X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jakoż wkrótce niepokój Jojne Kotyliona musiał zniknąć, Pan Bóg bowiem nieprzyszedł na most w Stanisławowie, czym chyba wyraznie dał do zrozumienia, że miał namyśli inny most i inne miasto.Czy dużo jest miast z mostami? Dużo.Toteż Jojne Kotylionzjezdził chyba pół świata i odwiedził setki miast.Podobno był nawet w Londynie, dokądwysłało go kilku bogatych a pobożnych %7łydów ze Stanisławowa.Jojne Kotylion, niestety, niespotkał Pana Boga, ale wrócił do Stanisławowa jako człowiek bywały w świecie, a więcbardzo mądry.Jego szewski warsztat wkrótce rozkwitł przepięknie i Jojne Kotylion umarł jako bardzo zamożny człowiek, otoczony ogólnym szacunkiem.Szczęście Jojne Kotylionanie zostało zamącone pogłoskami kilku złośliwców (ach, gdzież ich nie ma), którzy twierdzili,że córka Jojne Kotyliona, piękna Chaja, miała romans z synalkiem jego bogatego wuja, i żestary modlitewnik służył obojgu młodym jako skrzynka pocztowa.Tymi słowami zakończywszy swą przypowieść, poeta S., nadradca wydziału,poprowadził mnie przed oblicze pana naczelnika.Poeta-naczelnik miał okrągłą, miłą twarz,brzuszek, okulary.Lubiłem jego niektóre wiersze liryczne, a szczególnie jeden z nich,zatytułowany  W puszczyW puszczy ławeczkaTwarda, sosnowaW dziupli wśród puszczyPuszczyk się chowaI pohukuje.W dole na ławcePod jaskrów wiechąUsiadł zdrożonyZwięty WojciechusCicho, cichutko.Poeta-naczelnik z pełnym zrozumieniem odniósł się do sprawy.Stwierdził jednak zubolewaniem, że na mej drodze do Ałbazina wyrosło bardzo szkodliwe słowo PRECEDENS.Owo słowo ma to do siebie, że jest bardzo zle, gdy go nie ma i równie zle, kiedy się onopojawi. Nie możemy wam nic pomóc  rzekł poeta-naczelnik  ponieważ jest to sprawa BEZPRECEDENSU.Jeśli zaś wam pomożemy, to wówczas stworzymy PRECEDENS i jutrozjawi się u nas prozaik Grzegorz i będzie chciał, żebyśmy mu dopomogli w poszukiwaniuAtlantydy, zaś pojutrze odwiedzi nas satyryk Ryszard D.i poprosi o pożyczkę naposzukiwania Yeti.O, gdyby wam było potrzeba stu krzeseł do świetlicy, to co innego.Natakie sprawy mamy nawet pokazne fundusze i kredyty.Cicho, cichutko opuściłem gabinet naczelnika.W pamięci ciągle brzmiał mi jego wiersz:Lecz oto, otoTrawy szeleszczą.Głowy wytknęliSpod kudłów leszczyn. W słońcu im błyszcząZłote trzewiki,W górę podnieśliGrubaśne piki.Nie bardzo nimiRozmachiwali,Tylko świętegoWzięli, zadzgalicicho, cichutko.Wydawało mi się, że mój Ałbazin jest jak okręt, który odpłynął.Beze mnie. ROZDZIAA PITYCZERWONE TULIPANY " ZCIGANY PRZEZ PANIENK Z BIBLIOTEKI "AABAZIN PRZEMYCA ZEGARKI " %7łMIJE " ROBERCIE, ZWARIOWAAEZ" NOWE SZCZEG�AY O MORDERCY " ZAGADKOWA %7łEATUGICSKAREPUBLIKA " KIM BYA BEAZAK " WYJE%7łD%7łAM NA URLOPJerzy W.opublikował recenzję z nowego przedstawienia w operetce, bardzo serdeczniepisząc o Kamili:Ta młoda aktorka ma naprawdę duży talent i aż dziwne, że jeszcze niewidzimy jej w pierwszoplanowych rolach.Nietrudno zauważyć, że KamilaC.pracuje nad sobą, ciągle doskonali swoje aktorstwo i swój glos, czegoniestety nie można powiedzieć o innych członkach zespołu operetki. Mój Boże  westchnąłem  czyżby Jerzy nie zamierzał zwrócić długu?Potem jednak pomyślałem, że przecież nie znam się na śpiewie i zapewne Jerzemunaprawdę spodobał się głos Kamili.Utwierdził mnie w tym przekonaniu także Robert, któryczęściej niż ja odwiedzał teatry, a szczególnie bywał na spektaklach w operetce. Ona ma wielki talent  mówił.I dodawał ciszej:  Ona ma talent i urodę.Kupił dwa bilety na przedstawienie z Kamilą i wieczorem poszliśmy do teatru.Po drodzewstąpiliśmy do kwiaciarni. Czy zamierzasz się oświadczyć?  zapytałem. O, nie.Te kwiaty zamówiła Kamila.dla ciebie.Z podziękowaniem za recenzję.Zrobiło mi się przykro.Miałem uczucie niesmaku i oczywiście kwiatów nie przyjąłem.Mój przyjaciel zasiadł na widowni, dzwigając bukiet tulipanów.Wyglądał bardzo śmiesznie.Ja również.Bo udawałem, że go nie znam, że przyszliśmy oddzielnie.Przedstawienie zapowiadało się bardzo nieciekawie.O talencie Kamili nie mogłem sobiewyrobić żadnego zdania, bo miała małą rólkę.Tak więc w dalszym ciągu pozostawałem pełen niewiary w prawdomówność Jerzego.Podczas przerwy w palarni ktoś trącił mnie w ramię.Obejrzałem się  Panienka zBiblioteki! Proszę być ostrożnym.Za panem ciągle chodzi ten facet z kwiatami  powiedziałakonspiracyjnym szeptem.I zniknęła w tłumie ludzi spacerujących w palarni.Pośpieszyłem w drugi kąt.Robertwypił przy bufecie szklaneczkę oranżady i ruszył w moją stronę, niosąc bukiet tulipanów.Wszyscy się za nim oglądali.Począłem uciekać przed Robertem, klucząc międzyrozmawiającymi grupkami.W ten sposób goniliśmy się aż do końca przerwy. No, jesteś nareszcie  sapnął Robert, sadowiąc się obok mnie w miękkim krześle.Gdzieś ty się podziewał?Potem był drugi akt, znowu nudny i tym bardziej nieciekawy, że nie brała w nim udziałuKamila.Po opuszczeniu kurtyny zerwałem się z krzesła i wyprzedzając przyjaciela przynajmniej ocztery długości, pobiegłem do palarni, a stamtąd czmychnąłem do toalety.Spotkałem tamswego naczelnego redaktora i długą chwilę gawędziliśmy o sprawach służbowych.Naczelnystwierdził, że doszły go słuchy o moich poszukiwaniach Ałbazina.Obiecał zezwolić mi nakrótki wyjazd w interesujących mnie sprawach.Dopiero po rozstaniu się z nim pojąłem, że naczelny kojarzy sobie Ałbazin z pewnymcudzoziemcem, który w ubiegłym roku został posądzony o przemyt zegarków.Zapewnespodziewał się kryminalnego reportażu.W drzwiach na widownię przydybała mnie podejrzliwa Panienka z Bilblioteki. Przed chwilą szukała tu pana aktorka, która grała w pierwszym akcie, i ten gruby zkwiatami.To oni pana prześladują, prawda? Przekona się pan, że bez mojej pomocy ta sprawaskończy się bardzo niedobrze.Pan musi się ze mną spotkać.Jutro, dobrze? Nie.Jutro będę zajęty. Pojutrze.Machnąłem ręką. Wszystko mi jedno. Dobrze.Pojutrze w kawiarni  Renata.Czekam o godzinie dziewiętnastej.Kiwnąłem głową.Właśnie pojutrze zamierzałem skorzystać z obietnicy naczelnego iwyjechać do Warszawy, żeby poszukać książki Witsena, na którego powoływał się Aubieński.Panienka będzie czekała bardzo długo.Może to ją oduczy od narzucania się swym bliznim?Po spektaklu Robert wręczył Kamili bukiet tulipanów.Okłamał mnie.To nie ona kupiłakwiaty dla mnie, a on dla niej.Tylko wstydził się do tego przyznać.Poszliśmy do nocnego lokalu.Tutaj okazałem im swój zły humor i nie chciałem tańczyć.A ponieważ Robert tańczyć nie umie, Kamila zupełnie się nie bawiła, siedziała smutna i piławino.Mnie także było smutno, bo czułem, że w Robercie tracę przyjaciela.Robert przestał się interesować poszukiwaniami Ałbazina.Doszło wreszcie do czegoś zupełnie okropnego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl


  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.