[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przedstawiało posępnego mężczyznę młodszego odniej o dziesięć lat, w którym zakochała się, kiedy sama miała lattrzydzieści pięć.Był to gorący romans, ale te kilka godzin euforiiprzyniosły w rezultacie lata cierpień i rozczarowań.A potem.A potem ten koszmar.Zaczęło się tak, jak na następnym, trochę zamazanym zdjęciu,które zrobiła sobie sama, oglądając się w lustrze.Było to zdjęcie jejzaokrąglonego brzuszka.Zupełnie niespodziewanie Ethel zaszła w ciążę tuż przed czter-dziestką.Ten prezent od życia przyjęła z nieskończoną wdzięczno-ścią.Nigdy nie czuła się tak szczęśliwa, jak w ciągu pierwszychsześciu miesięcy tego błogosławionego stanu.Oczywiście, miałamdłości, była zmęczona, ale dzieciaczek rosnący w jej brzuchusprawił, że świat wydawał jej się cudowny.Niestety, któregoś ranka, trzy miesiące przed rozwiązaniem, bezwyraznego powodu odeszły jej wody.W szpitalu zrobiono koniecznebadania.Pamiętała to wszystko ze szczegółami.Dziecko było wciążwewnątrz niej, czuła kopnięcia jego nóżek, słyszała bicie serduszka.284 Potem dyżurny ginekolog powiedział, że pękła błona zatrzymującapłyn owodniowy, bez którego dziecko nie może żyć, i że trzeba bę-dzie wywołać poród.Nastąpiła noc horroru.Ethel urodziła dziecko,które nie miało szans, by przeżyć.Po kilku godzinach porodu niepowstało nowe życie, tylko nadeszła śmierć.Mogła dziecko zobaczyć, dotknąć i pocałować.Było takie małe,takie śliczne.W chwili porodu jeszcze nie wybrała imienia dla swe-go synka, bo w myślach nazywała go zawsze bambino, moje bambi-no.Bambino żyło minutę, po czym jego serce przestało bić.Ethel niezapomniała nigdy tych sześćdziesięciu sekund, kiedy była matką.Sześćdziesiąt surrealistycznych sekund, po których sama poczuła sięjak umarła.Od tamtej chwili udawała, że żyje.Dramatyczna minutawyssała z niej całą radość życia, optymizm i wiarę.Płomień w niejzgasł razem z bambinem.Azy kapały jej z oczu i spadały na małą grubą kopertę z błyszczą-cego papieru.Otworzyła ją drżącymi palcami i wyjęła pukiel wło-sków bambina.Długo płakała, ale przynajmniej uwolniła się od cię-żaru przytłaczającego ją od lat.Poczuła się bardzo zmęczona.Zanim wróciła do łóżka, nagły im-puls zmusił ją do wklejenia zdjęć, artykułu z gazety, pocztówki ipukla włosów dziecka w białe strony niezadrukowanej książki.Naj-ważniejsze momenty jej życia zajęły pięć kartek.Czy zmieniłaby coś w nim, gdyby dane jej było narodzić się nanowo? Odgoniła od siebie tę bezsensowną myśl.%7łycie nie było grąwideo, nie było egzaminem, do którego można podchodzić kilkarazy, za każdym razem zakreślając inną możliwość.Czas mija i myprzemijamy razem z nim, robiąc częściej to, co możemy, niż to, cochcemy.Do tego dochodzi przeznaczenie i szczęście  i oto wszyst-ko.285 Włożyła książkę z powrotem do brązowej koperty i zawołała pie-lęgniarkę, prosząc ją, aby oddała paczuszkę Bonnie Del Amico, kie-dy przyjdzie do szpitala.*Internat dla dziewczątKampus Uniwersytetu Berkeley19:00 Nie zajadaj się tam tiramisu!  perfidnie doradziła Yu Chanodjeżdżającej do Rzymu Bonnie. Ten deser to co najmniej miliardkalorii, a wydaje mi się, że ostatnio przytyłaś. Nie przejmuj się mną!  odrzekła przyjaciółka, zamykając wa-lizkę. Mężczyzni nie gardzą grubszymi, jak zdążyłam się przeko-nać.Popatrzyła przez okno.Była już noc, ale bez trudu zauważyłaświatła taksówki, którą przed chwilą zamówiła. Dobra, idę! Powodzenia! Załatw tych wieśniaków!  rzuciła Chinka napożegnanie.Bonnie zeszła ze schodów i podała torby kierowcy taksówki, któ-ry załadował je do bagażnika. Na lotnisko? Tak, ale chciałabym jeszcze wpaść na chwilę do szpitala Le-nox.Podczas jazdy Bonnie się zamyśliła.Dlaczego czuła tak nieodpar-tą potrzebę spotkania się przed podróżą z panią Kaufman? Kiedydziś wychodziła od niej po obiedzie, stara kobieta wydała jej sięzmęczona i jakaś smutna.Poza tym tak uroczyście się z nią pożegna-ła, za wszelką cenę chciała ją ucałować.To wszystko było jakieśdziwne.286 Tak jakbyśmy widziały się ostatni raz, pomyślała Bonnie.Taksówka stanęła w drugim rzędzie samochodów parkującychprzed szpitalem. Zostawiam panu swoją torbę, zgoda? Zajmie mi to pięć minut. Proszę się nie spieszyć, będę na panią tutaj czekał.*Internat dla dziewczątKampus Uniwersytetu Berkeley19:30 Policja, otwierać!Yu Chan podskoczyła.Pod nieobecność współlokatorki postano-wiła włączyć jej komputer i przeczytać e-maile [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl