[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nagle pożałowałam, żepozwoliłam Gelsey się umalować, zaczęłam też obmyślać,o czym będę musiała porozmawiać z mamą, kiedy wrócido domu. Ustalmy fakty  powiedziała całkiem poważnie Lucy. Przy po mnij mi, co to jest pierw sza baza? Trzymanie się za ręce  odparły chórem Norai Gelsey, a ja poczułam falę ulgi, że moja siostra nieokazała się jakąś podstawówkową uwodzicielką.Lucyprzy gryzła wargę, wi działam, że sta ra się nie roześmiać.Nora chyba to zauważyła, bo rzuciła Lucy miażdżącespoj rze nie. Wiecie, trzymanie się za ręce to nie jest byle co powiedziała, a Gelsey pokiwała głową. To coś znaczy,nie trzymasz się za ręce z byle kim.Tylko z kimś, na kim cizależy.Nora i Gelsey dalej rozwodziły się nad znaczeniem trzymania się za ręce, ale przestałam ich słuchać,ponieważ wydało mi się, że słyszę chrzęst opon napodjezdzie.Rzeczywiście, chwilę pózniej ktoś otworzyłi za mknął drzwi, a tata zawołał: Dzie cia ki? Wróciliśmy!Matka jak zwykle zastukała dwa razy w drzwii otworzyła je tak szybko, że nie byłoby czasu powiedzieć Proszę albo  Nie wchodzić  niewykluczone, żewłaśnie o to jej cho dziło. Cześć  powiedziała.Rozejrzała się po pokoju,otwierając szeroko oczy na widok makijażu mojej siostry,a potem zauważyła Lucy. O Boże, Lucy, to naprawdę ty? za py tała. Dzień dobry, pani Edwards. Lucy szybko wstała.Kiedy mama z nią rozmawiała, dopytując się, co się działoprzez ostatnich pięć lat, Gelsey rzuciła Norze zaczytany jużegzemplarz  Seventeen i obie pochyliły się nad nim.Moja siostra wybuchnęła śmiechem z powodu czegoś, copokazała jej przyjaciółka, a ja, obserwując je,uśmiechnęłam się do siebie.Moje zadanie zostałowy ko na ne.Zostawiłyśmy je z resztą popcornu i instrukcjami, żebyo północy zrobiły sobie ciasteczka.Lucy spakowałaswoje rzeczy i wyszłyśmy na korytarz, chociaż moja mamanie prze ry wała roz mo wy z nią. Tak się cieszę, że cię znowu widzę  oznajmiła mama, kie dy po deszłyśmy do drzwi. Pozdrów ode mnie mamę. Pozdrowię  obiecała Lucy.Z salonu wyszedł tata, jakzwy kle trzy mając na rękach psa. Czyżby to była panna Marino?  zapytał z szerokimuśmiechem, udając kompletne zaskoczenie. Całkiem jużdo rosła? Dzień dobry, panie Edwards  odparła Lucy, alezauważyłam, że jej uśmiech zbladł trochę na jego widok.Chociaż śmiał się i drapał psa za uszami, mogłam siędomyśleć, jak wyglądał w jej oczach  zdecydowanie zaszczupły w stosunku do swojej budowy, w sposóbwskazujący jasno na chorobę, a nie na dietę, z żółtawąskórą, wyglądał na znacznie star sze go, niż po wi nien.Wyszłyśmy w milczeniu na werandę, niosąc po jednejtorbie Lucy.Pierwsza zeszłam po schodkach na trawę,chłodną pod moimi bosymi stopami.Noc była pogodna,nad jeziorem wisiał ogromny księżyc, a gwiazd było takdużo, jak to tylko możliwe.Ja jednak ledwie zauważałamto wszystko, kiedy szłyśmy w stronę pomostu.Miałamprzeczucie, że Lucy zamierza coś powiedzieć, więcodwróciłam się do niej, zadając pytanie, które nie dawałomi spo ko ju. Co się wy da rzyło między tobą a Hen rym?Lucy za trzy mała się i po pra wiła torbę na ra mie niu. A co chcesz usłyszeć?  odpowiedziała pytaniem.Chodziliśmy ze sobą, nie wyszło, więc się rozstaliśmy, a te raz się przy jaznimy.Mniej więcej. Czyj to był pomysł z tym chodzeniem?  zapytałam.Twój czy jego? Mój  przyznała spokojnie Lucy, patrząc prosto namnie. Po do bał mi się, o czym, o ile pamiętam, wie działaś.Poczułam, że policzki robią mi się gorące, ale było cośodświeżającego w tym, że rozmawiałyśmy wprosto sprawach, o które obie miałyśmy pretensje, ale odpoczątku wa ka cji nie po ru szałyśmy ich te ma tu. Wiedziałam  powiedziałam. Ale tak dlawyjaśnienia, Henry i ja zaczęliśmy ze sobą chodzić, zanimmi powiedziałaś, że on ci się podoba.Nie powiedziałamci o tym tyl ko dla te go, że nie chciałam& Cze go?  za py tała Lucy.Wzruszyłam ramionami.Teraz wydawało się to takgłupie i tak odległe, ale jednocześnie następstwa tamtejde cy zji nadal miały ogromne zna cze nie. Nie chciałam, żeby za szko dziło to na szej przy jazni. Aha. Lucy pokiwała głową. Nie ma co, wyszło cito rewelacyjnie  dodała ze śmiertelną powagą.Popatrzyłam na nią i obie wybuchnęłyśmy śmiechem.Po wie działaś to Hen ry emu?  za pytała. Nie  odparłam, patrząc na nią kątem oka.Lucywzru szyła ra mio na mi. Mogłoby się przydać  rzuciła lekko.Popatrzyła na mnie, a ja wiedziałam, że ona umie odgadnąć, o czymmyślę, nawet po pięciu latach i prawie po ciemku. Takdla twojej wiadomości, większość dziewczyn niedenerwuje się tak, kiedy się dowiadują, że ich chłopakz dzieciństwa chodził z kimś innym  dodała, unoszącbrew. Tak tyl ko chciałam to za uważyć.Nie miałam ochoty jej odpowiadać, więc zrobiłamkil ka kroków w stronę po mo stu.Lucy do go niła mnie. Dobra  powiedziała po chwili.Zawahała się, a jamiałam wrażenie, że stara się ostrożnie dobierać słowa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •