[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Będę się starał.Kapitan Carnock wyglądał na zaszokowanego, ale doktor Hesselius, człowiekmilczący - Connor nie znał jego zapatrywań politycznych - skinął łysą głowa zaprobatą.Lord Moreton potarł brodę, patrząc na Connora z zainteresowaniem.Clive290SR Knowlton siedział nieruchomo jak sfinks i nic nie mówił.- Zadziwia mnie pan.Ludzie z pańskimi poglądami normalnie nie rozgłaszają ichtak otwarcie.Uważam, że to niebezpieczne - powiedział głośno Croddy, patrząc naKnowltona.- Czy są jakiekolwiek punkty w Karcie, przeciwko którym pan nieoponuje? Jakiekolwiek? Boleję nad tak radykalnym sposobem myślenia.Marszdemokracji musi zostać powstrzymany.Twierdzę, że prawo głosu jedynie dlamężczyzn jest ostatnią rzeczą, która chroni nas przed anarchią.- Porozmawiam z panem o demokracji, kiedy tylko pan zechce - powiedziałcicho Connor, gasząc cygaro - teraz zaś skończmy naszą dyskusję.Przypominam panu,że dotyczyła cenzusu majątkowego.- Nozdrza Croddy'ego rozszerzyły się.- Wierzę, żeprzynależność do Izby jest kwestią wiarygodności, wymagającą wrodzonych zdolności,a nie sztucznego bogactwa.Majątek nie jest gwarancją inteligencji i uczciwościposłów.Prawdziwa gwarancja spoczywa w rękach wyborców.Dlaczego.- Och! - Croddy parsknął wyzywająco.- Dlaczego człowiek, który dziedziczy dom po ojcu, miałby być lepszymprawodawcą niż człowiek zarabiający na życie malowaniem obrazów? Jeżeli o mniechodzi, wolałbym, aby w Izbie Gmin było więcej ludzi z głową na karku niż zpieniędzmi.- Croddy parsknął ponownie.- Jeżeli wybieramy architekta lub generałaczy kapitana statku ze względu na ich kwalifikacje, to dlaczego by nie wybrać naprawodawców ludzi, którzy mają naturalne kwalifikacje do ustanawiania praw?Uważam, że takich ludzi można znalezć wszędzie, z majątkiem lub bez.- Jestem pewien, że to by panu odpowiadało w zupełności.- A teraz, panowie.- Czy coś pan przez to insynuuje? - zapytał Connor, odstawiając ostrożniekieliszek.- Nic nie insynuuję.Mówię to, co wie każdy.Zyskał pan cenzus majątkowydzięki swojej żonie.291SR - Robercie.- I nie jestem jedynym, który uważa, że dlatego się z nią pan ożenił.Kiedy Connor wstał, oparcie krzesła uderzyło o ścianę.Wszyscy podskoczyli.Croddy podniósł się również, zacisnął pięści i wysunął szczękę.Sebastian Verlainewyrósł pomiędzy nimi, plecami odwrócony do Roberta.- Spokojnie - mruknął cicho, mocno chwytając Connora za ramię.To i cośzdecydowanego w jego srogim spojrzeniu na tyle ostudziło Pendarvisa, że zaniechałrozkwaszenia nosa Croddy'emu.- Sadzę, że powinniśmy dołączyć do pań - zaproponował Knowlton.Vanstonewyprowadził gości z pokoju. Cholerne skurwysyny" - pomyślał Connor, biorąc kieliszek z koniakiem zesrebrnej tacy, którą podsunął mu jeden ze wszechobecnych służących Vanstone'a.Sophie usiłowała pochwycić wzrok Connora.Unikał jej, gdy zauważył zmartwionywyraz jej twarzy.Zawsze potrafiła odgadnąć, czy dzieje się coś złego.Wyobraziłsobie, jak ponuro musi wyglądać jego twarz.Niech tylko się dowie, że Robert Croddyomal go nie sprowokował do walki na pięści! Na pewno się to jej spodoba.Wypiłbrandy trzema palącymi haustami, a gdy służący przeszedł znów obok niego, sięgnąłpo następny.Pieprzyć ich wszystkich.Panie rozmawiały o operze, choć musiało minąć kilka minut, zanim zrozumiał,co mówiły.Opowiadania o Lukrecji Borgii, Marcie i Normie wprawiły go wzakłopotanie, dopókiktoś nie wspomniał o Weselu Figara i w końcu był w stanie określić tematrozmowy.Sebastian Verlaine kontynuował rozmowę, ponieważ był wielkim entuzjastąopery.- Czy widział pan Rigoletta - zapytał Connora.- Nie, nie widziałem.- Byłem na premierze w Wenecji jakieś siedem lat temu.Była wspaniała.Zna292SR pan Verdiego? Traviatę, Rigoletta?- Nie znam się na operze - Connor potrząsnął głową.Croddy to usłyszał.- Naprawdę? To co pan robił, gdy był pan w Londynie? - zapytał jowialnie, jakbypięć minut temu o mało nie doszło między nimi do wymiany ciosów.Connor skoncentrował się.Niech go diabli, jeżeli skłamie.- Jeżeli chodzi o ścisłość, to nigdy nie byłem w Londynie - odpowiedziałniedbale.Rozmowy ucichły.- Mój Boże - powiedziała Lily Hesselius, kapryśna żona doktora, po długiej,trudnej do zniesienia przerwie.- Ja byłam tylko raz - rzekła pani Carnock cicho i uprzejmie.- Dużo pan nie stracił - równie uprzejmie odezwał się pastor Morrell.Connor poczuł, że twarz mu płonie.Po przeciwnej stronie Sophie wpatrywała sięintensywnie w swoją szklaneczkę z sherry.Croddy poruszył się.On i Falkner wymienili spojrzenia.Znalezli to, czegoszukali, szczelinę w zbroi przeciwnika.- Sądziłem, że był pan na uniwersytecie - powiedział Croddy z udawanymzdziwieniem.- Jeżeli ma pan na myśli Oxford lub Cambridge, to odpowiedz brzmi: nie.- Więc gdzie pan studiował, o ile wolno zapytać?- Uczęszczałem do Bryce Pennon Workingmen's College.W Manchesterze.- No,teraz się zacznie - pomyślał.Już sama wzmianka o Manchesterze, ośrodkurobotniczego radykalizmu od ostatnich pięćdziesięciu lat, zasiała niepokój wewrażliwych sercach klasy średniej.- Nie sądzę, bym go znał - zadumał się Vanstone.- Ja o nim słyszałem - powiedział Croddy, z trudnością kryjąc swą radość.-293SR Zamknięto go, nieprawdaż?Connor wolno skinął głową.- Tak.Otrzymałem tam stypendium - zdecydował się dopowiedzieć.- O, istotnie?- Moja rodzina nie mogła sobie pozwolić na opłacanie moich studiów.Ojciec byłgórnikiem w kopalni cyny.Tak jak i moi bracia.Myślę, że było to najgorsze zewszystkiego, panie Croddy.Niezręczna cisza, jaka zapadła poprzednio, była niczym w porównaniu z obecną.Nikt nie patrzył na niego, jedynie Croddy.Nawet kiedy Anne Morrell celoworozpoczęła inny temat, Sophie wpatrywała się zdecydowanie w lakierowany wachlarz,który trzymała w rękach, i badała namalowane na nim obrazki ze szczególną,drobiazgową uwagą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl


  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • psdtutoriale.xlx.pl