[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Panował nastrójpodekscytowania, w którym była jednak spora domieszka radosnego oczekiwania, żeprzegna się pecha, robiąc do siebie oko.Wszyscy wiedzieli, że wyprawiają się wnieznane, że czają się tam na nich niezliczone niebezpieczeństwa.Duch przygody, aszczególnie cel - nowa ojczyzna w żyznej krainie, przyszłość bez głodowania i brakuziemi - wszystkich jednak trochę oszołomił.Udzieliło się to nawet Siwardowi.Osmund, Candamir i Olaf wszystko dokładnie zaplanowali i nic nie pozostawiliprzypadkowi.Każda rodzina nie tylko wiedziała, do którego statku przynależy, ale takżeile przydzielono jej miejsca w ograniczonej ładowni i jaką część pokładu.Ponieważgospodarstwa Candamira i Osmunda były raczej niewielkie, na pokładzie  Sokołamogły podróżować jeszcze dwa inne klany.Największą grupę tworzył Siward ze swojąmłodziutką nową żoną, którą znalazł w zeszłym miesiącu w wiosce nad rzeką, dwomasynami, dwiema córkami - każdemu z nich towarzyszyła jego synowa lub zięć - trzemawnukami, a także okrągłym tuzinem niewolników.Także kowal Harald prosił o miejsce na pokładzie statku Candamira.Zabrał żonę i syna oraz pięciu niewolników.- Pożeglujemy najpierw do Zimnych Wysp na północny wschód od krajuSzkotów - zaczął Olaf, kiedy zasiedli w jego wielkiej izbie wokół paleniska i po razostatni omawiali trasę.- To potrwa pięć dni.Tam osiedlił się kiedyś nasz lud i tam możemy uzupełnićzapasy słodkiej wody Nie możemy jednak zatrzymywać się niepotrzebnie długo, jeślichcemy w nowej ojczyznie jeszcze w tym roku coś zasiać.Pozostali pokiwali głowami, nawet szkutnik, który próżnego, bogatego kupca niebardzo szanował.- Potem na północny zachód wokół Brytanii.W Irlandii znów moglibyśmy sięzatrzymać i wymienić towary, jestem jednak temu przeciwny, bo nigdy nie wiadomo, jaknastawionych ludzi się tam spotka.Dziś cię witają jak brata, a jutro przeciwko tobiesięgają po miecz.Stamtąd prościutko na południe, popłyniemy mniej więcej dwa dni, ażwypatrzymy zachodni przylądek kraju Franków Wtedy opuszczamy wody przybrzeżne ikierujemy się na południowy zachód.Candamir, podobnie jak ojciec, umiał żeglować jedynie po wodachprzybrzeżnych, nie wstydził się, więc zapytać:- Jak się znajduje kurs bez wybrzeża?- Po słońcu - odpowiedział na jego pytanie szkutnik.- Niektórzy żeglują nawetnocą, kierując się gwiazdami.Olaf przytaknął.- Nawet, gdy nie widać słońca, istnieje dość znaków wskazujących drogę, naprzykład kierunek lotu wędrówki ptaków lub wskazywany przez wieloryby i delfiny.Także skaliste rafy i małe wysepki.Kursem południowo-zachodnim popłyniemy okołoczterech dni.Wtedy powinniśmy trafić na sztorm.- A jeśli nie trafimy? - zapytał Berse.- To rzucimy kotwicę i zaczekamy na niego.- Jesteś pewien, że nadejdzie? - rzucił z powątpiewaniem szkutnik.Olaf skinął głową.- Napotkałem go tam dwukrotnie.- Ale tylko raz zagnał cię na tę wyspę.Jeżeli w ogóle tak było! - Sądzę, że już wystarczy, Berse - powiedział Candamir zniecierpliwiony.- Olafnigdy nie twierdził, że dokładnie zna drogę.Gdyby ktokolwiek wiedział, gdzie leży tawyspa, już dawno jakieś rody naszego ludu wzięłyby ją w posiadanie.Jej niepewnepołożenie jest naszą nadzieją i zarazem naszym zagrożeniem.Co do tego wszyscymieliśmy jasność.Thorbjorn, jeden z synów Eilharda, stanowczo kiwnął głową.- Na twoje wątpliwości jest już trochę za pózno, szkutniku.Berse poddał się z niechętnym warknięciem.- Powinniśmy żeglować w ustawieniu wzorowanym na kluczu dzikich gęsi -ciągnął Olaf.- To najlepszy sposób, żebyśmy sobie nawzajem nie zabierali wiatru z żagli.Nocą będziemy łączyć statki ze sobą.Dzięki temu mniej będziemy dryfować i nieryzykujemy, że się pogubimy.- Kto będzie na czele tego klucza dzikich gęsi? - zapytał Berse trochę bojowo, atrochę z rozbawieniem.Olaf spojrzał mu prosto w oczy- Ja.Jestem z nas wszystkich najbardziej doświadczonym żeglarzem i jako jedynyw ogóle oddaliłem się od wybrzeżyByło widać, że Berse się to nie podoba.Także Candamirowi z trudem przyszłouznać bez sprzeciwu przewodnictwo Olafa, ponieważ nigdy nie było mu łatwopodporządkowywać się komukolwiek.Ale oczywiście Olaf miał absolutną rację: jedynieufając mu, mogli mieć nadzieję na osiągnięcie celu. O to, komu w nowej ojczyznie, jakaprzypadnie rola, będzie jeszcze można zawalczyć, kiedy tam dotrzemy - pomyślałCandamir [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •