[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wybacz mi, ale muszę zacząć się pakować.- Niezależnie od tego, co im powiem, chłopcy będą zrozpaczeni.Uważam, że łatwiej to przeżyją jeśli wszyscy odwieziemy cię rano dodomu w Mercer Island.Chociaż miała na końcu języka odpowiedz, że sama sobie poradzi,to po krótkim zastanowieniu zmieniła zdanie.Rozstanie będzie bolesne,ale może chłopcy zniosą je lepiej, jeśli razem z ojcem będą wracać doBrementon.Odjazd spod domu i machanie im przez okno samochodubyłoby zbyt okrutne.Musiała skierować swoją energię na coś konkretnego, więcnatychmiast zaczęła się pakować.Jednak kiedy natrafiła na podomkę zkoronek i satyny, którą dostała od chłopców i Jaroda jako prezent z okazjipowrotu do zdrowia, załamała się.Położyła się na łóżku, ukryła w nimtwarz i zaczęła płakać.Po jakimś czasie zasnęła wyczerpana.O świcie obudził ją dzwięk portowej syreny.Powoli wstała z łóżka iPolgara & ponaousladansc poszła wziąć prysznic.Umalowała twarz, aby ukryć ślady łez, potemubrała się w ten sam strój, który miała na sobie podczas kolacji zWolfe'ami w hotelu Coast Inn.W domu panowała cisza.Ostrożnie zniosła na dół swoje bagaże,mijając poddasze gdzie zapewne spał Jarod.Potem poszła jeszcze raz na górę, żeby zabrać wszystkie zawiniętejuż prezenty i położyć je pod choinką.- Nie wiedziałem, że już wstałaś.Domini nie usłyszała, że Jarod schodził po schodach.Był wykąpany,ogolony, ubrany w szare spodnie i czarny sweter.Chyba nigdy niewyglądał równie przystojnie.Twarz miał zasępioną, ale to tylkopodkreślało jego męską urodę.- Miałam wiele do zrobienia i chciałam być gotowa na czas.Jarod podszedł bliżej i przyjrzał się jej uważnie.- Myślałem, że znam już każdy odcień zieleni odbijający się wzatoce, ale twoje oczy temu przeczą - powiedział westchnąwszy iprzeczesał palcami włosy.- Nie wyglądasz już jak tamta kobieta, którąspotkałem w studiu.Wypoczynek i relaks dobrze ci zrobiły.Nie pracujzbyt ciężko, Domini.Możesz się znowu rozchorować, jeśli będzieszchciała narzucić sobie dawne tempo.Jego troska o nią miała charakter czysto zawodowy i to tylkospotęgowało jej ból.Odwróciła się, żeby odejść, gdy nagle Jarodzatrzymał ją, kładąc ręce na ramionach.- Obiecaj mi, że będziesz mniej pracować i bardziej dbać o siebie.Pod wpływem ciepła jego dłoni i bliskości jego ciała nie potrafiłamyśleć logicznie.Polgara & ponaousladansc - Domini - potrząsnął nią lekko, a ona nie wiedziała nawet, o czymmówili.Jedyne czego pragnęła, to by znalezć się w jego ramionach.Aleon nie chciał od niej niczego.- Puść mnie, Jarodzie.Ich twarze były tak blisko, że mogła zauważyć, jak mięśnie drżą muna policzkach.Przez chwilę przyglądał jej się szklistym wzrokiem, apotem odwrócił się nagle.- Zapakuję wszystko do samochodu i pójdę po dzieci.Wrócę zakilka minut.Wyszedł z pokoju tak szybkim krokiem, jakby starał się od niejuciec.Domini oparła się o stół, starając się odzyskać panowanie nad sobą.Trzymała się świetnie, dopóki jej nie dotknął.Wzbudzał w niej uczucia,od których rozpalała się tak łatwo, jak zapałka potarta o draskę.Powtarzała sobie gorączkowo, że to dobrze, że już wyjeżdża.W jedną rękę wzięła swoje różane drzewko, a w drugą torebkę iruszyła w stronę drzwi, gdzie omal nie zderzyła się z Michaelem.- Domini! - objął ją wpół.- Nie wyjeżdżaj! Nie odchodz!- Michael! Idz do samochodu - rozkazał Jarod.Ciemny rumieniecoblał mu policzki.- Nie! - Michael nie puszczał sukienki Domini, ignorując polecenieojca.- Coś ty powiedział? - spytał Jarod pozornie spokojnym głosem.- Ja nie chcę, żeby Domini wracała do Seattle, tatusiu.Peter mówi,że to wszystko twoja wina - krzyczał, a łzy płynęły po bladej twarzyczce.- Tu nikt nie jest winny, kochanie - Domini starała się ratowaćPolgara & ponaousladansc sytuację.- Czy pamiętasz mojego szefa, pana Phillipsa? Dzwonił do mniewczoraj wieczorem, żeby dowiedzieć się czy czuję się już na tyledobrze,by wystąpić w szpitalu dla chorych dzieci,.tak jak w zeszłymroku - skłamała.- Przypominasz sobie?Michael niechętnie skinął głową.- Twój tatuś mówi - ciągnęła dalej- że jestem już zdrowa, więc kiedy pomyślałam o tych małych pacjentach,którym należy się trochę radości na Gwiazdkę, postanowiłam ichodwiedzić.Michael przyjął to do wiadomości.- Ale my chcemy, żebyś była znami, w domu, prawda tatusiu?- Ja też bym chciała być z wami - pospieszyła z zapewnieniem.-.Zadzwonię do was w Boże Narodzenie, po tym, jak już otworzycieprezenty?- Obiecujesz? - zapytał tak smutnym tonem, że chciało jej siępłakać.- Tak, obiecuję - głos zadrżał jej ze wzruszenia.- A teraz przeproś Domini i mnie - powiedział nieco cieplej Jarod.- Przepraszam, Domini, przepraszam tatusiu.- To już lepiej - mruknął Jarod, całując czubek głowy chłopca.- Czy mogę siedzieć obok Domini w drodze do Seattle?Jarod lekko skinął głową, milcząco wyrażając zgodę.- Może usiądziemy na tylnym siedzeniu? Tam jest więcej miejsca.Zrobiłam coś pysznego do jedzenia na wypadek, gdybyśmy zgłodnieli.Będziemy sobie czytać książki i grać w różne gry.Może uda nam siępokonać Petera i tatę w dwadzieścia pytań?- Peter nie jedzie z nami - powiedział Michael przygnębionymPolgara & ponaousladansc głosem.Ojciec przytulił go mocno do siebie.- Co się stało z Peterem? - wyszeptała Domini z niepokojem, kiedyw chwilę pózniej Jarod brał od niej różane drzewko i pomagał wsiąść dosamochodu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •