[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wolałbym nie odbyć tej rozmowy z Mitsuko, nie dowiedzieć się, że mójprzyjaciel zostanie wkrótce wyrwany z błogiego snu i przywrócony brutalnej rzeczywistości.Naszczęście, nie musiałem długo czekać: w drzwiach kawiarni stanęła Kuriko i ruszyłem jej naspotkanie zadowolony, że opuszczę tę zadymioną pieczarę.Była ubrana w kapelusik i płaszczyk ztego samego jasnego materiału w kratkę, ciemne flanelowe spodnie, granatowy sweterek z golfem imokasyny.Miała twarz bardziej świeżą i młodzieńczą niż poprzedniego dnia.Nastolatka, któraprzekroczyła czterdziestkę.Na sam jej widok uleciały wszystkie moje smutki.186Sama nadstawiła mi usta do pocałunku - coś, czego nigdy nie robiła, to zawsze ja szukałem jejwarg.- Chodz, pokażę ci świątynie sintoistyczne, najpiękniejsze w Tokio.We wszystkich są zwierzęta nawolności, konie, koguty, gołębie.Są uważane za święte, za reinkarnacje.A jutro pójdziemy doświątyń buddystów zen, są tam ogródki z piasku i kamieni, które mnisi codziennie grabią izmieniają.Też śliczne.Był to męczący dzień, wypełniony wsiadaniem i wysiadaniem -z autobusów, aerodynamicznegometra, niekiedy taksówek.Wchodziłem do świątyń i pagod i wychodziłem z nich, zajrzeliśmy teżdo ogromnego muzeum, w którym znajdowały się zabytki peruwiańskie, a raczej ich repliki, ponieważ  jak informowała duża tablica - instytucja, szanując zakaz wywożenia z Peruprzedmiotów należących do dziedzictwa narodowego, nie wystawiała oryginałów.Ale nie sądzę,żebym zwracał większą uwagę na to, co widziałem, ponieważ wszystkie moje zmysłyskoncentrowane były na Kuriko, która trzymała mnie prawie cały czas za rękę i okazywałanietypową czułość.Dowcipkowała i kokietowała mnie, i śmiała się na cały głos, z błyszczącymioczami, kiedy zaspokajałem jej prośbę wyszeptaną do ucha:  Jeszcze jeden banał, niegrzecznychłopczyku".W połowie popołudnia usiedliśmy przy najdalszym stoliku w kafeterii MuzeumAntropologii, żeby zjeść kanapkę.Zdjęła kraciasty kapelusik i poprawiła włosy.Były króciutkie,odsłaniały całą wdzięczną szyję, na której rysował się zielony wężyk żyłki.- Każdy, kto cię nie zna, powiedziałby, że jesteś we mnie zakochana, niegrzeczna dziewczynko.Myślę, że nigdy, od kiedy cię poznałem w Miraflores jako Chilijeczkę, nie byłaś dla mnie tak czuła.- Być może zakochałam się w tobie i dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę - powiedziała,mierzwiąc mi włosy i przy-187suwając buzię, żebym popatrzył w jej ironiczne i bezczelne oczy.- Co bys' zrobił, gdybympowiedziała, że tak jest i że możemy zamieszkać razem?- Dostałbym zawału serca i leżałbym sztywny jak trup pod stolikiem.A jesteś, Kuriko?- Jestem zadowolona, bo możemy widywać się codziennie w ciągu twojego pobytu w Tokio.Martwiłam się, jak to zorganizować.Dlatego odważyłam się opowiedzieć o tobie Fukudzie.Iwidzisz, jak dobrze wyszło.- Wspaniałomyślny gangster udzielił ci zezwolenia na pokazanie rodakowi uroków Tokio.Nienawidzę twojego przeklętego szefa Yakuzy.Wolałbym nigdy go nie poznać, nie zobaczyć naoczy.Dzisiejszej nocy będę się czuł okropnie, oglądając cię u jego boku.Zrobisz coś dla mnie? Niedotykaj go, nie całuj go w mojej obecności.Kuriko wybuchnęła śmiechem i zatkała mi usta dłonią.- Cicho bądz, głuptasie, on nigdy nie zrobiłby czegoś podobnego, ani ze mną, ani z nikim innym.%7ładen Japończyk tak by się nie zachował.Tu istnieje tak ogromna przepaść między tym, co się robipublicznie i prywatnie, że gesty najbardziej naturalne dla nas ich szokują.On nie jest taki jak ty.Fukuda traktuje mnie jak swoją podwładną.Czasem jak swoją dziwkę.Ty za to, nie można ci tegoodmówić, zawsze traktowałeś mnie jak księżniczkę.- Teraz ty opowiadasz banały.- Ująłem jej buzię w dłonie i ucałowałem ją.- I nie powinnaś byłamówić mi, że ten żółtek traktuje cię jak dziwkę  szepnąłem jej do ucha. Nie widzisz, że to takjakbyś obdzierała mnie żywcem ze skóry?- Nie powiedziałam tego.Zapomnijmy o tym, wymażmy z pamięci.188 Fukuda mieszkał w dzielnicy oddalonej od centrum, eleganckiej, gdzie bardzo nowoczesne budynkisześcio- i ośmiopiętro-we sąsiadowały z tradycyjnymi domkami krytymi dachówką, zminiaturowymi ogródkami, wyglądającymi, jakby za chwilę miały zostać zmiażdżone przezpotężnych sąsiadów.Jego mieszkanie mieściło się na szóstym piętrze budynku strzeżonego przezportiera w liberii, który odprowadził mnie do windy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl