[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Głupie serce! Chciała wydrzećje z piersi.Jak to możliwe, że wciąż go nie nienawidziła?Kiedy ich oczy się spotkały, właśnie to ujrzał Akiva: nie tęsknotę,ale nagłą falę agresji i odrazy.Nie rozpoznał w tym niechęci do samejsiebie i przepadł.Odwrócił wzrok, dopiero teraz zdając sobie sprawę -głupiec - że wciąż miał nadzieję.Na co? Nie, że Karou ucieszy się najego widok, nie był aż tak głupi, ale choćby na cień, choćby na ułamekszansy na to, że jest w niej cokolwiek poza nienawiścią. Ale ta nadzieja zniknęła i był teraz pusty, a kiedy znalazł w sobiesiłę, żeby odpowiedzieć na jej pytanie, jego głos też brzmiał pusto.Byłsuchy i zdarty.- Chciałem znalezć nowego wskrzesiciela.Nie wiedziałam, że to.ty.- Zaskoczony? - spytała.W jej głosie i spojrzeniu aż gęsto było ododrazy, ale czy mógł ją za to winić?Zaskoczony?- Tak - odparł, ale to słowo nie określało jego stanu.Był zdruzgotany.- Można tak powiedzieć.Przekrzywiła głowę na swój ptasi sposób i serce Akivy stopniało.Widziała to i rozumiała.- Zastanawiasz się, czemu nigdy ci tego nie wyznałam.Pokręcił głową, zaprzeczył, ale tak było.Nigdy mu nie powiedziała.Przez cały miesiąc spędzony w gaju drzew mroku, który był jedynymnaprawdę szczęśliwym okresem w jego życiu, mimo wszystkichrozmów o pokoju i nadziei, mimo miłości, odkryć i planów takwielkich - odkrycia nowego sposobu życia - Madrigal nigdy niepowiedziała mu o wskrzeszaniu.To Biały Wilk zdradził największysekret chimer, gdy chełpił się w więzieniu w Loramendi, międzystrzałami z bicza.Akiva nic przed nią nie ukrył.Chciał, żeby go znała,całkiem i absolutnie, od tego, co oznaczały kreski na jego palcach, ażpo żałosne wspomnienia z najwcześniejszego dzieciństwa, żeby gokochała takim, jaki był, i przez te wszystkie lata wierzył, że tak było.Cóż więc mogło oznaczać, że miała przed nim taką tajemnicę? Możewpadała w jego ramiona, dopiero co ukończywszy pracę wskrzesiciela,a i tak nigdy się nie zająknęła na ten temat.- Powiem ci, czemu.- Staranie dobierała słowa, żeby odczuł je jaknóż wkładany pod żebra.- Nigdy ci nie ufałam.Skinął głową; nie mógł na nią spojrzeć.Czuł pustkę pełną mdłościtak potężnych, jak gdyby cały oddział zjaw skierował na niego swojetatuaże na dłoniach.- Więc jak, zabijesz mnie? - spytała.- Przecież po to tu jesteś,prawda? %7łeby zabić nowego wskrzesiciela?Akiva podniósł głowę.- Co? Nie.Karou.Nie.Nigdy.- Jak mogła o to pytać? - Wiem, że niemasz powodu, żeby w to wierzyć, ale nie zabijam chimer. - Już kiedyś mi to mówiłeś.- Wtedy to była prawda - odparł.-1 teraz też.- Po Bullfinch niezabijał chimer.A po jej śmierci znów zaczął.Nie mógł się powstrzymać przed schowaniem rąk, żeby ukryć przednią dowody w postaci tatuaży.Chciał jej wyznać, że wszystko, cozrobił, zrobił dlatego, że był załamany, że patrzenie na jej śmierćzniszczyło go, ale nie było sposobu na wyrażenie tego tak, żeby niewyszło na to, że odsuwa od siebie winę.Nie można było mówić o tym,co zrobił, nie było o co prosić ani czego wybaczyć.Nawet myśląc otym, wciąż od nowa natykał się na ogrom winy i nie znajdował słów.Wyznania i przeprosiny byłyby nie tylko nieodpowiednie - znaczniegorzej: byłyby zniewagą.Wyjaśnienie nie istniało.Ale musiał coś rzec.Straciłem duszę.- Straciłem nasze marzenie.Zemsta przyćmiła wszystko.Ledwiepamiętam tygodnie i miesiące po.- Po tym, jak patrzyłem na twojąśmierć, część mnie też umarła.- Nie umiałbym wyliczyć tego, cozrobiłem, a na pewno nie odpokutować za to.Gdybym tylko mógł,sprowadziłbym ich tu z powrotem.Poniósłbym śmierć za każdąchimerę.Zrobiłbym wszystko.Zrobię wszystko, cokolwiek trzeba, alewiem.Wiem, że to i tak nie wystarczy.- Nie, nie wystarczy.Nigdy, bo oni umarli.- Wiem.Nie szukam przebaczenia.Ale wciąż są życia, które możnauratować, są wybory.Karou, to, czy w przyszłości będą istniałychimery, czy nie, zależy od tego, co teraz zrobimy.- My? - spytała z niedowierzaniem Karou.- Jacy my?- Ja - poprawił się szybko.Wiedział, że słowo  my" już nigdy niepołączy ich dwojga.- Ale w oddziałach serafinów może być więcejtakich, którzy mają dość i chcą życia, nie śmierci.- Oni mają życie.W przeciwieństwie do moich ludzi.Akiva myślał o ostatnich słowach Brimstone'a:  To życie roz-przestrzenia się, żeby wypełniać światy", ale oczywiście Karou o tymnie wiedziała.Chciał jej przekazać, co powiedział Brimstone.Pomyślał, że może chciałaby wiedzieć, ale czy gdyby usłyszała to odniego, nie wyglądałoby to na szyderstwo?- To nie jest życie warte przeżywania.Nie warto go przekazywaćdzieciom. - Dzieciom - powtórzyła Karou i była tak zimna, i tak piękna.Akivanie mógł się powstrzymać, patrzył na nią i patrzył, i cierpiał, patrząc,bo wiedział, że nigdy już jej nie dotknie ani nie zobaczy jej uśmiechu.-Kiedy obydwie strony zaczynają zarzynać dzieci -dodała - możnaśmiało powiedzieć, że życie przegrało.Co ma na myśli? Zauważyła jego zdumienie.- Och.Jeszcze nic nie wiesz? - Skrzywiła się.- To się dowiesz.Uderzyło go to.Thiago.- Co on zrobił?- Nic, czego ty nie zrobiłeś.- Ja nigdy nie zabiłem dziecka.- Zabiłeś tysiące dzieci, Pomorze Dzikich - syknęła.Wzdrygnął się,kiedy usłyszał to słowo w jej ustach, ale nie mógł zaprotestować.Nie zrobił tego własnym mieczem, ale otworzył mordercom drzwi.Widział rzeczy, których nic nie wymaże.Obrazy pęczniały w nim jakkrzyk - wirujące wspomnienia, błyski, brzydkie, brzydkie,niewybaczalne.Akiva zamknął oczy.Tym dla niej był: mordercądzieci, potworem.Ona pracowała ramię w ramię z Białym Wilkiem, aAkiva był potworem.Jak to się stało, że świat dokonał takiego zwrotu?Gdyby Thiago nie dowiedział się o nich i nie przyszedł tej nocy dogaju drzew mroku, co by zrobili?Może nic.Może umarliby jakoś inaczej, nic nie osiągnąwszy.Nieważne.Marzenie było czyste.Nawet w swojej rozpaczy Akivawiedział to, czuł to, ale wiedział, że Karou nie może.Cofnął się o kroki zaryzykował jeszcze jedno spojrzenie na nią.Obejmowała sięramionami, twarz miała bezbrzeżnie smutną.Była złamana, tak jak onprzez te wszystkie lata.To on ją złamał.- Już idę - oznajmił.- Nie przybyłem tu, żeby sprawić ci ból, iproszę, uwierz, że nie przyleciałem tu zabić.Przyleciałem, bo.Myślałam, że nie żyjesz.Karou.myślałem.Odszukał kadzielnicę.Zastanawiał się, co będzie dla niej oznaczaćto naczynie z wiadomością:  Karou".Jeśli nie była tam jej dusza, toczyja? Kiedy to znalazł, w pierwszym odruchu myślał, że to słowo toetykieta, ale teraz było oczywiste, że to opis.- Znalazłem to w jaskiniach Kirinów - wyjaśnił i pokazał jej.-Pewnie ty miałaś ją znalezć.- Patrzyła zagubiona na kadzielnicę, którą trzymał.Wyciągnął do niej rękę, a ona zawahała się, nie-chętna, żeby zbliżyć się do niego.- To dlatego chciałem umrzeć-wyznał i odwrócił mały kartonik tak, żeby mogła przeczytać napis.-Myślałem, że to ty.Karou wzięła od niego kadzielnicę i wpatrywała się w napis.Nieoddychała. Karou".Ile razy, jeszcze w Pradze, dostawała takie wiadomości? Wtedy byłyprzebite na wylot przez pazury Kishmisha i znacznie mniejreprezentacyjne, ale papier był ten sam i charakter pisma.Poznałabygo wszędzie.To napisał Brimstone.Wpatrywała się w kadzielnicę, dopóki snop iskier nie wyrwał jej zszoku, i wiedziała, że Akiva odleciał.Nawet nie musiała podnosićoczu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •