[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedziała, że znalazła dom państwa Daubenych,Swanton Lacy.Mdłości ustąpiły i Romy zaczęła iść, lecz wciąż czuła lepką bezwładnośćsennego koszmaru.Drzewa rozstąpiły się i przerzedziły.Doszła do długiegomuru ze starych czerwonych cegieł, pokrytego złotymi plamami porostów.Nakońcu muru znajdowała się otwarta brama z kutego żelaza.Romy stanęła wniej, patrząc na podjazd.Pierwsze spojrzenie na Swanton Lacy pozbawiło jątchu i wprawiło w podziw.Z dachu domostwa wznosiły się wieżyczki iszczyty, a dziesiątki okien  wykuszowe, rozetowe i ostrołukowe, okratowane,witrażowe i przedzielone kamiennymi słupkami  rozbijały słoneczny blask nabrylanty.Przed domem rozciągał się żwirowy dziedziniec.Po obu jego372RLT stronach rzucały ciemne cienie na trawę wysokie, pełne uroku drzewa.Całypodjazd był obramowany kwiatami, a wśród ich niebieskich, białych i żółtychgłówek brzęczały pszczoły.Kiedy tak na to wszystko patrzyła, jej podziw przeszedł w gniew.Domprzy Hill View zmieściłby się tu z tuzin razy.Wszystko, co widziała  tenwielki budynek i rozległy ogród  świadczyło o niezachwianej pewnościsiebie, trwałości i ciągłości.Państwo Daubeny nie wiedzieli, co tobezdomność, nigdy nie doznali upokorzenia biedy.Mieli nie tylko bogactwo,ale i historię oraz potęgę i władzę powstałą z pieniędzy i posiadania ziemi.Przed czternastu laty Osborne Daubeny użył tej potęgi do zniszczeniaCole'ów.Przypomniawszy to sobie, Romy zapragnęła podnieść z podjazdukamień i cisnąć nim w jedną z szyb albo chwycić jakiś kij i, biegnąc wzdłużtrawnika, pościnać główki wysokim kwiatom.Ze złości zakręciło jej się wgłowie, więc zamknęła oczy i po raz pierwszy poczuła woń róż.Przeszła kilka kroków po podjezdzie i usłyszała szczęk sekatora.Po tejstronie ogród zamykał mur z czerwonej cegły.Zaglądając przez otwartą bramę,Romy ujrzała róże, setki róż, pnących się po murze i pergolach, rozsypującychmięsiste, nieporządne kwiaty na łukach i obeliskach.Płatki spadały na ziemię,kremowe, złociste i krwistoczerwone na tle szmaragdowej trawy.Ich ciężka,słodka woń znów przyprawiła Romy o lekkie mdłości.W kącie ogrodu stała jasnowłosa kobieta i obcinała sekatorem kwiaty iliście.Miała na sobie tweedową spódnicę i kremową jedwabną bluzkę, a naszyi pojedynczy sznur pereł.Jak spokojnie wyglądała, jak nieprzystępnie!Romy wyobraziła sobie Marthę w jej tanich ubraniach z syntetyków, z twarząprzedwcześnie pooraną troskami.Marthę, która wkrótce otrzyma wiadomość o373RLT skazaniu najstarszego syna na więzienie.Romy znów poczuła chęć rozbijania iniszczenia wszystkiego wokół.Zapewne wydała jakiś dzwięk, bo kobieta odwróciła się do niej. Czym mogę służyć?  zawołała. Zabłądziła pani?Podeszła przez ogród do Romy. Pani Daubeny? Tak, jestem Evelyn Daubeny. %7łona Osborne'a Daubeny'ego?Musiała mieć pewność. Tak. Pani Daubeny miała zaintrygowaną minę. W tej chwili mężanie ma w domu.Mogę mu coś przekazać?Osborne Daubeny dał Middlemere swojej kochance i w ten sposóbprzyczynił się do śmierci ojca Romy i zniszczenia całej rodziny.Gdyby nieOsborne Daubeny, jej ojciec by nie umarł, a życie Jema nie zostałobywytrącone ze swego biegu. Tak  odparła. Tak, proszę mu przekazać wiadomość. Mówiłacicho, łamiącym się głosem. Chciałabym, żeby go pani zapytała, jak mógłodebrać nam dom.I czy kiedykolwiek o tym myśli. Widziana przez mgiełkęwściekłości, Evelyn Daubeny wydawała się migotać i unosić w powietrzu.Ludzie tacy jak pani  wyszeptała Romy  mają tak wiele, a mimo to wciążchcecie więcej, prawda?Evelyn Daubeny wydawała się zdezorientowana. Chyba się pani pomyliła.chyba przyszła pani do niewłaściwegodomu.Romy potrząsnęła głową. Nie.Nie pomyliłam się.374RLT  Kim pani jest? Jak się pani nazywa? Romy Cole. Na widok pełnej oszołomienia miny kobiety zachciało jejsię śmiać. Nie zna mnie pani, prawda? No bo i skąd? Pani mąż tylkowyrzucił moją rodzinę z naszego domu, żeby móc go dać swojej kochance.Tylko zniszczył moją rodzinę.Czternaście lat temu.Przycisnęła dłonie do twarzy. Nie rozumiem  szepnęła Evelyn Daubeny. Dom? Jaki dom? Oczywiście Middlemere  wyjaśniła Romy z pogardą. Jestem RomyCole, a Middlemere było moim domem.Zapadło milczenie.Po chwili pani Daubeny powiedziała cicho: Kochance.375RLT Rozdział 12Patrzyła za odchodzącą dziewczyną [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •