[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.69 Usłyszałem warkot ciężkiego dieslowskigo silnika i cały meblowóz zadrżał.Mężczyzna wyprostował się, wyszczerzył do mnie zęby i poklepał bok furgonetki. Chyba nam się nie urwie, co?Jeszcze jeden wstrząs, potem zgrzyt biegów.Ogromny wóz ruszył.Dokądmnie zabierali?Blondynka uśmiechnęła się. Nie mamy wiele czasu  zauważyła praktycznie. Zdejmuj łachy.Musiałem wgapiać się w nią.z rozdziawioną gębą, bo rzuciła ostro:  Wyskakujz ciuchów, człowieku! Nie bądz taki pruderyjny! Nie jesteś pierwszym, któregooglądam, jak go Pan Bóg stworzył.Zdjąłem z siebie szary, flanelowy kabat  umundurowanie zniewolonych i patrzyłem, jak kobieta rozpakowuje walizkę.Wyciągnęła niej bieliznę, skarpetki,koszulę, garnitur i parę butów. Możesz się już zacząć ubierać  oznajmiła. Ale nie wkładaj na raziekoszuli.Zdjąłem z siebie więzienny garniturek i włożyłem miękką bieliznę.Pózniej,niezręcznie balansując ciałem w rytm podskoków meblowozu, wciągnąłem skar-petki. Jak to jest być znowu na wolności, chłopie?  zapytał i mężczyzn. Nie wiem.Nie jestem wcale pewien, czy to aby wolność Wolność, wolność, stary  zapewniał. Spokojna głowa.Włożyłem spodnie i buty.Wszystko pasowało jak ulał. Skąd znaliście moje wymiary?  zdziwiłem się. Wiemy o tobie wszystko  stwierdził ten sam facet. No, może opróczjednego. Mianowicie?Zapalił papierosa, po czym puścił kłąb dymu prosto w mój nos. Gdzie trzymasz pieniądze.Ale ty nam powiesz, prawda?Zasunąłem zamek od spodni. We właściwym czasie  odparłem. Chodz tutaj  odezwała się blondynka.Podciągnęła taboret pod stojakz miednicą. Siadaj.Namydlę ci głowę.Usiadłem, a ona szorowała mi włosy, wbijając się w nie palcami aż do skóry.Spłukała.Namydliła jeszcze raz, wreszcie spłukała po raz ostatni.Potem ujęłamnie pod brodę i obróciła twarzą do siebie. Dobra jest.Teraz brwi. Zajęła się moimi brwiami, a kiedy skończyła,rzuciła mi lusterko. No i jak się sobie podobasz?Spojrzałem na swoje odbicie.Moje czarne włosy gdzieś zniknęły i przeobrazi-łem się w ciemnego blondyna.Zdumiała mnie różnica w wyglądzie, jaką spowo-dowało przefarbowanie włosów.Nawet Mackintosh by mnie teraz nie rozpoznał.Kobieta dotknęła mego policzka.70  Będziesz musiał golić się dwa razy dziennie.Ten ciemny zarost od razu bycię wydał.Dobrze zrobisz, goląc się od razu.W walizce są przybory.Otworzyłem saszetkę i znalazłem w niej wszystko to, z czym podróżuje do-brze zaopatrzony mężczyzna.Znajdowała się tam nieduża maszynka do goleniana baterie, którą natychmiast wypróbowałem.Kiedy się goliłem, kobieta zaczęławykładać na półkę różne przedmioty. Nazywasz się teraz Raymond Criuckshank  oznajmiła. Tu masz spinkize swoim monogramem. Czy muszę być facetem akurat tego typu?  spytałem lekko.Nie rozbawiłem jej. Nie wygłupiaj się  przywołała mnie chłodno do porządku. Ten sammonogram jest na walizce.To wszystko to twoje zabezpieczenie, Rearden, żebynie dać się złapać.Potraktuj sprawy poważnie. Przepraszam. Byłeś kiedyś w Australii, Rearden.Kilka lat temu wplątałeś się w cośw Sydney, dlatego zrobiliśmy z ciebie Australijczyka.Anglicy nie widzą różnicymiędzy akcentem południowoafrykańskim i australijskim.Z tym nie powinieneśmieć kłopotów.Tu jest paszport.Wyciągnęła portfel i otworzyła go, żebym mógłsprawdzić zawartość. Wszystko należy do Cruickshanka.Zajrzyj do środka, żebyś wiedział cotam masz.Zajrzałem i zdumiałem się niepomiernie.Ekipa Wykałaczek była operatywna!Tak, Cossie mówił, że potrzebują czasu na zorganizowanie przerzutu.I nie dziwo-ta.Ujrzałem więc karty członkowskie klubów w Sidney, dziwny dwudolarowybanknot australijski wśród waluty brytyjskiej, australijską kartę AA wraz z au-stralijskim i międzynarodowym prawem jazdy oraz z tuzin wizytówek informu-jących, gdzie mieszkam i co robię.Wyglądało na to, że jestem dyrektorem firmysprowadzającej urządzenia biurowe.Słowo honoru ta ekipa była operatywna jakdiabli.Wyciągnąłem z portfela jakąś fotografię z pozaginanymi oślimi uszami. a to co takiego? Ty, twoja żona i dzieci  wyjaśniła spokojnie.W przyćmionym świetle przyjrzałem się zdjęciu uważniej i.Na Boga! Rze-czywiście miała rację! To istotnie byłem ja  blondyn opasujący ramieniem talięjakiejś brunetki, a przed nami stało dwoje dzieci! Niezły fotomontaż.Włożyłem zdjęcie z powrotem do portfela i na dnie przegródki wyczułem jesz-cze coś.Prędko to wyjąłem i okazało się, że trzymam w ręku bilet do teatru, biletz datą sprzed dwóch miesięcy.Teatr, rzecz jasna, był w Syndey.Okazało się, żezaliczyłem  Skrzypka na dachu.Ostrożnie wsunąłem bilet na miejsce i z nie ukrywanym podziwem stwierdzi-łem:71  Zlicznie, naprawdę bardzo ślicznie. Odłożyłem portfel i zacząłem na-kładać koszulę.Właśnie miałem zapiąć spinki w mankietach, gdy znów odezwałasię ta kobieta. Jak już mówiłam, to wszystko stanowi pańskie zabezpieczenie, Panie Cru-ickshank.Zastygłem w bezruchu. To znaczy? Trzymajcie go, chłopcy  rzuciła ostro [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl