[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znalezliśmy konia, Jocelyn na niegowsiadła i odjechała.Ja przybrałem wilczą postać i pobiegłem za nią.Wilki są szybkie, ale wypoczęty koń szybszy.Zostałem daleko w tyle.Jocelynprzybyła do rezydencji przede mną.Kiedy zbliżyłem się do domu, od razu wiedziałem, że stało się coś strasznego.Tutajteż w powietrzu wisiał ciężki swąd spalenizny i jeszcze jakiś inny zapach, gęsty i słodki, odórdemonicznych czarów.Stałem się znowu człowiekiem i pokuśtykałem długim podjazdem, wjasnym w świetle księżyca jak rzeka srebra prowadząca do.- ruin.Rezydencja obróciła się wpopiół, nocny wiatr rozsiewał go po trawnikach, przez co całe były pokryte białym pyłem.Zostały tylko fundamenty które wyglądały jak spalone kości, tu okno, tam pochylony komin,ale sam dom, cegły i zaprawa, bezcenne książki i starożytne gobeliny, przekazywanekolejnym pokoleniom Nocnych Aowców, wszystko to poszło z dymem, który teraz snuł się na tle tarczy księżyca.Valentine zniszczył dom demonicznym ogniem.%7ładen inny nie płonie takim żaremani nie pozostawia po sobie tak niewiele.Ruszyłem do tlących się zgliszcz.Znalazłem Jocelyn klęczącą na resztkachfrontowych schodów, poczerniałych od ognia.Leżały tam kości.Zwęglone i czarne, ale zpewnością ludzkie, ze strzępami ubrań, fragmentami biżuterii, której nie strawił pożar.Doszkieletu matki Jocelyn nadal przywierały czerwone i złote nici, stopiony sztylet przykleił siędo szkieletowej ręki jej ojca.Wśród kolejnego stosu prochów błyszczał srebrny amuletValentine'a z insygniami Kręgu nadal płonącymi białym żarem.A wśród tych szczątkówleżały rozrzucone drobne kości dziecka.- Pożałujecie tego, co zrobiliście, zapowiedział Valentine.I kiedy klęczałem obokJocelyn na spalonych stopniach, zrozumiałem, że miał rację - %7łałowałem i żałuję do dzisiaj.Tamtej nocy wróciliśmy do miasta, gdzie nadal szalały pożary i panował chaos, apotem ruszyliśmy przez ciemny kraj.Minął tydzień zanim Jocelyn się odezwała.Zabrałem jąz Idrisu.Uciekliśmy do Paryża.- Nie mieliśmy pieniędzy, ale ona odmówiła pójścia doInstytutu z prośbą o pomoc. Skończyłam z Nocnymi Aowcami , oświadczyła.Skończyła zeZwiatem Cieni.Siedziałem w małym tanim pokoju hotelowym, który wynajęliśmy i próbowałemprzemówić jej do rozsądku, ale na próżno.Była uparta.W końcu wyjaśniła mi powód swojejdeterminacji.Od paru tygodni wiedziała, że znowu jest w ciąży.Postanowiła rozpocząć noweżycie, tylko ona i dziecko.Nie chciała, żeby choć szept o Clave czy Przymierzu zatruł jejprzyszłość.Pokazała mi amulet, który zabrała ze stosu kości.Sprzedała go na pchlim targu wClignancourt, a za uzyskane pieniądze kupiła bilet na samolot.Nie chciała mi zdradzić, dokądsię wybiera. Im dalej od Idrisu, tym lepiej , powiedziała.Odcięcie się od przeszłości oznaczało, że Jocelyn zostawia również mnie, więcspierałem się z nią, ale bezskutecznie.Wiedziałem, że nawet gdyby nie spodziewała siędziecka, i tak zaczęłaby zupełnie nowe życie, a ponieważ wybór zwykłego świata był lepszyniż śmierć, w końcu niechętnie zgodziłem się na jej plan.Pożegnałem ją na lotnisku.Ostatniesłowa, które powiedziała Jocelyn w obskurnej hali odlotów, zmroziły mnie do szpiku kości: Valentine nie zginął.Gdy odleciała, wróciłem do swojego stada, ale nie znalazłem spokoju.Serce ściskałmi ból, zawsze budziłem się z jej imieniem na ustach.Nie byłem już takim przywódcą jakkiedyś.Za dużo wiedziałem.Owszem, uczciwym i sprawiedliwym, ale nieobecnym duchem.Nie mogłem sobie znalezć przyjaciół, ani towarzyszki życia, wśród wilkołaków.Za bardzo byłem człowiekiem, za bardzo Nocnym Aowcą, żeby czuć się dobrze wśród likantropów.Polowałem, złe polowanie nie dawało mi satysfakcji.A kiedy przyszedł w końcu czas nazawarcie Porozumień, wybrałem się do miasta, żeby je podpisać.W Sali Anioła, wyszorowanej z krwi, ponownie zasiedli Nocni Aowcy i cztery rasypółludzi, żeby podpisać dokument, który miał zaprowadzić między nimi pokój.Byłemzaskoczony, kiedy zobaczyłem Lightwoodów.Oni wydawali się równie zdziwieni, że niezginąłem.Powiedzieli tylko, że oni, Hodge, Starkweather i Michael Wayland jako jedyniczłonkowie dawnego Kręgu uniknęli śmierci w tamtą noc.Michael, pogrążony w żałobie postracie żony, ukrył się w wiejskiej posiadłości z małym synem.Clave ukarało pozostałą trójkęwygnaniem do Nowego Jorku, gdzie mieli prowadzić Instytut.Lightwoodowie, którzy mielikoneksje w najwyższych sferach Clave, wykpili się dużo lżejszym wyrokiem niż Hodge.Naniego nałożono klątwę.Jechał z nimi, ale pod grozbą śmierci nie mógł opuścić uświęconegoterenu Instytutu.Oczekiwali, że poświęci się swoim studiom i będzie doskonałymnauczycielem dla ich dzieci.Kiedy podpisaliśmy Przymierze, wyszedłem z Sali i udałem się nad rzekę, gdzie wnoc Powstania znalazłem Joscelyn.Obserwując ciemną, płynącą wodę, zrozumiałem, żenigdy nie znajdę spokoju w moim rodzinnym kraju.Musiałem być z nią albo nigdzie.Postanowiłem jej poszukać.Opuściłem stado wyznaczając innego przywódcę.Myślę, że z ulgą przyjęto mojeodejście.Podróżowałem jak wilk, bez bagażu, samotnie, w nocy, trzymając się bocznychdróg.Wróciłem do Paryża, ale nie znalazłem tam żadnego śladu.Pojechałem do Londynu.WLondynie wsiadłem na statek do Bostonu.Przez jakiś czas mieszkałem w miastach, potem w Górach Białych na zimnej północy.Dużo podróżowałem, ale coraz więcej myślałem o Nowym Jorku i wygnanych NocnychAowcach.Jocelyn w pewnym sensie też była wygnańcem.W końcu zjawiłem się w NowymJorku, z jednym workiem marynarskim, nie mając pojęcia, gdzie szukać twojej matki.Aatwobyłoby mi znalezć wilcze stado i przyłączyć się do niego, ale oparłem się pokusie.Tak jak winnych miastach, rozsyłałem wieści w Podziemnym Zwiecie, szukając jakiegokolwiek śladuJocelyn, ale nie znalazłem żadnego, jakby po prostu rozpłynęła się w zwykłym świecie.Powoli wpadałem w rozpacz.W końcu trafiłem na nią przypadkiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •