[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pompatycznym owszem, ale nie durniem.Uratował ci życie -powiedziała z oburzeniem Eve.- Posłuchaj, mam dla ciebie radę - powiedział opryskliwie Alain.-Wracaj do domu.Wracaj do Dijon.- Alain!- Wiem, co mówię.Nie jesteś stworzona do takiego życia i na pewno wiesz o tym.Miałaś swoją przygodę, ale widzisz, że się skończyła.Wracajdo rodziców tak szybko, jak tylko uciągnie lokomotywa.Nie należysz dotego świata.Bóg wie, że nigdy nawet nie śniło mi się prosić, żebyś jechałaze mną.To był wyłącznie twój pomysł, pamiętasz? Mój sposób życiaodpowiada mi, ale na dłuższą metę nie mogę być odpowiedzialny zanikogo innego.Zaprosiłaś się sama.Teraz przyszedł czas powrotu.Powiedz mi do widzenia, Eve, i wsiadaj do pociągu.- Zostawię cię teraz samego.Jesteś przemęczony.Przyjdę znowujutro, kochanie.Spróbuj wypocząć.- Eve uciekła z oddziału, nie oglądającsię za sobie.Miała nadzieję, że nikt nie zauważy jej łez.* * *- I tylko tyle powiedział? - spytała Vivianne.- Czy to nie wystarczy? Czy nie jest tego aż nadto?- Może i miał rację - powiedziała wolno starsza kobieta.- Naprawdę tak myślisz? Ty też?- Tak, maleńka.Paryż nie jest miejscem dla dziewczyny bezsolidnego zabezpieczenia, a tego, Madeleine, pan Marais nigdy nie będziemógł ci dać.Czy to, co mówił o powrocie do Dijon, jest realne?- Nie! Absolutnie nie! Kocham go, Vivianne, i nie ma znaczenia comówisz ty czy nawet on.Nie zostawię go.Gdybym wróciła.do domu.oczekiwaliby ode mnie.Bóg jeden wie, czego by oczekiwali! Strach otym myśleć.- Jest więc inne wyjście, ale tylko jedno.- Dlaczego na mnie patrzysz w taki sposób? - spytała Eve, naglezaniepokojona.- Zastanawiam się, czy będziesz umiała. - Co umiała, na miłość boską?- Zdobyć pracę.- Oczywiście, że będę umiała zdobyć pracę.Za kogo mnie masz?Mogę zostać sprzedawczynią, nauczyć się maszynopisania, pracować wfirmie telefonicznej.- Cicho, Madeleine.Wcale nie chcę wciskać cię do pracy w sklepieczy magazynie, do tego milion innych dziewcząt nadaje się równie dobrzejak ty.Nie, maleńka.Mam na myśli pracę godną twoich talentów.Występy na scenie music-hallu.- Chyba żartujesz!- Przeciwnie, myślę o tym od miesięcy.Prawdę mówiąc, od kiedy poraz pierwszy cię usłyszałam.Zastanawiałam się, dlaczego pan Marais samo tym nie pomyślał, ale wtedy zorientowałam się, że nigdy nie śpiewasz,kiedy jest w domu.Czy on w ogóle wie, że ty śpiewasz? Nie? Takpodejrzewałam.Miałaś za wiele czci dla jego.profesjonalizmu.żebyeksponować własną mizerną namiastkę głosu.W ten sposób myślałaś,prawda?- Możesz ze mnie żartować, Vivianne, nie dbam o to.Nie śpiewałammu, bo myślałam, że może.och, nie wiem już na pewno.myślałam, żemoże nie chciałby, żebym śpiewała, może pomyślałby, że oczekujęzaproszenia do duetu czy czegoś równie głupiego.- A może dlatego, że odniosłabyś większy sukces niż on? Co? Czy otym myślałaś? - Nigdy!- A dlaczego, skoro to prawda? Nie próbuj zaprzeczać.Wiem to isądzę, że ty również musisz wiedzieć.Między dwiema kobietami zapadło trudne milczenie.Obie zdawały sobie sprawę, że dotknęły tematu, którego nigdy nie miały zamiaruporuszać.Zarazem żadna z nich nie potrafiła ocenić, na ile druga sobie touświadamia.Ale czas dyskrecji minął bezpowrotnie.W końcu Eveodważyła się przemówić, pozostawiając ostatnie pytanie Vivianne bezodpowiedzi.- Czemu uważasz, że mogłabym śpiewać na scenie? Nigdy niewystępowałam publicznie, tylko dla siebie i.w domu, i dla ciebie, po tymjak mnie podsłuchałaś.- Są dwa powody.Po pierwsze, twój głos.Jest wystarczająco mocny,żeby słyszano cię na balkonie największego paryskiego teatru, ma barwęprzenoszącą tak wiele uczuć, jakbyś wargami pieściła serce słuchacza, mateż szczególną cechę, dla której nie umiem znalezć nazwy, w każdym raziedzięki niej mogę cię słuchać bez końca, nie czując śladu znużenia.Najważniejsze jednak, że kiedy śpiewasz o miłości, wierzę każdemusłowu.A jak dobrze wiesz, w miłość nie wierzę.Po drugie, masz swójgenre, typ.Sam talent i dobry głos w music-hallu nie wystarczają.Trzebabyć w określonym typie, żeby odnieść sukces.- W jakim typie jestem? - spytała niezwykle zaciekawiona Eve.- W swoim własnym.Taki jest najlepszy, maleńka, najlepszy!Pamiętam, co kiedyś powiedziała mi Mistinguett:  Ważny jest nie mójtalent, lecz to że jestem Mistinguett.Talent może mieć każdy.Ach, taMiss, jak ona lubi mówić o sobie.Maleńka, ty kryjesz w sobie wielkitalent, a do tego jesteś jedyna w swoim rodzaju, jesteś Madeleine! Z tymidwoma walorami masz wszelkie dane, żeby podbić music-hall.- Co będzie, jeśli się mylisz?- Niemożliwe.W takich sprawach się nie mylę.Ale musisz się odważyć i spróbować.- Odważę się.oczywiście, że się odważę.Zawsze byłam odważna -wykrzyknęła Eve z rozjarzonymi oczami.- Czyli musimy znalezćodpowiednie piosenki i przygotować cię na przesłuchanie.Im szybciej,tym lepiej.Dzięki Bogu wciąż jeszcze mam kontakty w Olimpii.JacquesCharles na pewno zechce posłuchać, jeśli cię do niego zaprowadzę.- W Olimpii?- Oczywiście, a gdzieżby indziej? Zacznijmy od szczytu, takzrobiłaby każda rozsądna osoba.* * *Energiczny, ambitny i pełen wyobrazni Jacques Charles byłweteranem wśród impresariów music-hallu, choć miał zaledwie trzydzieścidwa lata.Skubiąc wypieszczony czarny wąsik, mając w oczach wiecznezaciekawienie, stał w miejscu, z którego zwykle przesłuchiwałkandydatów, niemal przy samej ścianie drugiego balkonu Olimpii.Jeśliwykonawcy nie było stamtąd słychać, Charles tracił dla niegozainteresowanie, choćby artysta przejawiał wielkie talenty.- Cóż mamy dzisiaj, szefie? - spytał jeden z asystentów, MauriceAppel, zaskoczony porannym przesłuchaniem w dniu poświęconymzwykle na popołudniowe próby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •