[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Whitman zdzielił ją pięścią w twarz, a kiedy upadła na podłogę, wpotłuczone szkło, zaczął ją kopać.Czuła, jak odłamki szyby wbijają się w skórę.Trwało to całą wieczność, gdy już myślała, że skończył, przychodził kolejnykopniak wywołujący stłumiony jęk.Usta miała pełne krwi.Nachylił się nad nią i szarpnął za ramię, zbliżając twarz do jej twarzy.- Niech cię cholera - rzucił.- Takiego ścierwa nawet zabijać nie warto.Musiała zemdleć.Kiedy się ocknęła, leżała w mrocznym biurze, w kałużykrwi.Doczołgała się jakoś do schodów i tu straciła resztki sił.Nie mogłakrzyczeć, wzywać pomocy, zresztą i tak nikt by nie usłyszał.Leżała tak, skrwa-wiona, skopana i płakała bezgłośnie.Spędziła tydzień w szpitalu.Kiedy wreszcie mogła mówić, Whitman zdążył zniknąć, razem z żoną idwójką dzieci.Ludzie twierdzili, że Marge wyjechała z nim zupełnie dobrowol-nie, a Gene im wierzyła.Otrzymała wszak bukiet kwiatów z dołączonymbilecikiem:  Tak mi przykro".Bez podpisu, ale nie przysłał go z pewnościąWhitman.Policja niby zaczęła poszukiwania, ale bez wielkiego przekonania.Wkońcu nie zabił jej, nie spowodował nawet tak zwanych trwałych uszkodzeńciała.Doszła jakoś do siebie z pomocą fizjo- i psychoterapeutów, po jakimśczasie przestała bać się mężczyzn, zaliczyła kursy samoobrony dla kobiet iwyjechała na bezpieczne pastwiska Nowego Jorku, gdzie zamierzała wieść owiele spokojniejsze życie.- 36 -SR ROZDZIAA CZWARTYHarry nie był w najlepszym nastroju.Już miał podjąć bardziejzdecydowane działania wobec Genevieve Spenser, kiedy Jensen nieproszonywetknął nos do kabiny i zabrał ją.Harry'ego tak to rozwścieczyło, że chętnie bysię na kimś wyładował.Najchętniej na samej Genevieve Spenser.Nie byłby to żaden problem.Pomieszczenia na jachcie byłydzwiękoszczelne.Nawet gdyby dama narobiła hałasu, nikt by jej nie usłyszał.Agdyby, co wątpliwe, usłyszał, doszedłby do wniosku, że albo głośna z niejsztuka w łóżku, albo dzieje się coś, o czym lepiej nie wiedzieć.Harry bardzo nie lubił, kiedy pozbawiono go z jakichś powodów jegodrobnych przyjemności, a w swojej prywatnej kabinie posiadał różne ciekaweutensylia uprzyjemniające życie.Nie będzie z niczego rezygnował.A z PeteremJensenem porozmawia sobie od serca.Jensen dotąd, a pracował dla Harry'ego od czterech miesięcy, wykonywałswoje obowiązki bez zarzutu, ale też miał najlepsze referencje.Wcześniejzatrudniali go ludzie, którzy wymagali od podwładnych absolutnej dyskrecji iwykonywania poleceń bez zadawania zbędnych pytań.Jensen okazał się sekretarzem doskonałym.To nie jego wina, że pewnamłoda Tajka uciekła, zanim Harry z nią skończył.Zawinił człowiek, który jejnie dopilnował.Harry oczywiście stosownie go ukarał.Cóż, teraz udzieli Jansenowi ostrej reprymendy i zabawi się ze słodkąpanną Spenser.Nie szkodzi, że jest trochę za tłusta.Tłuste damy też potrafiądostarczyć człowiekowi rozrywki, stanowią, od czasu do czasu, interesującąodmianę.Podniósł głowę, słysząc, że maszyna znowu pracuje, i ogarnęły go niemiłeprzeczucia.Horoskop na dzisiaj przepowiadał, niestety, poważne kłopoty, ale- 37 -SR czytając go rano, nie chciał myśleć o niemiłych rzeczach i przeszedł szybko dotego, co zapisane w ascendencie.Podniósł się i podszedł do okna.Wychodzili z portu, światła wyspyoddalały się nieuchronnie.Działo się coś dziwnego.O tej porze, w nocy,pierwszy mechanik razem z kapitanem nie przeprowadzaliby swoichrutynowych prób, w czasie których wypływali na redę, by wrócić popółgodzinie.Zaklął wściekły, wybiegł z kabiny i wpadł na pokładzie na Jensena.- Do jasnej cholery.- zdążył jeszcze wrzasnąć, zanim obezwładniającyból przeszył mu czaszkę.Ogarnęły go ciemności.Jacht płynął.Gene nie mogła się mylić, nic sobie nie uroiła w chorejwyobrazni, nie była to żadna pozostałość dręczącego snu.Cholerny jachtwypłynął z portu.Podniosła się z koi.Ciągle miała na sobie jedwabną suknię, którą nosiławieczorem.Trochę za dużo wypiła, to prawda, poza tym w ciągu dnia wzięła ażtrzy tabletki uspokajające, ale żeby do tego stopnia nie wiedzieć, co się z niądzieje?Usiadła na podłodze koło łóżka i ujęła głowę w dłonie.Nie pamiętała, jakdotarła do kabiny.Odprowadził ją chyba ten asystent poruszający się jak zjawa,ale tego mogła się tylko domyślać.Położył ją do łóżka, otulił kołderką ipocałował w czoło na dobranoc?Cholera jasna.Głupie żarty się jej trzymają.Jednak zmuszona do wysiłkupamięć podpowiadała, że tak, istotnie, ten sukinsyn rzeczywiście ją pocałował.Chyba tak.A może jej się to przyśniło, zanim pojawiły się koszmary,chociaż, prawdę mówiąc, wolała koszmary niż sny, w których całuje ją ktoś takijak Peter Jensen.Z nocnymi koszmarami nauczyła się już żyć.Wstała z podłogi.Przynajmniej nie padła na łóżko w pantoflach.Podeszłado bulaju i próbowała odciągnąć zasłonę, ale nie udało się jej, uniosła zatemciężki materiał.Jej najgorsze obawy znalazły potwierdzenie.Luksusowy jacht- 38 -SR sunął spokojnie po nocnym morzu, prując fale.Maszyna pracowała.Gene opuś-ciła zasłonę i zaklęła pod nosem.Jeśli to miał być jakiś dowcip ze stronyHarry'ego Van Dorna, to doprawdy mało wybredny.Może postanowił odstawić ją swoim jachtem do Kostaryki? Z Kajmanówto w końcu krótki rejs, a ona nie przyznała się, że nienawidzi otwartego morza.Powziąłby taką dziwaczną koncepcję flirtu? Przyzwyczajony, że kobiety padająmu do stóp, założył, że Gene będzie zachwycona jego staraniami?Nie, zdecydowanie nie była zachwycona.Odnajdzie go i postawiultimatum.Wprawdzie nie widziała na pokładzie lądowiska dla helikopterów,ale zakładała, że Van Dorn takowe posiada [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •  

     

    ?php include("s/6.php") ?>