dłoń na chłodnej rękojeści sztyletu.Stanęła tuż za plecami Coryego, przystawiłamu sztylet do gardła i nachyliła się tak, że ustami dotykała jego ucha. Strzelec, który nie umie zachować czujności  szepnęła. Doprawdy, tak nie przystoi, milordzie.Cory podniósł rękę i przesunął palcem po ostrzu sztyletu, ostrożnie odsuwając go od gardła. Mogłabyś kogoś zabić. Właśnie taki miałam plan.Cofnęła broń i ukryła ją w zakamarkach obszernej czarnej peleryny.Cory odetchnął swobodniej.Wiedział, że Rachel potrafi posługiwać się sztyletem  ostatecznie sam ją tego nauczył. Wiedziałem, że to ty  oznajmił. Wiedziałam, że wiesz  odparła. W przeciwnym razie ' byś mnie obezwładnił.Cory się roześmiał.Rachel mówiła z takim spokojem, jak by przebywali w salonie jej rodziców.Nie chciał jej zdradzić, że naprawdę go zaskoczyła. A zatem na spotkania ze mną chadzasz uzbrojona w sztylet  zauważył. Moim zdaniem to dobry pomysł. Pistolet też zabrałaś? Nie, skąd. Posłała mu kpiące spojrzenie. Z broni palnej korzystam tylko w ostateczności.Co ty tutaj właściwie robisz?Wstał.Wyprostowany, czuł się o wiele pewniej, bo kiedy klęczał, Rachel nawet bez broni miałanad nim przewagę. Czekam na odpowiedz  ponagliła.Czubkiem buta dotknęła jednej z książek. Zrobiłeśobrzydliwy bałagan.Cory uśmiechnął się przepraszająco.Mógł się domyślić, że Rachel przede wszystkim zwróciuwagę na ten aspekt sytuacji. Wybacz  poprosił. Posprzątam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •