[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W jakiÅ› sposób zagniezdziø siÄ™ w niej, pøynÄ…ø jak krew w jej żyøach,moÅ›ciø siÄ™ we wnÄ™trznoÅ›ciach, gdzieÅ› koøo serca.Dotarø do jej umysøu i skradø jakÄ…Å› tajemnÄ… częśćduszy.Nie chodziøo o to, że jej ciaøo døa niego pøonÄ™øo, że jÄ… raniø swojÄ… obecnoÅ›ciÄ….Czuøa siÄ™ jaknarkoman rozpaczliwe spragniony używki.To miøość czy jakaÅ› obsesja? Siøa namiÄ™tnoÅ›ci Michaiøabyøa niewyobrażalna.Pożądaø Raven, to, jak na niÄ… reagowaø, sprawiaøo, że temperatura jej uczuciawydawaøa siÄ™ niska.Ten zwiÄ…zek przerażaø jÄ….Michaiø byl zaborczy, wøadczy, dziki inieokieøznany.Byø niebezpieczny, rzÄ…dziø ludzmi i przywykø do sprawowania niekwestionowanejwøadzy.Miaø autorytet.SÄ™dzia, øawa przysiÄ™gøych i kat w jednym.Ukryøa twarz w døoniach.Potrzebowaø jej.Tylko ona siÄ™ liczyøa.Nie byøa pewna, skÄ…d to wie,ale wiedziaøa.Wyczytaøa to w jego oczach.Na innych patrzyø chøodno, bez emocji.Kiedy patrzyøna niÄ…, oczy pøonÄ™øy stopionÄ… lawÄ….jego usta potrafiøy być zaciÄ™te, miaøy rys okrucieÅ„stwa, iøagodniaøy, gdy Å›miaø siÄ™ z niÄ…, rozmawiaø z niÄ…, caøowaø jÄ….On jej potrzebowaø.Znów zaczÄ™øa chodzić po pokoju.Jego życie tak bardzo różniøo siÄ™ od jej życia.Raven, ty siÄ™boisz, skarciøa siebie.PrzycisnÄ™øa czoøo do okiennej szyby.Boisz siÄ™, że już nigdy nie zdoøasz goopuÅ›cić.Miaø wielkÄ… siøÄ™ i potrafiø to wykorzystać.Ale prawdÄ™ mówiÄ…c, chodziøo o coÅ› wiÄ™cej.Onateż go potrzebowaøa.TÄ™skniøa za jego Å›miechem, øagodnym dotykiem, czuøoÅ›ciÄ….Przeszedø jÄ…dreszcz, gdy pomyÅ›laøa, jak pochøaniaø jÄ… spojrzeniem gøodnym, zaborczym, i zaczynaø przy niejszaleć, ogarniÄ™ty pożądaniem.Lubiøa z nim rozmawiać, doceniaøa jego inteligencjÄ™, poczuciehumoru, które mieli podobne.Byli dla siebie stworzeni.Dwie poøowy tej samej caøoÅ›ci. StanÄ™øa na Å›rodku pokoju, zszokowana.Dlaczego uważa, że sÄ… dla siebie stworzeni? Miaøa wgøowie chaos.Zwykle zachowywaøa trzezwość umysøu, myÅ›laøa racjonalnie, a w tej chwili zupeøniesiÄ™ pogubiøa.Wszystko w niej nawoøywaøo Michaiøa, chciaøo choćby tylko poczuć jego obecność,wiedzieć, że jest blisko.PodÅ›wiadomie poszukaøa kontaktu z nim i znalazøa pustkÄ™.Byø albo zbytdaleko, albo zbyt gøÄ™boko pogrążyø siÄ™ w Å›nie wywoøanym lekami, żeby mogøa go dosiÄ™gnąć.Poczuøa siÄ™ jeszcze bardziej samotna i roztrzÄ™siona.Opuszczona.Nerwowo przygryzøa kostkipalca.Ruszaøa siÄ™, bo musiaøa coÅ› robić.Chodziøa po pokoju z kÄ…ta w kÄ…t, aż opadøa z siø.Ciężar wsercu zdawaø siÄ™ z każdym krokiem rosnąć.Traciøa zdolność logicznego myÅ›lenia, nie mogøaoddychać.Znów spróbowaøa poszukać Michaiøa, żeby chociaż wiedzieć, czy jest w jakimÅ›bezpiecznym miejscu.Znalazøa pustkÄ™.PodciÄ…gnÄ™øa kolana pod brodÄ™, przyciÄ…gnÄ™øa do siebie poduszkÄ™.Siedziaøa po ciemku, koøyszÄ…csiÄ™ w przód i w tyø, przepeøniona żalem.Mogøa już myÅ›leć tylko o Michaile.Nie byøo go.Zostaøasama, póø czøowieka, zwykøy cieÅ„.èzy zapiekøy jÄ… w oczach, spøynÄ™øy po policzkach, ta pustkaszarpaøa wnÄ™trznoÅ›ci.Czuøa, że bez niego nie jest w stanie istnieć.Wszystkie jej myÅ›li o wyjezdzie, wszystkie staranne kalkulacje przestaøy mieć znaczenie.RozsÄ…dek podpowiadaø, iż to przecież niemożliwe, żeby tak siÄ™ czuć.Michaiø nie mógø być jejdrugÄ… poøowÄ…, caøe lata przetrwaøa bez niego.Nie może dosiÄ™gnąć go za pomocÄ… telepatycznegokontaktu, ale to nie powód, by rzucić siÄ™ z balkonu.Wstaøa i znów zaczÄ™øa przemierzać pokój, powoli, krok za krokiem, jakby ktoÅ› jÄ… do tegozmuszaø.Otworzyøa na oÅ›cież drzwi prowadzÄ…ce na balkon, który okalaø caøe piÄ™tro.Do Å›rodkawdarøo siÄ™ chøodne powietrze, nieco wilgotne.Mgøa zasnuøa góry i las.Byøo bardzo piÄ™knie, aleRaven tego nie dostrzegaøa.Bez Michaiøa nie byøo dla niej życia.Poøożyøa døonie na drewnianejbalustradzie i w zamyÅ›leniu obrysowywaøa gøÄ™bokie rysy znaczÄ…ce drewno.Przesuwaøa po nichpalcami w nieobecnej pieszczocie, jakby stanowiøy jedynÄ… realnÄ… rzecz w jaøowym, pustym Å›wiecie.-Panno Whitney?ZdjÄ™ta żalem i bólem, nikogo nie zauważyøa.Odwróciøa siÄ™, obronnym gestem unoszÄ…c døoÅ„ dogardøa.-Przepraszam, że paniÄ… przestraszyøem.- Gøos ojca Hummera brzmiaø øagodnie.Podniósø siÄ™ zfotela w kÄ…cie baøkonu.Ramiona miaø okryte pledem, ale widziaøa, że drżaø od zbyt døugiegosiedzenia w wieczornym chøodzie.- Kochanie, tu nie jest dla pani bezpiecznie.- UjÄ…ø jÄ… pod ramiÄ™ ijak dziecko zaprowadziø do pokoju, starannie zamykajÄ…c balkonowe drzwi.Raven odzyskaøa mowÄ™. -Na litość boskÄ…, co tam ojciec robiø?UÅ›miechnÄ…ø siÄ™, zadowolony z siebie.-To nie byøo takie trudne.Pani Galvenstein należy do naszego koÅ›cioøa.Wie, że Michaiø i jajesteÅ›my bliskimi przyjacióømi.Powiedziaøem jej, że Michaiø zarÄ™czyø siÄ™ z paniÄ…, i że muszÄ™przekazać pani wiadomość.Jestem dość stary, żeby być pani dziadkiem, wiÄ™c uznaøa, iż może mipozwolić, bym poczekaø tu na pani powrót.Poza tym nigdy by nie przepuÅ›ciøa okazji, mogÄ…cwyÅ›wiadczyć Michaiøowi przysøugÄ™.Jest bardzo szczodry i nie prosi o wiele w zamian.To onkupiø gospodÄ™, a potem pozwoliø pani Galvenstein spøacać jÄ… w maøych, możliwych do przyjÄ™ciaratach.Raven stanÄ™øa plecami do niego, niezdolna powstrzymać øez.-Przepraszam ojca.Nie mogÄ™ w tej chwili rozmawiać.Sama nie wiem, co siÄ™ ze mnÄ… dzieje.WyciÄ…gnÄ…ø rÄ™kÄ™ nad jej ramieniem i pomachaø trzymanÄ… w niej chusteczkÄ….-Michaiø martwiø siÄ™, że ta noc bÄ™dzie.Trudna.I jutrzejszy dzieÅ„.Miaø nadziejÄ™, że dotrzymampani towarzystwa.-Okropnie siÄ™ bojÄ™.- przyznaøa Raven.- A to przecież niemÄ…dre.Nie mam powodu, żeby siÄ™ bać.Nie wiem, dlaczego zachowujÄ™ siÄ™ tak beznadziejnie.-Michaiøowi nie stanie siÄ™ nic zøego.Jest niezniszczalny, moja droga, jak wielki, drapieżny kot,który ma dziewięć żywotów.Znam go od lat.Nic Michaiøa nie zaøamie.Smutek.Przepeøniaø każdÄ… komórkÄ™ jej ciaøa, wkradaø siÄ™ w myÅ›li, køadø ciężarem w duszy.Straciøa Michaiøa [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •