[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie mam tu żadnego partnera  zakpiła. Poza tym nic mi się nie stanie.Nie mam zamiaruumierać.Przemożne pożądanie i partner do kopulowania? Zmiechu warte.Jeszcze nigdy nie całowałasię z facetem.Nie rozpoznałaby przemożnej potrzeby kopulowania, nawet gdyby ją to dopadło. Nie powinnaś być tam sama z Russellem  upierał się Rajiv.Szczęka jej opadła.To dlatego Rajiv tak się martwił.Bał się, że ona i Russell będą&Oblała się szkarłatem. Między nami nic nie ma.Aączy nas tylko sprawa. Jin Long myśli, że on może żywić do ciebie jakieś uczucia  powiedział Rajiv. Musisz donas od razu zadzwonić, kiedy tylko zobaczysz, że oczy Russella zrobią się czerwone.Uratujemycię.Zesztywniała. Ale dlaczego? Wiem, że mnie nie ugryzie. Czerwone oczy nie oznaczają tylko głodu.Oznaczają także żądzę.Wstrzymała oddech. %7łądzę? Nie widziałaś ich u niego, prawda? Nie, nie widziałam. Zasłoniła usta dłonią.Co ona wyprawia? Jeszcze nigdy nie okłamałatak bezczelnie kuzyna. Muszę się przespać.Zadzwonię jutro.Rozłączyła się i zaczęła krążyć niespokojnie po jaskini.Wkrótce nogi same zaprowadziły jądo Russella.Podejrzewała, że jej pożąda.Teraz miała dowód.Ale im więcej o tym myślała, tymwiększego nabierała przekonania, że bardzo się starał zachowywać przyzwoicie.Nigdy jejniczego nie wyznał ani nie próbował jej uwieść.Prawdę mówiąc, trzymał ją na dystans.To jej zachowanie pozostawiało wiele do życzenia.Bo chociaż wiedziała, że mieszka zwampirem, który jej pożąda, wcale nie chciała odejść. Rozdział 12Nadal jestem więzniem człowieka w złotej masce.Kiedy mnie odwiedza, spuszczam głowę iudaję, że pogodziłem się z losem, ale moje smocze serce przepełnia nowa nadzieja.Wprawdzieświęta góra Beylu-La została zniszczona, ale wojowniczki żyją.%7łyje też Norjee.I pozostałesmoki.Nie jestem sam.I wkrótce będę wolny.Od mojej rozmowy z sową królowej Nimy minęło kilka dni.Wierzę, że sowa trafiła już dowioski tygrysołaków.Norjee i Winifreda będą umieli się z nią porozumieć.Będą szukać miejscamojego pobytu.Nie zrezygnują z uratowania mnie.Chociaż są śmiertelnikami, Winifreda jest dlamnie jak siostra, a Norjee to mój brat.Próbuję przyzywać okoliczne ptaki, ale nie mam pewności, czy docieram do nich z tegopodziemnego więzienia.By się z nimi porozumieć, muszę być na powierzchni, bo wtedy mogąmnie zobaczyć i wiedzą, gdzie jestem.Tylko wówczas będą mogły przekazać wiadomość, gdzieprzebywam.Dzisiaj zdjąłem kartki ze ścian.Na wszystkich napisane jest to samo słowo.Dom.Beyul-La już nie ma, ale dopóki żyje moja rodzina, mam nadzieję, że kiedyś znowu będę wdomu.To właśnie ta nadzieja powstrzymuje mnie przez zniszczeniem kartek.Przedtem, kiedyporozlepiałem je na ścianie, próbowałem pokazać Mistrzowi Hanowi, co kryje się w moim sercu.Teraz chcę ukryć przed nim prawdziwe uczucia.Układam schludnie kartki i wsuwam je pod łóżko, za książki, tak by Mistrz Han ich niezobaczył.Jeśli zauważy, że mam nadzieję, będzie mnie trzymał w ukryciu na wieki.Przerzucam strony jednej z książek, które dał mi Mistrz Han, abym się nauczył pisać.Ponieważ moje gardło nie wytwarza dzwięków, Han chce, żebym nauczył się dobrze pisać pochińsku.Wtedy będziemy mogli się porozumiewać.Szukam słów, które mu się spodobają, iznajduję dwa.Uległość.Poddanie.Ogień buzuje w mojej piersi.Nigdy się nie poddam.I nie ulegnę.Moja ręka odmawianapisania tych słów.Znajduję inne słowo, które jestem w stanie napisać i które też zyska aprobatę Hana.Czarnymatramentem kopiuję je uważnie z książki.Robię to na kawałku tapety od Wu Shena, którąprzylepiłem do ściany.Wdzięczność.Człowiek w złotej masce pomyśli, że jestem wdzięczny za łóżko i jedzenie, które dostaję.Może nawet pomyśleć, że jestem wdzięczny, że udaje troskę, że udaje mojego ojca.Jestem mu wdzięczny za te kłamstwa, bo dzięki nim wiem, że nie mogę mu ufać.Biorę głęboki oddech, gdy słyszę szczęk klucza w zamku.Dostałem już wieczorny posiłek,więc wiem, że przyszła pora na nocną wizytę Mistrza Hana.Drzwi otwierają się ze skrzypnięciem i wchodzi do środka.Płomień świecy stojącej na moimbiurku rzuca blask na jego maskę.Pochylam głowę na powitanie.Powtarza to samo co każdej nocy. Jak się dziś miewasz, synu? Czy dobrze spałeś? Czy masz wystarczającą ilość jedzenia?Odpowiadam skinieniem i zanoszę pustą tacę strażnikowi stojącemu przy drzwiach.Widzęschody na końcu korytarza.Czuję pokusę, by do nich biec, ale na górze jest więcej żołnierzy.Daleko bym nie uciekł.Gdybym tylko mógł rozpostrzeć skrzydła.Gdybym dotarł na powierzchnię, mógłbym wzbić się w powietrze.Czy dlatego Mistrz Han trzyma mnie pod ziemią? Nauczyłeś się nowego słowa. Podchodzi do ściany i kiwa głową z aprobatą.Wdzięczność.Gniewne płomienie buzują mi w brzuchu.Mam być wdzięczny, że jestem jego więzniem?Mógłbym zionąć ogniem na Hana i jego żołnierzy.Zwijaliby się w agonii, a ja rzuciłbym się doucieczki.Moja skóra robi się gorąca z obrzydzenia.Już wcześniej zabijałem.Czasami budzę siępokryty potem, gdy wspomnienia dręczą mnie w snach i wypalają piętno mordercy w mojejduszy.Zionąłem ogniem na lorda Liao i jego żołnierzy, gdy próbowali wyciągnąć z piekła naziemię demona Darafera.Moje działanie było daremne.Darafer i tak przybył.To on mnie pojmał i oddał w ręce Hana.Chełpi się, że będę znowu zabijał, ale tym razem on i Han wybiorą moje ofiary.Wyszkolą mnie,bym wykonywał ich rozkazy, jak mówi Darafer.To tylko kwestia czasu, a on ma go poddostatkiem.Odwracam się od drzwi i stojącego za nimi strażnika.Nie będę zabijał, żeby uciec.Nigdywięcej nikogo nie zabiję.Gdybym to zrobił, moje miejsce byłoby przy Hanie i Daraferze.Byłbym taki jak oni.Poddałbym się złu.Nigdy się nie poddam.I nie ulegnę. Mam dla ciebie dobre nowiny. Han podchodzi do mnie i klepie mnie po plecach. Odkilku nocy nic się nie dzieje, więc pomyślałem, że wznowimy lekcje strzelania z łuku.I wyjdziemy na powierzchnię? Odpowiadam skinieniem głowy i uśmiecham się do MistrzaHana.Gdy idziemy na górę po schodach, mój duch rośnie.Mijamy główną kwaterę strażników.%7łołnierze zrywają się na nogi i pochylają nisko głowy, gdy mija ich Mistrz Han.Tylko kilkuoficerów ma odwagę patrzeć ponad jego złotą maską.Czterej strażnicy biegną na górę do ostatniego podestu i otwierają ciężkie szczelniezamknięte drzwi.Wybiegają na zewnątrz, a potem jeden wraca i mówi, że wszystko w porządku.Han wybiera łuk i kołczan ze strzałami.Podaje te przedmioty żołnierzom.Wchodzimy wyżeji docieramy do małej jaskini.Pięciu strażników czeka przy jej wejściu, a pięciu następnychotacza nas, gdy z niej wychodzimy.Oddycham głęboko świeżym nocnym powietrzem.Na niebie lśni połowa księżyca.Czyzmienię się po raz pierwszy, gdy będzie pełnia? Czy na plecach wyrosną mi skrzydła?Rozglądam się wokoło, a oczy szybko przyzwyczajają się do ciemności.Jesteśmy w miejscuo stepowym klimacie, otaczają nas wzgórza i duże skały.U stóp wzgórza biegnie piaszczystadroga, która ginie na ciemnym horyzoncie.Cel ustawiono po drugiej stronie drogi.Gdy schodzimy ze wzgórza, strażnicy rozpierzchają się i zostawiają mnie z Hanem wniewielkiej odległości od tarczy. Pamiętasz, jaką należy przyjąć postawę?  pyta Han, podając mi łuk.Zwracam się lewym ramieniem w kierunku tarczy i rozstawiam nogi.Wyciągam do przoduwyprostowane lewe ramię, dłoń zaciskam na łuku. Bardzo dobrze.Han podaje mi strzałę.Przez sekundę rozważam wbicie strzały prosto w serce Hana.Ale ma na sobie grubąkamizelkę kuloochronną [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •  

     

    6.php") ?>