[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. W mojej łaziencejest dziewczyna i się odświeża!" Sprzątał mieszkanie w każdy czwartek, na wypadek gdyby doszłodo takiej sytuacji.I wreszcie! Wycierając wilgotne dłonie o nogawki, rozważył, czy powinien wyciąg-nąć chipsy i dip. Nie", zdecydował, starając się rozsiąść nonszalancko na kanapie, to będzie na póz-niej.Na PO".Wychodząc z łazienki, Coreen rozejrzała się po garderobie.Wciąż ani śladu trumny.Wyglądało na to,że dziewczyna była bezpieczna.Ubrania Normana wisiały schludnie według rodzaju: koszule razem,spodnie razem, szary garnitur z poliestru samotny w swym splendorze.Buty - para brązowych półbu-tów i para czystych trampek - stały równo palcami do ściany.Chociaż Coreen nie odważyła się zajrzećdo szuflady z bielizną, uznała, że Norman należy do tych, co ją równo składają.Ustawione w rogu naplastikowej skrzynce po mleku hibachi wydawało się tu kompletnie nie na miejscu.Chętnie bysprawdziła,co w nim było, ale zapach tłumiony wonią plastiko-wych róż wydawał się pochodzić właśnie stamtąd iw połączeniu z wypitym wcześniej piwem przyprawiał dziewczynę o mdłości. Pewnie jakiś projekt laboratoryjny, nad którym pracuje w domu".Umysł podsunął jej wizję Birdwel-la w białym kitlu przyczepiającego elektrody do szyi swego najnowszego dzieła.Wracając do pokoju,musiała powstrzymać chichot.Nie podobał jej się wyraz twarzy Normana.Usiadła na drugim końcu kanapy i zaczęła nabieraćprzekonania, że przychodząc tu, popełniła błąd.- No i? - zapytała.- Powiedziałeś, że coś mi pokażesz, coś, co udowodni reszcie świata, że wampi-ry istnieją.- Jeśli nie robił za Renfielda, nie miała pojęcia, jaki był jego plan.Norman skrzywił się.Powiedział tak? Wydawało mu się, że nie.- Ja.hm.mam coś, co chcę ci pokazać, ale to nie wampiry.Coreen prychnęła i wstała, kierując się do drzwi.- Taaa, jasne.- Coś chciał jej pokazać.Gdyby rzeczywiście tak zrobił, odcięłaby mu to coś.- Nie, naprawdę.- Norman też wstał, chwiejąc się lekko na obcasach kowbojskich butów.- Pokażę cicoś, co dowiedzie, że w mieście działają nadnaturalne siły.To już blisko do wampirów, prawda?- Nie.- Mimo błagalnego tonu wyglądało na to, że wie, o czym mówi.- Nie sądzę.- Więc nie usiądziesz?Zrobił krok w jej stronę, a ona trzy w tył.- Nie, dzięki.Postoję.- Czuła, jak nerwy jej puszczają.- Co masz mi do pokazania?Norman wyprostował się dumnie i po lekkiej szamotaninie zdołał wsunąć kciuki za szlufki od spodni.To zrobi na niej wrażenie.- Przyzywam demony.- Demony?Pokiwał głową.Teraz ona będzie jego i zapomnio swoim martwym chłopaku i głupiej teorii o wampirach.Coreen dodała do wcześniejszej wizji Normanai jego potwora spiczasty kapelusz w gwiazdki i magiczną różdżkę i nie zdołała powstrzymać śmiechu.Nerwy oraz to, że wbrew jego reputacji prawie mu uwierzyła i dała się przekonać, zrobiły swoje.Ale tego Norman nie mógł wiedzieć. Zmieje się ze mnie.Ma czelność się ze mnie śmiać, choć jako jedyny z niej nie kpiłem! Jak onaśmie!" Opanowany przez ból i furię, Norman rzucił się naprzód i chwycił Coreen za ramiona,przyciskając usta do jej ust z taką siłą, że rozciął sobie górną wargę o zęby dziewczyny.Nie poczułniewielkiego bólu, zbyt pochłonięty przyciskaniem ciała, od ust do bioder, w jej drobną miękkość.Jużon ją nauczy, że nie wolno się z niego śmiać!Kolejna fala bólu odebrała mu dech i sprawiła, że zaczął się wycofywać, utykając i pojękując cicho.Potknął się o krawędz skrzyni i usiadł, ściskając za krocze i patrząc, jak świat staje się czerwony,pomarańczowy i wreszcie czarny.Coreen wcisnęła przycisk oznaczający parter.W myślach sklęła się za głupotę.- Przyzywa demony, akurat! - warknęła, kopiąc ze złością w ścianę windy.- A ja mu prawie uwie-rzyłam! To był kolejny tekst na podryw.- Kiedy Norman ją złapał, jego twarz zmieniła się i wtedy,tylko przez chwilę, naprawdę się go bała.Wyglądał niemal nieludzko.A potem ten atak stał sięczymś, z czym już od dawna umiała sobie radzić, i ta chwila minęła.- Mężczyzni to świnie -poinformowała starsza-wego i cokolwiek zaskoczonego dżentelmena z Indii Zachodnich, który czekałna parterze na windę.Przy drzwiach odkryła, że jedna z jej nowych czerwonych skórzanych rękawiczek wypadła z kie-szenipodczas szarpaniny i została w mieszkaniu- Zwietnie, po prostu świetnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
IndexWarren Adler Wojna państwa Rose 01 Wojna państwa Rose
§ Menzel Iwona W poszukiwaniu zapachu snów 01 W poszukiwaniu zapachu snów
Lachlan M D Synowie boga 01 Synowie boga (2)
Robbins Harold Handlarze snów 01 Handlarze snow
§ Rudnicka Olga (01) Zacisze 13 Zacisze 13
Reynard Sylvain Piekło Gabriela 01 Piekło Gabriela
Kalifornijska noc 01 Kalifornijska noc Adler Elizabeth
Alexandra Bracken Mroczne umysły 01 Mroczne umysły
Murdoch Iris Kochankowie i mędrcy
Woodiwiss Kathleen E. PÅ‚atki na rzece