[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Woda odbijała ich ostrepłomienie.Jack objął mnie w talii od tyłu, a ja oparłam się oniego z przyjemnością.- Dokąd chcesz iść? - spytałam.- Może do twojego pokoju?Po kręgosłupie przebiegł mi dreszcz.To była kuszącapropozycja.- Jack.- %7łartowałem.Trochę.Chodzmy na plażę.Poszliśmy w tosamo miejsce co poprzedniego wieczoru,gdzie po raz pierwszy się całowaliśmy.Księżyc wciąż byłprawie w pełni, a plaża przypominała scenografię filmową.Jack potknął się na granicy piasku i upadł na kolana.Pró-bowałam pomóc mu wstać, ale znów stracił równowagęi wylądował tyłkiem na piasku. Podniósł na mnie wzrok.- Witaj, żono.- Dziwnie to brzmi.- Położyłam mu ręce na ramionach.-Witaj, mężu.- Przejechałam dłonią po jego podbródku.- Wiesz, podobasz mi się ogolony.- Poważnie?- Poważnie.- To co ty jeszcze robisz tam, na górze?- A gdzie powinnam być?- Tu, na dole, ze mną.Pociągnął mnie za ręce i przewróciłam się na niego.Ześmiechem obróciłam się tak, by leżeć na boku, twarzą do niego.Podparł się na łokciu.-O wiele lepiej.Gdy to mówił, patrzyłam na jego usta.Chciałam, żeby byłybliżej.Chciałam, żeby mnie całował.Tym razem ja spytałam:- Co ty robisz tam, na górze? -Nic.Przyciągnęłam go do siebie i poczułam w ustach jego język -był miękki, ale zarazem szorstki.Mocno przytuliłam się doJacka.Przesunął dłonią po moim ciele i potarł kciukiem mojąpierś.Odskoczyłam.- Co się dzieje?- Aaskocze.- Co łaskocze? - Znów potarł kciukiem moją pierś, tymrazem wolniej.- To?-Tak.Położył dłoń na mojej talii, delikatnie głaszcząc mój bok.-Tak lepiej?Kiwnęłam głową, a potem całowaliśmy się bez końca.Czułam, jak jego klatka piersiowa unosi się i opada, a oddech przyspiesza, tak samo jak mój.Jego pałce dotykały przezsukienkę krawędzi mojej bielizny.- Jack.- Mhmm?Położyłam mu ręce na ramionach i delikatnie go odsunęłam.- Przerwij na chwilę.Podniósł głowę znad mojej szyi.- Znów cię połaskotałem?- Nie, nie o to chodzi.Tylko myślę, że może.to dzieje się zaszybko.Westchnął i przewrócił się na plecy.- Masz rację, przepraszam.-Nie przepraszaj.Oparłam głowę na jego ramieniu.Moja ręka spoczęła na jegobrzuchu.Bawił się moimi włosami, owijając je wokół palców.-Przeszkadza ci, że chcę się teraz z tobą kochać? -spytał.- Byłabym zawiedziona, gdybyś nie chciał.Przez jego pierś, jakby gdzieś w głębi jego ciała, usłyszałam,jak się śmieje.- A ty? - spytał.- Też tego chcę.- Cieszę się.Leżeliśmy razem, patrzyliśmy, jak czarne chmury prze-suwają się przed księżycem, i słuchaliśmy rozbijających się fal.Przez alkohol i brak snu poprzedniej nocy zaczęła ogarniaćmnie senność.- Annę.-Tak?- Zarąbista druga randka.Zachichotałam. - Pewnie, że tak.- Doktor Szwick nie byłby z nas zadowolony.- Pewnie nie.Jack pocałował mnie delikatnie w czoło i mocno tulił.Leżeliśmy tak na piasku, aż w końcu zasnęliśmy. ROZDZIAA 14HULAJ DUSZAObudziliśmy się następnego ranka o wschodzie słońca,obryzgani morską solą.Lewa strona mojego ciała byłazdrętwiała, włosy poprzyklejały mi się do twarzy.Czułam się,jakby w głowie wybuchło mi tysiąc bomb, a żołądek burzył sięjak poranne morze.Jack odwrócił się do mnie i jęknął.- Moja głowa.Moja cholerna głowa.Położyłam się na boku, twarzą do niego.O rany.Mój żołądeknie był z tego zadowolony.Jack zacisnął oczy.Miał włosy oblepione piaskiem.- Wszystko gra? - spytałam.Z trudem uniósł powiekę.Białko oka miał poprzecinaneczerwonymi liniami.- To się jeszcze okaże.A u ciebie?- Tak sobie.- Mało powiedziane, jeśli czujesz się choć trochę podobniedo mnie.Usiadłam.Wszystko wokół zaczęło wirować.- Chyba masz rację. Siedzieliśmy tak przez parę minut, czekając, aż świat wrócina swoje miejsce.Kiedy nic takiego nie nastąpiło, powlekliśmysię do swoich pokojów wziąć prysznic i choć trochę sięzdrzemnąć.Zdjęłam wymiętą sukienkę ślubną i stanęłam pod stru-mieniem wody, czekając, aż toksyny wyparują z mojego ciała.Kiedy skończyłam, owinęłam się szlafrokiem i osuszyłamwłosy ręcznikiem, poruszając karkiem, by złagodzić skurcze.Narzuciłam na siebie cienką bawełnianą piżamę, wślizgnęłamsię pod chłodną po nocy na pustym łóżku kołdrę i złożyłambolącą głowę na miękkiej poduszce.Gdzieś między jawą a snem wróciłam myślami do tego, na cowczoraj wieczorem pozwoliłam Jackowi.Duma zmieszała sięz zawstydzeniem, tak samo jak na studiach po imprezowychromansach w akademikach.Udało się?Tak, udało się.Około południa zobaczyłam Jacka drzemiącego na leżakuprzy basenie, z książką opartą na piersi.Był ubrany w szorty wkratę i granatową koszulkę polo.Oczy ukrył pod ciemnymiszkłami pilotek.Przedramiona zaczynały mu brązowieć.Podniósł okulary.- O, cześć.Od dawna tu jesteś?- Przed chwilą przyszłam.- Czemu mnie nie obudziłaś?- Bo tak spokojnie wyglądałeś.Wyprostował się i zacząłkręcić ramionami.- O rany, ale mnie bolą plecy po wczorajszym.- Może to cię nauczy, żeby nie sypiać z dziwnymi dziew-czynami na plaży. - Tak, na pewno to sobie zapamiętam.Ale chyba mogęzrobić wyjątek, jeśli ta dziwna dziewczyna jest moją żoną.- Nie zauważyłam takiego wyjątku.- Jest na stronie trzeciej w broszurce.To jedno z założeń filozofii przyjazni" w małżeństwie.Zachichotałam.- Serio? Doktor Szwick nigdy o nim nie wspominał.Podniósłkącik ust.- Mógłbym przysiąc, że to właśnie mi powiedział.Właściwieto tylko dlatego się na to wszystko zgodziłem.- Jak myślisz, co powiedziałby doktor Szwick o naszejwczorajszej decyzji związanej ze spaniem?Zaczął huśtać nogami, siedząc na krawędzi leżaka.Miałdługie, białe stopy.- No nie wiem.Ale przecież nie policzyłem do dziesięciu.- Tobie też kazał robić te dziwne ćwiczenia w fotelu?- To było wkurzające, prawda?- Strasznie.Uśmiechnęliśmy się do siebie.- No więc.- powiedziałam.- No więc.zapisałem nas na wycieczkę dziś po południu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •