[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Medyk dał mi dopicia zioła, po których kłucie w boku zelżało do znośnych rozmiarów.Rzemień zdusiłprzekleństwo, wskoczył do łodzi i popłynął natychmiast na moją wyspę.Położono mnie na werandzie, na szezlongu, wśród mnóstwa poduszek.Dostałem ciepłegonaparu orzechowego z miodem i tacę kandyzowanych owoców.Słuchałem śpiewu ptaków,patrzyłem na miniaturowy wodospad, pluszczący wśród białych skał na wprost mojejwerandy i zacząłem usypiać, ale jakoś nie mogłem naprawdę zasnąć.Czułem się dziwnie.Coś wisiało w powietrzu.Nie widziałem nigdzie Kimir Zyła, alekiedy Rzemień wrócił z mojej wyspy, spojrzałem przelotnie na jego twarz i natychmiastprzestałem być senny.Przeraziłem się.Rzadko można było zobaczyć gniew na twarzyRzemienia, ale tego dnia powiedzieć o nim, że był rozgniewany, to tyle, co nazwać smokajaszczurką.Oczywiście nie purpurowiał, nie ciskał się ani nie miotał jak chłop.Miał po prostubladą twarz i zaciśnięte szczęki, ale w jego wyglądających jak studnie, brązowych oczachpłonął ogień.Uśmiechnął się do mnie ze współczuciem i zrozumiałem z ulgą, że to nie jajestem winien jego gniewu.Gdzieś pośród tego całego zamieszania nikt nie zauważył, że Czagaj zjadł śniadanie ipopłynął na swoją wyspę jakby nigdy nic.Wrócił po małej godzinie i przybił do brzegu niemal równocześnie z łodziąPDF created with pdfFactory trial version www.pdffactory.com powracającego Kimir Zyła, który nie wezwał służących i wiosłował zaciekle z ponurą miną.Czagaj wyskoczył ze swojego czółna jak oparzony, roztrącając służących, blady z wściekłościi zalany łzami, po czym pognał prosto na brata i niespodziewanie kopnął go w twarz.Nigdy dotąd nie zdarzyło się, żeby w jakichkolwiek okolicznościach, czy to w bójce, czypodczas ćwiczeń, zdołał bodaj dotknąć Kimir Zyła, jednak tym razem powalił go na ziemię.Nie widziałem go jeszcze w takiej furii.Zanim służący zdążyli go odciągnąć, skoczył bratu napierś i chwyciwszy Kimir Zyła za włosy, zaczął tłuc jego głową o ziemię.Trwało to tylkomoment.Najstarszy brat wyszarpnął się z jego uchwytu i wykręcił mu rękę, a w chwilę potemich rozdzielono.Jak pózniej się dowiedziałem, nie chodziło tylko o to, że Kimir Zył zdołał zagarnąć częśćjego zwierząt.Nie wiem, jak tego dokonał, ale pamiętam, że wiele razy widziałem, jakpodpływa czółnem do błękitnej wyspy i siedzi nieruchomo o rzut kamieniem od brzegu.Teraz wiem, że podsłuchiwał sygnały Czagaja.Zdołał chyba w jakiś sposób odgadnąć językjego fletu i sprawić, by bystretki słuchały go jak swego pana.Tej nocy, kiedy napadł na mojąwyspę, zdołał zabrać ze sobą tylko część, a te, które nie chciały go słuchać, otruł.Rzemień znalazł stertę karmy i wokół poskręcane, martwe zwierzęta Czagaja z żółtąpianą na pyszczkach.Nikt nie wiedział, skąd najstarszy brat wziął truciznę, aż odkrytowłamanie do składu ogrodniczego.Kimir Zył użył sproszkowanych jagód rzewienia, którymitruto szczury w kanałach i spichrzach.Rzemień nie odezwał się do niego ani słowem.Nawet na niego nie spojrzał.Odwrócił siętylko i wszedł do pawilonu.Zobaczyłem potem, jak wychodzi, okryty niepozorną kurtą zkapturem, co oznaczało, że poszedł widzieć się z naszym ojcem, panem Tygrysiego Tronu.Przez kolejne dni leżałem w łóżku albo na werandzie, zbyt zajęty własnym bólem byzauważyć, że w domu dzieje się coś niezwykłego.Czekałem, aż pęknięte żebro zacznie sięzrastać.Bolało mnie, kiedy oddychałem i kiedy próbowałem się przewracać, ciasno zawiniętebandaże także sprawiały mi wiele cierpienia.Często piłem zioła i przez większość czasu spałem, nie wiedząc, co się wokół dzieje.Mimo to zwróciłem uwagę, że mój medyk Haczin Testugaj jest roztrzęsiony.Drżały muręce, kiedy odmierzał mi lekarstwa i rozpalał trociczki, powierzając moje zdrowie amitrajskiejPani %7łniw oraz niektórym nowym bogom, których teraz wyznawano w Amitraju, a którzybyli naszymi kireneńskimi bóstwami, tylko mającymi inne imiona. Dbaj o ciała i ducha synów Tygrysa, o Idący Pod Górę, daj im swoją siłę, nie pozwól imodpłynąć Księżycowym Wozem, błagamy cię. Powiedziałeś  synów ?  przerwałem mu. Czy ktoś jest jeszcze chory? Twój brat, Młody Tygrys, książę Kimir Zył leży chory od dwóch dni  odparł.Wymiotuje i nie może jeść.Bredzi w gorączce.Może tak być.że. %7łe co?  zapytałem przerażony.Byłem wściekły na Kimir Zyła, ale to jednak był mójbrat.PDF created with pdfFactory trial version www.pdffactory.com  Nie będziemy o tym mówić, szlachetny książę.Nie wtedy, kiedy czarne ptaki krążąwokół naszego domu. Ale co mu się stało?! Szlachetny książę Kimir Zył bawił się rzewieniem, panie.To straszna trucizna.Kiedysię nie wie, jak jej używać, można samemu się zatruć.Proszek może zostać na rękach albo naubraniu.Obiecaj mi, Młody Tygrysie, że nigdy nie wezmiesz tego do ręki.Kimir Zył umarł w nocy następnego dnia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •