[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po drodze dopadła ją Nancy z Philipem.- Pani ambasador, potrzebny mi podpis.- Gdyby pani mogła rzucić okiem.- Czy chce pani, żeby.225AnulaPodpisała, rzuciła okiem, zaaprobowała, potem przeprosiła i zniknęła za drzwiami swojego królestwa.Rozpiąwszy żakiet,odetchnęła z ulgą.I nagle z zadumy wyrwał ją męski głos:- Musisz, kotku, być bardziej ostrożna.Ochrona w tym budynkujest do kitu.Podskoczyła.Była piękna i wystraszona.W głębi duszy możenawet chciał ją przestraszyć.Dlatego wszedł do pokoju jak złodziejczy zamachowiec - przez okno.Przy okazji przekonał się, że budynekjest kiepsko strzeżony.Strach zniknął z jej twarzy, ustępując miejsca niedowierzaniu iradości.- Marcus? - szepnęła, przykładając rękę do serca.Zanim zdołałcokolwiek powiedzieć, przeprosić ją, wyjaśnić, przebiegła przez pokójalousi rzuciła mu się w ramiona.- Jesteś.- Uśmiechając się przez łzy, gładziła go po policzku, poramieniu, po czole.- Przyjechałeś.Przytuliła się mocno, niczym żona marynarza, która popółrocznej nieobecności wita powracającego z rejsu męża.O takimscandpowitaniu zawsze marzył.O takiej bezwarunkowej akceptacji.Otakiej miłości.Odwzajemnił uścisk.Samanthę przepełniło szczęście.Bała się,że duma i poczucie winy nie pozwolą Marcusowi do niej wrócić.Niezdawała sobie sprawy z siły jego uczucia, z siły pożądania.Delikatniepociągnęła go w stronę łóżka.- Co za łoże! - szepnął.226AnulaŁoże rzeczywiście było imponujące.Siedemnastowieczne, Zbaldachimem, ze śnieżno-białą i miękką jak puch kołdrą.- Podoba ci się? - Zaczęła rozpinać mu koszulę.- Nie po to przyjechałem, Sam.- A po co? - spytała szeptem.- Zapomniałem.- Uśmiechnął się.- Kiedy mnie dotykasz,zapominam o całym świecie.- W takim razie.Objęła go za szyję i przywarła ustami do jego ust.Już nie czułasię zmęczona, samotna ani smutna.Czuła się piękna i pożądana.Osunęli się na materac.Zza drzwi docierała muzyka, szumodkurzacza, brzęczenie szkła, odgłosy rozmów.Ale tu byli tylko oni,spleceni w miłosnym uścisku.alousPóźniej, gdy leżeli zdyszani, Marcus oparł się na łokciu ipowiódł wzrokiem po jej nagim ciele.- Widzisz? Miałem rację, że ochrona jest do kitu.Krzyknęłaś inikt nie zareagował.- Oprócz ciebie.scand- Mówię serio.- Wiem, ale to chyba dobrze, że nie wpadło tu dziesięciumarines.Sytuacja byłaby dość niezręczna.Musiałabym siętłumaczyć.- E, sądzę, że sami domyśliliby się, co jest grane.- Tak, ale zepsuliby mi orgazm.227AnulaMarcus ryknął śmiechem.Przytuliła policzek do jego piersi.Serce biło mu mocno, równomiernie.- Marcus?- Co, kotku?- Dlaczego przyjechałeś?- Żeby cię chronić.- Liczyła na inną odpowiedź.-Dwa dni temu- kontynuował - na lotnisku w Monachium niemiecka policjasfotografowała pewnego mężczyznę.Podejrzewamy, że to JerryBaxter.A Monachium leży niecałe czterysta kilometrów stąd.Uniosła głowę.- To jedyny powód?- Tak.Nie.- Na moment zamilkł.- Czy Jake Ingram opowiedziałci o mnie? O nas?alous- To znaczy o Proteuszu? Owszem.Dotykali się, obejmowali, całowali, mimo to czuła, jak Marcussię od niej oddala, jak wycofuje się w głąb siebie.- Więc wiesz, że jestem dziwolągiem? Że mam jakieś cudacznegeny?scand- Masz normalne geny.Może sposób, w jaki je dobrano, jesttrochę niekonwencjonalny.- Trochę?- Ale miałeś matkę, ojca, masz rodzeństwo.Marcus, ja.- Po urodzeniu dano mi na imię Mark.Właśnie się o tymdowiedziałem.Dowiedziałem się też, że można mnie kontrolować zapomocą hipnozy.Kiepski ze mnie materiał na partnera, Sam.228Anula- Jeśli zgodzisz się, żeby cię przeprogramowano.- Przeprogramowaniem można co najwyżej usunąć skutkiindoktrynacji lub zlikwidować zakodowany we mnie „impuls"hipnotyczny.Natomiast nie można zmienić mojej konstrukcjigenetycznej.- Po co ją zmieniać? Mnie się podobasz.- Jestem inny, Samantho.Moje dziecko też może być inne.- To znaczy jakie? Szybsze? Silniejsze?- Inne.- Wyjątkowe.- Nienormalne.Usiadła.Zauważyła, jakim pożądliwym wzrokiem Marcuswpatruje się w jej nagie piersi.Bardzo dobrze, pomyślała.Zamierzałaalouswalczyć wszystkimi dostępnymi środkami.- Chcesz być normalny? - spytała.- Dlaczego? Jesteś członkiemelitarnej jednostki Navy SEAL.Myślisz, że tam się dostają normalniludzie? Myślisz, że normalni ludzie wytrzymują ten morderczypółroczny obóz, o którym mi opowiadałeś? Nie, normalni ludziescandodpadają po tygodniu lub dwóch.Zostają ludzie wyjątkowi,niekoniecznie posiadający nadludzką siłę czy wytrzymałość, leczobdarzeni odwagą, ceniący lojalność i honor, ludzie wielkiego serca.To dzięki tym cechom się wyróżniasz, Marcus.Przyciągnąwszy Samanthę do siebie, zamknął jej Ustapocałunkiem.Ale na to, co przed chwilą powiedziała, nie zareagował.229AnulaA to znaczy, że się z nią nie zgadza.Może z czasem zdoła go przekonać? Nagle poderwała się.- Boże! Która godzina?- Dochodzi ósma.- Zmrużył oczy.- Bo co?- Wydaję przyjęcie.O dziewiątej, tu w ambasadzie.- Żartujesz, prawda?- Nie.Wiem, że to trochę nam nie na rękę.- Nie na rękę? Samantho, nie słyszałaś, co mówiłem o Baxterze?Facet chce cię zabić.- Tu się przecież nie pojawi.- Wstała z łóżka.- NancyVandercourt starannie układała listę zaproszonych.- Kotku, skoroudało mu się wkręcić do Departamentu Stanu, myślisz, że nie zdołasię wmieszać w tłum twoich gości?alousscand230AnulaROZDZIAŁ OSIEMNASTYPrzyjęcia nie odwołano.To, jak oznajmiła Samantha, absolutnienie wchodziło w grę.Przypomniał sobie, co powiedziała, kiedyporwał ją kilka tygodni temu: że każda praca wiąże się z ryzykiem.Zanim zeszła na dół, piękna i olśniewająca w długiej sukni zniebieskiego jedwabiu, próbowała go uspokoić:- Będę się miała na baczności.Zresztą ambasady strzeżeczterech agentów z Wydziału Bezpieczeństwa Departamentu Stanu,oddział marines i połowa policji w Delmonico.Korciło go, by jej powiedzieć, że jemu bez trudu udało się dostaćdo części mieszkalnej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl