[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chwilami zupełnie pospoli-ty, to znów rozprawia jak książka, i to nawet nie jak własna książka, ale jak książka nudna(a jego książki nie są przynajmniej nudne): oto pański Bergotte.To mózg najbaróiejmętny, zmanierowany, to co nasi ojcowie nazywali  górnogłębski ; a to, co mówi, stajesię jeszcze mniej smaczne przez sposób wypowieóenia.Nie pamiętam, czy to Lomnie,czy Sainte-Beuve opowiada, że Vigny miał tę samą przykrą wadę.Ale Bergotte nie na-pisał nigdy in a a, ani ze w nej iecz ci, góie niektóre stronice godne są zaisteantologii.Zmiażdżony tym, co pan de Norpois orzekł o mojej własnej próbce, myśląc z drugiejstrony o trudnościach, jakich doznawałem, kiedym chciał napisać jakiś essej lub bodajoddać się poważnym rozmyślaniom, czułem jeden raz więcej swoją intelektualną nicość,brak danych do uprawiania literatury.Bez wątpienia niegdyś w Combray, pewne wra-żenia baróo skromne  lub lektura Bergotte'a  wprawiały mnie w zadumę, którami się zdawała baróo cenna.Ale ten stan odb3ał się w moim poemaciku prozą; nie mawątpliwości, że pan de Norpois natychmiast pochwycił i podkreślił w nim to, co mnie sięwydawało piękne jedynie mocą zwodnego mirażu, skoro ambasador nie dał mu się oma-mić.Dowiódł mi, przeciwnie, jak skromne zajmuję miejsce, kiedy mnie sąói z zewnątrz,obiektywnie, najlepiej usposobiony i najinteligentniejszy znawca.Czułem się przybity,stropiony; i duch mój, niby płyn mający jedynie wymiary użyczonego mu naczynia, jakniegdyś rozszerzył się do olbrzymiej pojemności geniuszu, tak obecnie, skurczony, mie-ścił się cały w ciasnej mierności, w jakiej go pan de Norpois nagle zamknął i ograniczył. Nasze poznanie się z Bergottem  dodał, obracając się do ojca  było cokolwiekdrażliwe, aby nie powieóieć drastyczne.Kilka lat temu Bergotte wybrał się do Wiednia,gdy ja tam byłem ambasadorem; przedstawiła mi go księżna Metternich, złożył mi bi-let i pragnął uzyskać zaproszenie.Otóż, będąc zagranicą przedstawicielem Francji, którejostatecznie pan Bergotte w pewnej mierze (powieómy, dla ścisłości, w baróo nikłejmierze) przynosi zaszczyt, byłbym przeszedł do porządku nad smutną opinią, jaką mamo jego życiu prywatnym.Ale nie podróżował sam, i co więcej, miał pretensje być zapro-szonym nie bez swojej towarzyszki.Nie sąóę, abym był zbytnim świętoszkiem; będączaś kawalerem, mogłem zapewne otworzyć drzwi ambasady nieco szerzej niż gdybym byłżonatym i ojcem roóiny.Mimo to, wyznaję, że jest stopień bezwstydu, z którym nieumiałbym się pogoóić, a który jest jeszcze wstrętniejszy przez ten ultra-moralny, po-wieómy, wręcz moralizatorski ton, jaki Bergotte przybiera w swoich książkach, góiemarcel proust W cieniu zakwitających óiewcząt t ie w zy 23 powtarzają się ustawiczne i, mięóy nami mówiąc, nudnawe analizy bolesnych skrupu-łów, chorobliwych wyrzutów sumienia, i to z powodu zwykłych grzeszków, istne kazaniawielkopostne (wiadomo po czemu łokieć), wówczas gdy on sam zdraóa tyle nieodpowie-óialności i cynizmu w życiu prywatnym.Krótko mówiąc, uchyliłem się od odpowieói,księżna jeszcze raz przypuściła atak, ale z nie lepszym skutkiem.Tak, iż nie sąóę, abym byłbaróo dobrze notowany u tego pana, i nie wiem, w jakiej mierze ocenił on uprzejmośćSwanna, który go zaprosił wraz ze mną.O ile nie sam Bergotte prosił go o to.Nie możnawieóieć, bo w gruncie to chory człowiek.To nawet jego jedyne usprawiedliwienie. Czy córka pani Swann była na tym obieóie?  spytałem pana de Norpois, ko-rzystając z chwili, gdy (przechoóiliśmy właśnie do salonu) mogłem ukryć wzruszeniełatwiej, niż kiedym sieóiał przy stole nieruchomo i w pełnym świetle.Pan de Norpois starał się sobie przypomnieć przez chwilę: Tak, młoda osoba czternasto- czy piętnastoletnia? W istocie, przypominam so-bie, że mi ją przedstawiono przez obiadem jako córkę naszego amfitriona.Przyznam siępanu, że mało ją wióiałem, poszła spać wcześnie.Albo poszła góieś do przyjaciółki, nieprzypominam już sobie.Ale wióę, że pan jest dobrze obznajmiony z domem państwaSwann. Bawię się z panną Swann na Polach Elizejskich, jest przemiła. A! A! Ależ tak, w istocie wydała mi się urocza.Mimo to przyznam się panu, iż niesąóę, aby dorównała kiedy matce, jeżeli mi wolno to powieóieć bez urażenia pańskichnazbyt żywych uczuć. Wolę urodę panny Swann, ale poóiwiam też niezmiernie jej matkę; choóę naspacer do Lasku jedynie w naóiei ujrzenia jej. Ależ muszę im to powieóieć, pochlebi to im niezmiernie.Wymawiając te słowa, pan de Norpois był na kilka sekund jeszcze w położeniu wszyst-kich osób, które, słysząc mnie mówiącego o Swannie jako o człowieku inteligentnym,o jego ojcu jako o szanownym finansiście, o jego domu jako o pięknym domu, mogą my-śleć, że ja mówiłbym równie chętnie o innym człowieku równie inteligentnym, o innychfinansistach równie szanownych i o innym domu równie pięknym; to jest chwila, w któ-rej człowiek zdrowy na umyśle, a rozmawiający z wariatem nie spostrzegł jeszcze, że towariat.Pan de Norpois wieóiał, że zupełnie naturalną rzeczą jest przyjemność oglądaniapięknych kobiet; że grzecznie jest, kiedy ktoś mówi z zapałem o jednej z tych kobiet, uda-wać, że się wierzy, iż ten ktoś jest w niej zakochany, żartować z niego i ofiarowywać mu sięz pomocą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl