[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Erin usłyszała radosny głos Jordana niosący się po wodzie.Jazda musiała bardzoprzypaść mu do gustu.Powiedział coś, co spodobało się Nadii, a ta nieoczekiwanie parsknęłabeztroskim śmiechem.Sierżant zauważył, że Erin zbliża się na ugiętych nogach.- Jak było?! - zawołał.Uniosła trzęsącą się rękę z wyprostowanym kciukiem.Rozbawiła go tym.Rhun przemknął obok niej jak cień.Nadia obserwowała tych dwoje, gdy podchodzili do skraju wody, jak gdyby usiłowałarozszyfrować jakiś sekret.Emmanuel zepchnął małą łódkę na wodę i do niej wsiadł.Usadowił się na dziobie i tkwiłnieruchomo niczym galion na pirackim okręcie.Nadia wskoczyła do łodzi zwinnie jak dziki kot.Sierżant został na brzegu, żeby pomóc Erin.Chwyciła go za rękę i wsiadła; zauważyła, że białafarba odchodzi od drewnianych desek ławek.Łajba nie budziła zaufania.Archeolożka wyjęła latarkęi oświetliła dno łodzi.Nie było na nim wody.Na razie.- Przyjemnie jechało się motocyklem? - zapytała Nadia, przesuwając się, żeby Erin mogła zająćmiejsce pośrodku.Rhun i Jordan usiedli za nimi, a Emmanuel trzymał samotnie wachtę na dziobie.- Myślę, że z powrotem wezmę taksówkę - odparła Erin.- Możesz pojechać ze mną - powiedział Jordan, tęsknie spoglądając w miejsce, w którym ukrylimotocykle.- To znaczy, jeśli dane nam będzie wrócić.Rhun zagłębiał wiosło tak bardzo, że łódź przechylała się na burtę.Nadia zerknęła na niego i wyszeptała coś, jakby się z nim drażniła.Mówiła tak cicho, że Erin nieusłyszała słów.Rhun usztywnił plecy, a Nadia uśmiechnęła się szeroko.Sangwinistka podała jej ciężkie drewniane wiosło.- Musimy wiosłować całą czwórką, Emmanuel będzie odpoczywał.Tamten puścił jej słowa mimo uszu i oparł się plecami o nadburcie.Erin zaczęła poruszać wiosłem, usiłując zgrać się z towarzyszami.Sunęli po wodzie, a tymczasemmgła nad jeziorem zgęstniała; pochłonęła łódź i przesłoniła księżyc.Przemykali w widmowymświecie, w którym widoczność sięgała zaledwie kilku metrów.Jordan dotknął jej pleców; aż podskoczyła.- Przepraszam.Spójrz w dół.Skierował latarkę na ciemną wodę.Snop światła wnikał w mroczną toń niczym sonda.Rozproszony odblask wyłowił ludzki kształt.Erin wstrzymała oddech i nachyliła się nadpowierzchnią.Szmaragdowe porosty oblepiały uniesione ramię i łuk szyi.Był to posąg mężczyzny naspinającym się do skoku koniu.Pod nim spoczywała olbrzymia niecka fontanny.Zaciekawiona Erin wyjęła swoją latarkę i oświetliła szersze pole.Ukazał się fantastyczny obrazpełen regularnych kształtów domostw i odosobnionych kamiennych palenisk.- Brat Leopold twierdzi, że naziści, prawdopodobnie z Ahnenerbe, kazali powiększyć jezioro,przegradzając tamą rzekę po drugiej stronie i zatapiając miasteczko.Niektórzy mówią, że tych, którzysię sprzeciwiali, zamknęli w domach wraz z rodzinami i potopili za karę.W snopie światła latarki przemknęła niczym duch srebrzysta ławica ryb.Erin zadrżała na myśl, żewoda stała się grobowcem dla tak wielu ludzi.- Zapewne zrobili to, żeby ukryć wejście do bunkra na dnie jeziora - zauważył poważnym tonemsierżant.Erin uznała, że zobaczyła wystarczająco dużo, i zgasiła latarkę.- Oboje umiecie pływać, prawda? - spytała Nadia.Archeolożka skinęła głową, choć wiedziała, że nie jest dobrą pływaczką.Podstawy pływaniaopanowała w college’u, głównie po to, by nie wystawiać na próbę nerwów koleżanki z pokoju.Tamta była przeświadczona, że któregoś dnia Erin spadnie z kładki i się utopi.Ona sama uznała, że topraktyczna umiejętność, i poszła na zajęcia.Mimo to wciąż nie znosiła wody.Jordan miał lepsze kwalifikacje, co nikogo nie zdziwiło.- Byłem ratownikiem w szkole, później nieco się podszkoliłem.Chyba dam sobie radę.Erin nie pomyślała, żeby zapytać, jak głęboko znajduje się bunkier.A jeśli nie zdoła zejść na samdół i będzie musiała czekać w łodzi? Albo jeśli bunkier jest w całości zalany wodą?Emmanuel odezwał się pierwszy raz od chwili, gdy odjechali z opactwa.Był to rozkazwypowiedziany tak zdecydowanie i gwałtownie, że Erin się zlękła:- Stop!Wskazał czarną powierzchnię wody przed dziobem łodzi.Jordan przesunął się i zaświecił latarką.W toni ukazał się zaokrąglony łuk o krawędzi oblepionejwodorostami.Emmanuel spuścił do wody kotwicę tak cicho, że ledwie plusnęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl